Grzegorz J. Grzmot-Bilski, ur. 1964 r. w Bydgoszczy, poeta i filozof. Doktorat z filozofii obronił w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie (1994). Przez wiele lat pracował jako adiunkt w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Autor książek poświęconych filozofii: Idea racjonalności w filozofii A. N. Whiteheada (1996), W poszukiwaniu syntezy. Między wiarą a rozumem (2004), Bierdiajew i problem wolności (2010). Opublikował także książki poetyckie: Z powrotem do życia (2003), Nim spłonę w świetle (2011), jego wiersze były publikowane m. in. w Akancie, Okolicy poetów i BIK-u. Współtwórca Czasopisma Filozoficznego Filo-Sofija, członek Polskiego Towarzystwa Filozoficznego oraz przewodniczący Komisji Filozofii Bydgoskiego Towarzystwa Naukowego. W poezji interesują go przede wszystkim sytuacje graniczne takie jak: wina, walka, cierpienie i śmierć. Do swoich ulubionych poetów zalicza: Rilkego, Kawafisa, Herberta i Miłosza.
O poezji Grzegorza Grzmot-Bilskiego
Dzieło poetyckie Grzegorza Grzmot-Bilskiego jest ilościowo skromne. To zaledwie dwa tomiki wierszy: ?Nim spłonę w świetle? i ?Z powrotem do życia?. I są to tomiki niezbyt obszerne. Kilkadziesiąt wierszy. A jednak jest to dzieło imponujące i oryginalne. Osobne. Każdy wiersz jest starannie wycyzelowany. Nie ma tu w związku z tym wierszy lichych i byle jakich. Wszystkie wiersze są rezultatem solidnego namysłu.
Dwa tomiki wierszy Grzegorza Grzmot-Bliskiego to poetyckie opowieści o współczesnej religijności. Osadzone w tradycji Rilkego i Liberta. Niewątpliwie bliski jest też Grzmot-Bilskiemu Pascal z jego neurotyczną potrzebą potwierdzania własnej pozycji w porządku zbawienia, dobra i zła. To wiersze o napięciu jakie powstaje między kruchym, ludzkim istnieniem, a wszechświatem i Bogiem. Nie ma choćby jednego wiersza Grzmot-Bliskiego, który byłby letni czy lekki. Każde słowo, każdy wers ciąży tu ku tajemnicom życia doczesnego i jednocześnie wiecznego. Patronują tej poezji niewątpliwie wielcy myśliciele religijni, oprócz już wymienionych, tacy jak Kierkegaard, Bierdiajew, Szestow. Niezwykle udane efekty poetyckie osiąga Grzmot-Bilski, kiedy namysł i zdumienia nieomal mistyczne kontrastuje szczegółową obserwacją detalu i drobiazgu. A to zatrzyma w słowie jakąś kobiecą dłoń. A to pochwyci w wersie fragment krajobrazu. A to pochyli się nad łachmanami żebraka. A to przytoczy opowieść o więźniarce obozu koncentracyjnego.
Co niezwykle istotne i dające w wielu wierszach zadziwiająco pomyślne rezultaty poetyckie ? to umieszczanie wszystkich wydarzeń, które się poecie przytrafiają w kontekście tego, co wieczne. Żadne wydarzenie, żaden gest nie są w tej poezji metafizycznie obojętne. Każdy wiersz ma swój ciężar. Nic nie będzie pominięte z naszego życia w ostatecznym jego rachunku. We współczesnym świecie ulotnych mód, trendów, jednosezonowych błyskotliwości, poglądów jednorazowych, to poezja doprawdy niezwykła w swej powadze i traktowaniu człowieka. Grzmot-Bilski zdaje się mówić w prawie każdym wierszu swoim czytelnikom ? rzeczy ulotne i chwilowe przeminą, a warte refleksji i zapisania są te, które nie przemijają, które są gwarancją wieczności. To dopiero wobec wieczności, przemijania, rozpaczy człowiek odnajduje swą godność i przeznaczenie. I jak rasowy poeta pokazuje Grzmot-Bilski, że już tu i teraz możemy dostrzec, zżyć się z tym co wieczne. I mówi to z perspektywy osobistej i intymnej. I zabrzmieć to potrafi tak:
Po upadku
byłem wygnańcem
utraciłem androginiczną całość
szedłem własną drogą
po bezdrożach i otchłaniach
badałem mroczne głębie samotności
z wiekiem
nabywałem wiedzy
walczyłem w ciemnościach
z lucyferem i acedią
zostały blizny na ciele i duszy
za mało w moim życiu było radości
zbyt wiele rozpaczy i niezrozumienia
(Nim spłonę w świetle)
W obu tomikach dominuje metaforyka wędrowca i pielgrzyma. Kogoś, kto jest uważnym świadkiem swojego wewnętrznego świata, duchowej wędrówki, ale także wędrówki innych ludzi. Najczęściej ludzi zagubionych, błądzących, odnajdujących z trudem nadzieję i siłę.
Przy całej powadze i doniosłości wierszy Grzmot-Bilskiego, zdarza się mu być także ironicznym. Jest to ironia Kierkegaardowska, pojawia się jako kontynuacja tragizmu ludzkiego życia. Straszność zwieńcza się tu uśmiechem, ironiczną uwagą, które umiejętnie demontują to, co przytłaczające i nieuchronne. Bywa więc, że czytając te wiersze pełne powagi, zdarza się nam uśmiechnąć. Na szczęście bez poczucia wyższości lecz ze zrozumieniem dla przygodności ludzkiego życia i owego sąsiedztwa w życiu spraw ostatecznych i zabawnych.
Krzysztof Derdowski
——
Grzegorz J. Grzmot-Bilski
Ogród. Dar Dla mojego syna Dawida
Zwykły dzień
nad miastem zbierają się chmury
w rzece kwitną białe lilie
zadowolony pies biega za patykiem
przemieniony
powróciłem z wygnania
doświadczam głębokiego uwolnienia
od grzechu śmierci i demonów
przez szczelinę w błyskawicy
przechodzę do ogrodu nie z tego świata
spaceruję
2011