Podczas Żużlowych Wieczorów fani speedwaya, a bydgoskiej Polonii w szczególności mają możliwość bezpośredniego porozmawiania z bydgoskimi zawodnikami i działaczami. Można poznać czarny sport od kuchni, a także poznać zaproszonych gości z nietypowej strony.
Na pierwszy ogień przed nowym sezonem, na który kibice czekają z dużymi nadziejami i w ogień krzyżowych pytań kibiców poszli dzisiaj prezes klubu Jarosław Deresiński i dyrektor sportowy Jerzy Kanclerz.
Prezes Jarosław Deresiński już na samym wstępie okazał się wielkim dyplomatą. – Najważniejszym momentem w moim życiu była decyzja o przejściu do Bydgoszczy – oświadczył na “dzień dobry”. Prezes boi się jedynie utraty zdrowia, a jego mottem życiowym jest ?zawsze do przodu?. Uwielbia grę w bule. Jego kulinarne wybory to sushi i piwo.
Z kolei dyrektor Jerzy Kanclerz opisał siebie jednym słowem, że jest punktualny. Niektórzy z kibiców odebrali to jako aluzję, że tego oczekiwać będzie od zawodników w czasie meczów… że… na mecie będą bardziej “punktualni” od rywali. Marzeniem dyrektora Kanclerza jest wyjazd do Sydney. Najbardziej boi się żony, kiedy wraca do domu po pięćdziesięciu godzinach pracy. Jego ulubionym przedmiotem w szkole był długopis. Najbardziej lubi jeść kurczaka i popijać whisky.
Sterników Polonii cechują też podobieństwa. Obaj nie lubili w szkole rosyjskiego, a najmilszym wieczornym obowiązkiem jest śledzenie telewizyjnych relacji z… żużlowych aren.
- Nie przyszedłem tu rządzić. Przyszedłem naprawić i zbudować drużynę która powalczy o najwyższe trofea. Wszystko co robię, robię z przekonaniem. Jestem bydgoszczaninem, może nie z urodzenia, ale oddany jej całym sercem ? zapewnił prezes Deresiński. Wyjaśnił, że celem odświeżenia logo klubu, na którym nie pojawia się gryf, było poprawienie jego czytelności i nowoczesności, a gryf pozostaje na plastronach zawodników. Odniósł się również do planowanej modernizacji stadionu. – Na naszym stadionie oglądalność jest jedną z najsłabszych. Wszyscy marzymy o modernizacji stadionu. Koszty tego przedsięwzięcia są jednak duże. Liczymy na dużą pomoc miasta. Władze są przychylne, ale wiadomo, że musi to się mieścić w budżecie. Będziemy robić wszystko, żeby nastąpiła jak najszybciej, ale dzisiaj nie możemy złożyć żadnych deklaracji. Jeśli stadion w Toruniu mieści 15 tysięcy kibiców, to w Bydgoszczy chcielibyśmy by pomieścił 15 tysięcy sto fanów żużla – zażartował.
Dyrektor Jerzy Kanclerz z kolei przypomniał o kulisach swojego powrotu do klubu po raz trzeci, a także o procesie tworzenia drużyny na zbliżający się sezon. – Mieliśmy zawirowania. Odejście Emila. Trzeba było konstruować drużynę w inny sposób. Z zawodnikami, których chcieliśmy mieć w składzie, kontaktowaliśmy się różnymi kanałami, dzięki znajomościom. Powiedziałem wtedy, że najważniejszy to jest ten rekin. W tamtym czasie już niewielu ich zostało. Dokonaliśmy wyboru i trzeba było tak długo rozmawiać z Gregiem, aby go przekonać, aby w bydgoskiej drużynie jeździł. Negocjacje były trudne, ale się udało. Trzeba było się jednak mocno napocić – powiedział.
Spotkanie urozmaicone było konkursami, które były sympatyczną zabawą, w której kibice mogli się popisać wiedzą o historii klubu i przywiązaniem do Polonii.