Różnorodność w Bydgoszczy wcale nie oznacza wielokierunkowości. Dowodzą tego odpowiedzi, które otrzymali radna Grażyna Szabelska (na interpelację) i Jarosław Jakubowski (na skargę do dyrektor Marzeny Matowskiej i jej pracodawcy).

Kierunek w naszym mieście jest jeden, a wytycza go Michał Tabaczyński. I ma go prawo wytyczać, gdyż posiada pozwolenie z samej góry. Wspierają go dyrektor Marzena Matowska i prezydent Rafał Bruski, którzy najprawdopodobniej nie zdają sobie sprawy,  iż zostali obsadzeni w rolach pożytecznych idiotów. Ale ignorancja nie jest oczywiście żadnym usprawiedliwieniem.

Czym się różni BIK od telewizji publicznej?

Bydgoski Informator Kulturalny to wydawany przez miasto miesięcznik, którego zadaniem jest informowanie o wydarzeniach kulturalnych w mieście. Nie o książkach, spektaklach czy wystawach, które podobają się Michałowi Tabaczyńskiemu, ale o tym, co się dzieje w Bydgoszczy. Tak przynajmniej być powinno. Ale nie jest.

Nieprzesadnie często  trafiają do księgarń  książki bydgoskich twórców, ale kiedy już trafiają, to BIK powinien ten fakt odnotować. Zwłaszcza wtedy, gdy autor na wydanie  książki otrzymał stypendium artystyczne prezydenta Bydgoszczy. Redaktor naczelny BIK-a odnotowuje jednak wydanie tych książek, które jemu się podobają.

Ostatnio postanowił  nie wspominać  o nowym tomie wierszy znanego bydgoskiego twórcy, który dostał od prezydenta stypendium  artystyczne na jego wydanie. Gdy nadeszła do redakcji recenzja tego zbioru, odmówił jej opublikowania, ponieważ - jak poinformował recenzenta - BIK ani nie miał,  ani nie ma w planach  zajmować się twórczością tego autora.

Michał Tabaczyński  zdaje się nie rozumieć, że jego praca na stanowisku redaktora naczelnego  Bydgoskiego Informatora Kulturalnego  nie polega na planowaniu, czym będzie się zajmował. Jego zadaniem jest informowanie o wydarzeniach kulturalnych w mieście. Koniec kropka.

Niestety, prezydent Bydgoszczy też chyba nie rozumie, że rolą informatora jest informowanie. Podczas kwietniowej sesji rady miasta Grażyna Szabelska skrytykowała politykę prowadzoną przez Michała Tabaczyńskiego, stwierdzając, że ?w BIK-u nie ma pluralizmu?. Wtedy Rafał Bruski złożył radnej Prawa i Sprawiedliwości kuriozalną obietnicę: - Jeśli ?Wiadomości? TVP będą pluralistyczne, to zwrócę się do pani dyrektor Matowskiej, by udostępniła pani jedną stronę w BIK-u.

Radna Szabelska nie domagała się ani  dla siebie, ani dla swojego ugrupowania,  strony w BIK-u. Chciała jedynie, żeby miejski informator spełniał swoje zadanie. Wiadomości podawane w TVN, TVP czy Polsacie to całkiem insza inszość. To nie do wiary, że prezydent dużego miasta nie wie, czym się różni lokalny periodyk informujący o wydarzeniach kulturalnych   od ogólnopolskich stacji telewizyjnych.  A może błyskawicznie traci zdolność racjonalnej oceny sytuacji, gdy problem zgłaszają radni opozycyjni?   

Do czego służy informator?

Jak sama nazwa wskazuje, rolą informatora jest informowanie.  Jednak Bydgoski Informator Kulturalny służy obecnie do propagowania jednostronnych opinii.

W innych miastach tak nie jest. Wydawany przez naszych sąsiadów IKAR (Toruński Informator Kulturalno-Artystyczny) zawiera omówienia wydarzeń kulturalnych w mieście, wywiad z artystą  i krótkie słowo wstępne redaktor prowadzącej. W wielu ośrodkach w ogóle nie wydaje się informatora  w wersji papierowej. Istnieją jedynie strony internetowe prezentujące aktualności kulturalne. Po prostu, informuje się mieszkańców o koncertach, spektaklach, wystawach, książkach lokalnych pisarzy.

W Bydgoszczy redaktor Tabaczyński rozdaje z pomocą  BIK-a kuksańce. O laureacie największej bodaj liczby konkursów literackich pisze kąśliwie ?dawniej literat? (ten ?dawniejszy literat?, czyli  Jarosław Jakubowski otrzymał w tym roku stypendium artystyczne prezydenta na wydanie kolejnej książki.) W kilkustronicowym tekście Tabaczyński wychwala pod niebiosa kończącego kadencję dyrektora Teatru Polskiego i czołga krytyków Pawła Wodzińskiego.

?Festiwal Prapremier zyskał doskonałe oblicze?

Michał Tabaczyński czuje ewidentną słabość do dyrektora Wodzińskiego. Nawet spadająca na łeb na szyję w minionych latach frekwencja na przedstawieniach  nie stanowiła dla niego powodu do narzekań.  Wprost przeciwnie. Ważne są efekty promocyjne.  Powinniśmy być wdzięczni dyrektorowi Wodzińskiemu, ponieważ sprawił, że ?Festiwal Prapremier zyskał doskonałe oblicze?.

Zdaniem redaktora naczelnego BIK-a, nie doceniać osiągnięć Wodzińskiego mogą wyłącznie ludzie małostkowi, którzy zazdroszczą mu sukcesów. Kiedy Jarosław Jakubowski ośmielił się poczynić zarzuty obecnemu dyrektorowi Teatru Polskiego, dowiedział się z łam BIK-a, że ?nie trzeba zbyt płaczliwie skarżyć się, że bydgoski teatr nie jest zainteresowany naszymi sztukami (piszę ?naszymi?, myślę: Jakubowskiego, ja sztuk nie pisuję). Jeszcze ktoś złośliwy gotów pomyśleć, że chwalimy teatr Łysaka, bo Jakubowskiego wystawił, a Wodzińskiego ganimy, bo wystawiać nie chciał.?

?brak wypełnionych przesłanek skuteczności sprostowania?

Tą obraźliwą sugestią Jarosław Jakubowski poczuł się dotknięty. Nie krytykował Wodzińskiego z zemsty za nieuwzględnianie w repertuarze Teatru Polskiego jego dramatów. Raziło go (tak jak wielu bydgoszczan, którzy przestali w ostatnich latach chodzić do jedynego teatru w mieście) nachalne propagowanie lewicowej wizji świata.

Kiedy Tabaczyński odmówił opublikowania sprostowania, Jakubowski poskarżył się szefowej MCK-u i prezydentowi, bo - jak napisał w liście do nich adresowanym -  ?co innego krytyka, a co innego insynuacje i kłamliwe oskarżenia?.

Wieloletni dziennikarz ?Expressu Bydgoskiego? opisał, czym, jego zdaniem, stał się obecnie BIK: ?Przeistoczył się w forum prywatnych poglądów pana Tabaczyńskiego i jego kolegów. (?) Z rozmów z szeregiem osób wiem, że redaktor naczelny ?BIK? odmawia publikacji m.in. omówienia bydgoskich nowości wydawniczych bez podania żadnych przyczyn, po prostu kierując się własnym widzimisię.?

Jarosław Jakubowski przypomniał też, że intencją założycieli BIK-a było comiesięczne dokumentowanie całości życia kulturalnego miasta ?bez względu na gusta redaktorów? i  poprosił o interwencję.

Niedoczekanie! Marzena Matowska darzy naczelnego BIK-a przemożną atencją. ?Wspomniane przez Pana ?widzimisię? rozumiem raczej jako kompetencje p. Tabaczyńskiego? - odpisała Jakubowskiemu szefowa MCK-u. Jej zdaniem, redaktor naczelny miał prawo sugerować, że Jakubowski mści się z powodu urażonej ambicji na dyrektorze Teatru Polskiego.

 ?(?) dotyczące Pana wzmianki nie przekraczają dopuszczalnych granic, realizując prawo do kontroli i krytyki społecznej, które czasopismom gwarantuje Konstytucja? - poinformowała autora ?Rzeki zbrodni? Marzena Matowska, dodając, że analiza dokonana przez prawnika MCK-u ?potwierdza  brak wypełnionych przesłanek skuteczności Pańskiego sprostowania?.

Jasne! Insynuacje Tabaczyńskiego nie przekraczają dopuszczalnych granic, a Bydgoski Informator Kulturalny został powołany do życia, żeby realizować prawo do kontroli i krytyki prasowej.

 W końcówce odpowiedzi na list Jakubowskiego szefowa MCK-u odniosła się do jego prośby, żeby BIK odnotowywał wydarzenia kulturalne w mieście ?bez względu na gusta redaktorów? i napisała: ?Jeśli dobrze rozumiem ostatni Pański postulat, sugeruje Pan powrót do stanu pluralizmu i kontroli prasy z roku 1974, kiedy zakładano Bydgoski Informator Kulturalny.?

Lepszy neosocjalizm i ?Krytyka Polityczna?

Dyrektor Matowska zakpiła z ?pluralizmu? w okresie  PRL-u, kiedy panował tzw. realny socjalizm   Ale neosocjalizm i neomarksizm nie są w MCK-u powodem do kpin.

Skąd się wzięło uznanie  Tabaczyńskiego dla dyrektora Teatru Polskiego? Wodziński nigdy nie krył swojego przywiązania do środowiska ?Krytyki Politycznej?. A redaktorowi naczelnemu BIK-a imponuje  ferment intelektualny wywołany ofensywą grupy neosocjalistów pod wodzą Sławomira Sierakowskiego. Dopełnieniem tej ofensywy jest wypowiedziana prawicy ?wojna w kulturze?, której najistotniejszą częścią jest edukacja ideologiczna prowadzona z pomocą przedsięwzięć kulturalnych.

Na stronie ?Krytyki Politycznej?  znajduje się przewodnik lewicy: ?Poprzez otwarte spotkania i dyskusje realizujemy jeden z najważniejszych ideowych celów środowiska Krytyki Politycznej, czyli zniesienie granic między polem nauki, sztuki i polityki. (?) Otwieramy artystów na myślenie w kategoriach politycznych (?) Nie ograniczamy się tylko do Warszawy, dzięki działaniom naszych sympatyków i współpracowników w 23 miastach Polski powstały Kluby Krytyki Politycznej.?

Koordynatorem Klubu Krytyki Politycznej  w Bydgoszczy jest Emilia Walczak, którą Michał Tabaczyński zatrudnił w BIK-u i powierzył funkcję redaktor prowadzącej.

Prawa ręka Michała Tabaczyńskiego

Redaktor BIK-a zarzuca Jakubowskiemu, że interesuje go obecnie  kariera polityczna, co zamanifestował rzekomo zajmując stanowisko pełnomocnika wojewody. Dlatego pisze o nim ?dawniej literat?. Ale nie pisze ?dawniej literatka? o Emilii Walczak, która kandydowała  do rady miasta z komitetu wyborczego Grażyny Ciemniak.  Prawa ręka Tabaczyńskiego należy do osób  angażujących się i politycznie, i społecznie, a nawet obyczajowo.  Należy do ?Zielonych?  i stowarzyszenia ?Lambda?. Organizowała w 2009 roku  I Bydgoskie Dni Różnorodności, których cel tak opisała: 

?W mieście takim jak Bydgoszcz, gdzie nieobecne były do tej pory ani feministyczne Manify, ani gejowskie Parady czy Marsze Równości, ?Krytyka Polityczna? wraz z Lambdą postanowiły rozsadzić wreszcie to, co zastane i skostniałe w naszym mieszczańskim myśleniu, i skierować światło dyskusji społecznej na osoby marginalizowane przez hetero- i fallogocentryczną kulturę - czyli na kobiety i osoby nieheteroseksualne. Tym samym w dniach 17-18 maja zapraszamy na dwudniową ?zadymę? - zadymę w teorii i praktyce.?

Od 2014 roku Emilia Walczak jest razem z Michałem Tabaczyńskim członkiem zespołu redakcyjnego kwartalnika  ?Fabularie?, który jest finansowany z kasy miejskiej i promuje wolnomyślicielstwo oraz ?nową kulturę?. Na łamach BIK-a publikowane są recenzje prac Emilii Walczak autorstwa  redaktora naczelnego, w MCK-u odbywają się jej spotkania autorskie,  a twórczość bydgoskiej koordynatorki ?Krytyki Politycznej? publikowana jest w wydawanych przez MCK ?Czytankach Miejskich?, które redaguje Tabaczyński.

Żar rewolucyjny

Michał Tabaczyński zachowuje się jak zaślepiony ideologią rewolucjonista. Nie przyjmuje do wiadomości, że można krytykować Wodzińskiego za systematyczne realizowanie programu deprecjonowania i bezczeszczenia  tradycyjnych wartości. Jeżeli ktoś nie docenia udziału dyrektora Teatru Polskiego w wojnie kulturowej o ?nowego człowieka? i ?nowy wspaniały świat?, to według niego  musi  znaczyć, że jest jakimś podejrzanym typem.  Dlatego Tabaczyński nie podejmuje polemiki z innym poglądem na rolę  teatru niż sam prezentuje, tylko ogranicza się do insynuacji. Jego zdaniem, Jakubowski kieruje się prywatnym interesem i zżerają go niezdrowe ambicje.

Warto przyjrzeć się tej prywacie, która przeziera przez opinię o teatrze Wodzińskiego-Frąckowiaka. ?Doceniam rewolucyjny zapał, jednak jako twórca teatralny i nade wszystko jako człowiek kochający teatr oczekiwałbym od jedynej sceny zawodowej w mieście większego otwarcia, większej różnorodności, większego zrozumienia dla wrażliwości widza innego niż stały czytelnik ?Krytyki Politycznej? - napisał Jarosław Jakubowski w tekście opublikowanym przez portal e-teatr.pl.

Też moglibyśmy przypisać Tabaczyńskiemu niskie pobudki działania. Nie może się przecież wyprzeć, iż wykonywał w minionych kilku latach różne płatne usługi dla Teatru Polskiego. Czy to znaczy, że wychwala Wodzińskiego, gdyż został przez niego kupiony?  Dyrektor Matowska pozwala na wygłaszanie takich sugestii, gdyż jej zdaniem, ?nie przekraczają dopuszczalnych granic?.

Nasz portal nie musi się stosować do zasad, którymi kieruje się szefowa MCK-u. Dlatego  wątek  finansowy zostanie pominięty. Tabaczyńskiego i Wodzińskiego łączy przede wszystkim wspólnota ideowa. Tylko działają  na innych polach. Wodziński z pomocą Frąckowiaka, Tabaczyński ? Walczak Emilii.

Zgodnie z prawem prasowym

Podczas kwietniowej sesji radna Grażyna Szabelska złożyła interpelację, w której prosiła o respektowanie zasady pluralizmu w doborze materiałów i odpolitycznienie aktualnej linii programowej Bydgoskiego Informatora Kulturalnego. Zadała też trzy pytania:  jakie są zasady selekcji materiałów do druku, dlaczego odmówiono opublikowania nadesłanej recenzji i dlaczego nie opublikowano sprostowania  Jarosława Jakubowskiego?  

Na interpelacje z zasady odpowiada radnym prezydent lub jeden z jego zastępców. Tym razem było trochę inaczej. Wiceprezydent Iwona Waszkiewicz poinformowała radną  Prawa i Sprawiedliwości, że przekazuje odpowiedź przygotowaną przez dyrektor MCK-u, a Marzena Matowska przekazała jej dwie odpowiedzi: redaktora naczelnego  BIK-a i rzecznika prasowego MCK-u. Szczególnie interesująca jest  ta pierwsza.

Michał Tabaczyński, odpowiadając na pierwsze pytanie, dotyczące zasad selekcji  materiałów do druku, powołał się na kilka artykułów z pierwszej części Prawa prasowego, m.in.  art. 10: ?Zadaniem dziennikarza  jest służba państwu i społeczeństwu, Dziennikarz ma obowiązek działania zgodnie z etyką zawodową i zasadami współżycia społecznego, w granicach określonych przepisami prawa?. Odmowę publikacji recenzji nadesłanej przez belwederskiego profesora językoznawstwa uzasadnił, powołując się na art. 25 (?Redakcją kieruje redaktor naczelny?, który jest ?obowiązany do dbania o poprawność języka materiałów prasowych oraz przeciwdziałania jego wulgaryzacji?.) Natomiast nieopublikowanie sprostowania Jakubowskiego wynikało z prawa redaktora naczelnego do odmowy publikacji, jeśli sprostowanie nie jest rzeczowe.

W odpowiedzi na interpelację Michał Tabaczyński odniósł się też do prośby radnej Grażyny Szabelskiej o respektowanie zasady pluralizmu w doborze materiałów i oświadczył, co następuje: ?Bydgoski Informator Kulturalny jest miejskim informatorem kulturalnym, który nie zajmuje się zagadnieniami politycznymi, a koncentruje się  na informowaniu bydgoszczan o ofercie kulturalnej miasta oraz regionu (zarówno w swojej części publicystycznej, jak i w kalendarzu wydarzeń kulturalnych)?.

Rozsadzić wreszcie to, co zastane i skostniałe w naszym mieszczańskim myśleniu

Tabaczyński może grać na nosie prawicowym radnym i szanującym tradycyjne wartości mieszkańcom naszego  miasta. Nie zmieni się oblicze BIK-u dopóki prezydent Bydgoszczy będzie finansował przedsięwzięcia, którym patronuje  ?Krytyka Polityczna?.