Bydgoski Marzec 1981 to w ocenie historyków jedno z najważniejszych wydarzeń w dziejach dwudziestowiecznej Bydgoszczy. Wymieniane bywa jednym tchem z wrześniem 1939 roku i spaleniem zagłuszarki w 1956 roku. I rzeczywiście, w marcu 1981 roku, Bydgoszcz znalazła się na czołówkach mediów całego świata. Obchody rocznicy marcowych wydarzeń w tym roku były chwilami dość żenujące i kompromitujące. Żadnej promocji. Żadnego rozmachu. Prowincjonalne świętowanie. A tyle się mówi właśnie o promocji i wizerunku naszego miasta i województwa. Nie chce się? Brak umiejętności?

Przemówili

Główne uroczystości odbyły się w historycznej sali sesyjnej Urzędu Wojewódzkiego. To tu, trzydzieści trzy lata temu, doszło do dramatycznych wydarzeń, które wstrząsnęły całą Polską. Pobicie trzech działaczy związkowych – Jana Rulewskiego, Michała Bartoszcze oraz Mariusza Łabentowicza ? nieomal zakończyło się powszechnym strajkiem generalnym.

Uroczystość zaczęła się obiecująco. Zbigniew Ostrowski, wicewojewoda, w swoim przemówieniu mówił o tym, że ludzie walczący z komuną w tamtych czasach kierowali się sercem, a nie rozumem. Rozum bowiem nakazywał poddanie się komunistycznej opresji, płynięcie z głównym nurtem, zgodę na zniewolenie i reżim. Na szczęście, mówił wicewojewoda, nie wszyscy kierowali się rozumem. Wielu ludzi kierowało się sercem, które domagało się wolności i demokracji.
Drugi mówca, Mirosław Golon, szefujący gdańskiemu oddziałowi IPN, nawiązał w swoim wystąpieniu do ostatnich wydarzeń na Ukrainie. Mówił, że ?Solidarność? symbolizuje dobro, które zwyciężyło i złożył Ukraińcom życzenie: – Życzymy Ukrainie, żeby wywalczyła to, co udało się nam wywalczyć.

Przewodniczący ZRB NSZZ ?Solidarność? Leszek Walczak otrzymał brawa od dość niemrawej podczas całej uroczystości publiczności po tym, jak podziękował za udział w zrywie solidarnościowym z lat osiemdziesiątych duchownym, którzy wspierali robotników w ich walce z komuną. Stwierdził również, że dzisiejsza sytuacja rolników zmusza do powrotu do myśli ?Solidarności? o sprawiedliwym podziale dóbr i obowiązków w Polsce.

Medale

Następnie wicewojewoda Zbigniew Ostrowski i przewodniczący Leszek Walczak wręczyli medal; wicewojewoda – Krzyże Wolności i Solidarności, a przewodniczący – Medale Solidarności Zasłużony dla Regionu Bydgoskiego. Krzyże otrzymali, między innymi: Janusz Klug, Mirosław Kozłowski, Jan Olszewski, Andrzej Bożydar Radwański, Bogdan Jan Smeja, Aleksander Zakrzewski.

Medalami zaś zostali uhonorowani między innymi: o. Czesław Chabielski SJ, Józef Cyl, Krzysztof Brzeski, Adam Chojnacki. Osobne i oryginalne podziękowania złożył Jan Rulewski za wydanie monografii ?Bydgoski Marzec 1981?. Podziękował za to dzieło prezesowi IPN Łukaszowi Kamińskiemu, wspomnianemu Mirosławowi Golonowi z gdańskiego IPN oraz autorom książki: Krzysztofowi Osińskiemu i Piotrowi Rybarczykowi.

Kompromitacja

To co się działo dalej mogło jedynie wprawić w konsternację i zadziwienie. Otóż uroczystość przybrała charakter spotkania autorskiego z dziennikarzem Zdzisławem Ropińskim, który przy tej okazji promował swoją książkę ?Tak to wtedy bywało. Moje zapiski 1977 ? 1981?. Zdzisław Ropiński jest wręcz modelowym dziennikarzem komunistycznym. Należał do ZSL. Pracował całe życie w propagandowej gazecie ZSL-u – ?Zielonym Sztandarze?. Zwierzył się, że łączyły go związki przyjaźni z członkami Komitetu Naczelnego ZSL. Opowiadał, że ulegał cenzurze, czyli akceptował cenzorskie ingerencje. Z rozbrajającą szczerością wyznał: – Pisałem jak władza kazała, a myślałem inaczej.

I chwilę później dodał: – Jedno się mówiło, drugie myślało. To były takie rozterki inteligenckie.
I jeszcze te wspominane przez Ropińskiego rozmówki z aparatczykiem ZSL Stanisławem Gucwą. Zrobiła się w pewnym momencie atmosfera, jak ze spotkania weteranów ZSL i bratnich partii.
I cóż? Przez pewien czas Zbigniew Ropiński, jak sam wspomina, prowadził typowe dla nowomowy i rzeczywistości PRL podwójne życie umysłowe: grzecznie pisał, co kazali, a swoje myślał. To co sobie myślał – notował. I tak powstały zapiski zamieszczone w książce ?Tak wtedy bywało. Moje zapiski 1977 ? 1981?. Dlaczego zapiski kończą się w 1981 roku? Otóż nasz dziennikarz się wystraszył stanu wojennego ? a nuż władza dowie się, co on tu sobie na boczku myśli. Przyznał, że tak właśnie było.

Mieliśmy więc prezentację duchowości dyspozycyjnego dziennikarza. To nawet ciekawe, ale dlaczego przy okazji rocznicy Bydgoskiego Marca 1981? To prawda, że istnieli tacy dziennikarze, którzy wiedzieli jak jest (było ich tylu w Bydgoszczy, że w stanie wojennym Janusz Zemke mimo szczerych wysiłków nie miał kogo weryfikować), ale o tym nie mówili, bo talony na samochód, M-3 w zasięgu ręki.
Żałosny bohater tegorocznych obchodów.

Panel pod dyktando Jana Rulewskiego

Następnie odbyła się dyskusja panelowa, którą, w moim odczuciu, zdominował Jan Rulewski, choć przyznać trzeba, że próbował mu dotrzymać kroku Antoni Tokarczuk. Jan Rulewski ma przede wszystkim zdolność nawiązywania kontaktu ze słuchaczami, wręcz wabienia słuchaczy. I z tej umiejętności i predyspozycji skorzystał. Mówił o tym, że podłożem rewolt społecznych w Polsce komunistycznej była walka o żywność. – To była najdłuższa wojna Europy ? mówił Rulewski. – Wojna o żywność.
Przypomniał, że w 1956 roku robotnicy wyszli na ulice Poznania z hasłami: ?Chleba i Wolności?. Potem, w 1970 roku, bezpośrednią przyczyną strajków na Wybrzeżu była drastyczna podwyżka cen żywności. – Wtedy ceny żywności poszły w górę o 30%, a lokomotywy staniały ? żartował Rulewski. Ceny żywności były też impulsem buntu w Radomiu i Ursusie w 1976 roku. Zwracając się do chłopów obecnych na sali Rulewski zapewniał, że stawką wydarzeń Bydgoskiego Marca była walka o prawa rolników. – Rolnicy, to byli murzyni PRL ? mówił Rulewski.
W dalszej części dyskusji Rulewski postawił tezę, że w ?Solidarności? ścierały się dwie zorganizowane i samoświadome grupy polityczne: KOR i KPN. I stąd w ?Solidarności? był nurt ugodowy i radykalny.

Ciekawie odtwarzał atmosferę marcowych przygotowań do strajku generalnego Antoni Tokarczuk. Przypomnę, że ?Solidarność? zagroziła rządowi bezterminowym strajkiem generalnym, jeśli nie ukarze winnych zajść na sali WRN w Bydgoszczy. Tokarczuk mówił przekonywająco o strachu, ale też o determinacji. – Byliśmy gotowi pójść z gołymi rekami na czołgi ? mówił Tokarczuk. Powiedział również, że czuł się zawiedziony, kiedy z Warszawy zadzwonił do niego Krzysztof Gotowski, jeden z wiceprzewodniczących ZRB NSZZ ?Solidarność? i przekazał informację, że w Warszawie podpisano porozumienie. Rulewski i w jakiejś mierze także Tokarczuk przyjęli porozumienie jako kapitulanctwo i rejteradę. Tokarczuk wspominał, że Krzysztof Gotowski przekazał tamtego dnia telefon Bronisławowi Geremkowi, który zapewniał, że porozumienie z rządem jest sukcesem i rząd ukaże winnych pobicia działaczy. Geremek, rozmyślnie lub nie, nie powiedział wówczas prawdy. Rząd oczywiście nikogo nie ukarał. Dał sobie natomiast czas na wprowadzenie stanu wojennego w grudniu 1981 roku.

Mirosław Golon zwrócił uwagę na to, że wydarzenia marcowe w Bydgoszczy były elementem rozmontowywania i obłaskawiania przez społeczeństwo organów władzy, szczególnie tej fasadowej, rad narodowych, administracji wojewódzkiej. Zwrócił też uwagę, że z posiadanych dziś przez historyków informacji wynika, że komuniści chcąc złamać i zmęczyć ?Solidarność? manipulowali obrotem żywnością.

Prezes IPN Łukasz Kamiński natomiast powiedział, że komuniści rozważali wprowadzenie stanu wojennego już w listopadzie 1980 roku. Nie byli jednak wówczas przygotowani do takiej dużej operacji. Byli jednak już gotowi w marcu 1981 roku. Intensywnie domagali się wyprowadzenia wojska na ulice Sowieci. Rząd jednak ugiął się i zapewne wystraszył determinacji Polaków po pobiciu działaczy ?Solidarności?. I stanu wojny z narodem w marcu nie wprowadził. Prezes wyznał, że mało prawdopodobne wydaje się, żeby Rosjanie poważnie rozważali możliwość wkroczenia wówczas do Polski, mimo że dysponowali stosownymi siłami i odbywały się wówczas wielkie manewry wojskowe z udziałem państw komunistycznych. Domagali się natomiast Rosjanie siłowych rozwiązań od Jaruzelskiego, między innymi 2 kwietnia marszałek Ustinow kategorycznie żądał radykalnych kroków od polskiego pierwszego sekretarza PZPR.

Stefan Pastuszewski, odrobinę chyba zaskoczył słuchaczy dziękując dziennikarzom bydgoskim za relacje w 1981 roku z wydarzeń marcowych. Jego zdaniem, dziennikarze stanęli wówczas na wysokości zadania. No, cóż, ciekawe, jakie relacje bydgoskich dziennikarzy miał na myśli Pastuszewski? Ja pamiętam, że wtedy pracę stracił Kazimierz Hoffman, dziennikarz i poeta pracujący w PAP, bo kiedy napisał w przybliżeniu jak było, to już cenzura tekst skasowała. Hoffman na znak protestu odszedł z PAP. 1981 rok to był rok aparatczyków dziennikarskich w bydgoskiej prasie, którzy niebawem zasilą PRON, będą współpracowali z KM i KW PZPR. No, ale nie miejsce tu na polemikę i nazwiska tych dziennikarzy. Ma natomiast niewątpliwie rację Pastuszewski mówiąc o buncie literatów i części środowiska plastycznego – te środowiska wydały oświadczenia potępiające użycie siły wobec działaczy “Solidarności”.

Następny panelista, Zbigniew Bartel, uczestnik wydarzeń 1981 roku potwierdził, w krótkim, rzeczowym wystąpieniu, intuicje Mirosława Golona. Mówił wręcz, że on sam jest przykładem takiego demontażu władz lokalnych pod presją ówczesnej ?Solidarności?. Twierdził, że podczas rozmów w tamtych czasach z milicjantami, oficerami lotnictwa przekonywał się, że ?Solidarność? zwycięża w wojnie na argumenty.

Zastanawiające, że podczas uroczystości nie dostrzegłem prezydenta czy wiceprezydentów; nie widziałem (może przeoczyłem) posłów czy radnych, choć chyba bym tak szacowne osoby zauważył. Komentować tego nie będę.

Więcej zdjęć z obchodów: TUTAJ