Bogdan Chmielewski, do czego zdążył już przyzwyczaić miłośników swojej twórczości, z pomocą niezwykle ascetycznych środków wyrazu opowiedział o równonocy wiosennej. Trudność, z jaką się rzetelnie zmierzył polega na tym, że współczesny człowiek żyje mentalnie w znacznej mierze poza ładem kosmicznymi i porządkiem przyrody. Od kosmosu i przyrody oddzielają nas nieomal wszystkie dokonania naszej cywilizacji. Klimatyzatory, telefony, samochody, Internet, telewizja itd. uwolniły nas od zmór odległości i umieściły w porządku cywilizacji, a nie natury. Jak zatem ludziom wygnanym z natury o niej opowiedzieć?

Bogdan Chmielewski pokazał na wystawie jeden przedmiot; przedmiot, który, jak powiedział, nie ma nazwy. Jest to urządzenie służące do zapalania i gaszenia świec w kościele. To po prostu tyczka, na szczycie której z jednej strony mieści się wypustka z płomieniem służącym do zapalania świec; z drugiej zaś strony umieszczony jest kapturek do gaszenia tychże świec. Bydgoszczanie pamiętający jeszcze lata sześćdziesiąte minionego wieku mogą kojarzyć ten przedmiot z luminarzami, którzy na naszych ulicach zapalali i gasili gazowe lampy. Ten prosty przedmiot nasycił Chmielewski znaczeniem symbolicznym. Wypustka z płomieniem to wschód z jego słońcem i zaraniem; a ciemny, mroczny w swym wnętrzu kapturek do gaszenia świec, to oczekujący wschodu słońca zachód, mroczny i schyłkowy.

Bogdan Chmielewski jest niezrównany w przywracaniu swoim widzom i współuczestnikom wydarzeń wyobraźni animistycznej, totemicznej i mitycznej. Pokazuje, że żyjemy w przestrzeni nasyconej znaczeniami, na które wystarczy się otworzyć. Żyjemy nadal wśród totemów i znaków wieczności i przemijania. Co chwilę się na nie natykamy, ale jesteśmy coraz bardziej dla tych znaków nieprzeniknieni; impregnowani na to, co nam przekazują. Cywilizacja przesłania nam owe symbole i znaki i rolą artysty jest ich przywracanie.

I oto w Galerii Autorskiej Bogdan Chmielewski pokazał przedmiot, który pozwalam sobie nazwać ? przedmiotem wschodu i zachodu. Zwykła tyczka z płomieniem i kapturkiem! Symbol zawieszenia między narodzinami a nicością; między początkiem a końcem. Urzeka prostota tego symbolu i komunikatu. Szkoda, że nie jest czymś, co można wziąć do kieszeni i mieć przy sobie!

Przydałaby się duża wystawa pokazująca te różne, wytwarzane, czy też bardziej wskazywane przez Chmielewskiego już od dłuższego czasu symbole życia, przemijania, jak choćby prezentowane niedawno w Galerii Autorskiej ?Zawiniątko? – no, gdyby owo zawiniątko, symbol wędrówki i ocalenia umieścić obok prezentowanego 21 marca w Galerii Autorskiej symbolu wschodu i zachodu oraz wiosennego przesilenia? Otrzymalibyśmy nasyconą symbolami przestrzeń wędrówki, osamotnienia i przeżywania usytuowania w kosmosie.

Sztuka, którą uprawia Chmielewski stawia sobie skromne w sensie ekspresji cele, a jednocześnie w sensie oddziaływania cele zdaje się nieosiągalne ? idzie, ni mniej, ni więcej, tylko o przywrócenie kosmologicznej wyobraźni, podporządkowania życia rytmom przyrodniczym.

Wystawie towarzyszyła prezentacja tekstu, autorstwa Bogdana Chmielewskiego, którym pozwolę sobie zakończyć te refleksje o prezentacji ?Zrównania wiosennego?:

Jak Janus patrzysz na dwie strony
Przyrządzie dziwny bez nazwy
Opiekunie początku i końca
Szafarzu światła i mroku
Wertykalny łączniku
Środku świata
W codziennej krzątaninie
Przecina cię horyzont laserowej linii, która ma dwa końce
Na jednym czai się jeszcze ciemność, na drugim wstaje słońce.