Kryzys w Zawiszy pogłębia się. Mecz z Lechią pokazał, że choć na boisko wybiegło 11 zawodników, drużyny jak nie było, tak nie ma. Niestety, w grze niebiesko-czarnych trudno było dzisiaj znaleźć jakieś przejawy, w których można by szukać podstaw przyszłego odrodzenia. Wydaje się, że na boisko wychodzi zlepek nie rozumiejących się jednostek, rozpoznawających w trakcie meczu swoje możliwości. Najgorsze, że po stracie bramki, drużyna zamiast pokazać “ząb” i ruszyć do ataku, rozkleiła się, oddając pole rywalom.

Zmotywowanie do gry widać było u gospodarzy w pierwszych minutach meczu. Aktywny był Wagner, który co chwilę niepokoił bramkarza drużyny z Gdańska. Najlepszą okazję miał w 7 min., gdy po dośrodkowaniu Wójcickiego fatalnie główkował. Lechia przetrzymała pierwsze ataki Zawiszy i gra się wyrównała. Na boisku nie działo się wiele, a w 22 min. po pechowym starciu z rywalem kontuzji nabawił się Rafael Porcellis. Zmienił go Bernardo Vasconcelos. Na szybką i składną akcję Zawiszy trzeba było czekać do 36 min. Wójcicki “urwał się” wtedy obrońcom na prawym skrzydle, wbiegł w pole karne i… zbyt długo czekał z podaniem do nadbiegających Carlosa i Vasconcelosa, i zamiast wyłożenia piłki do strzału, po jej zablokowaniu przez Pietrowskiego mieliśmy rzut rożny. Potem, na szczęście dla Zawiszy, tak samo zakończyła się akcja gości, zablokowany został w dogodnej pozycji strzeleckiej Pawłowski.

Dopiero w samej końcówce pierwszej połowy zawiszanie oddali dwa groźne dla gości strzały. W 45 min. Kamil Drygas huknął z rzutu wolnego z 30 metrów i piłka nieznacznie minęła słupek, a tuż przed gwizdkiem sędziego na przerwę niezły strzał z dystansu Wójcickiego trafił w boczną siatkę bramki Treli.

Po zmianie stron drużyny zaczęły grać bardziej odważnie, angażując większą liczbę graczy w akcjach ofensywnych. Tak można grać, gdy ma się zaufanie do defensywy. W Łęcznej Zawisza tracił bramki po fatalnych błędach w obronie. W drugiej połowie pierwsza taka wpadka nastąpiła w 53 min. Antonio Colak przejął szybkie prostopadłe zagranie z środka boiska, a dwaj obrońcy Zawiszy próbowali nieporadnie interweniować, ale strzałowi w róg bramki Sandomierskiego nie zapobiegli: 0:1! I o tym, że Zawisza jest w głębokim kryzysie mógł wtedy przekonać się każdy. Zamiast ruszyć do odrabiania strat, zespół “rozkleił się” i nie mógł pozbierać. Po stracie bramki Zawisza przez 20 min. nie zagroził bramce Treli, a goście co chwilę niepokoili Sandomierskiego. W 59 min. bramkarz gospodarzy efektownie piąstkował po dośrodkowaniu Makuszewskiego, a chwilę później przeniósł piłkę nad poprzeczką po strzale z dystansu Aleksicia! Po kilku minutach znowu broni uderzenie z 18 metrów Aleksicia, a następnie dobitkę Makuszewskiego! Jakie zadania realizowali wtedy obrońcy Zawiszy, nie wiadomo – w każdym razie gdańszczanie zbyt łatwo wypracowywali pozycje strzeleckie.

Zawisza dopiero w ostatnim kwadransie zagroził Lechii. Najpierw z kilku metrów przestrzelił nad bramką strzałem głową Vasconcelos po centrze Geworgiana.

W 85 min. było po meczu. Luis Carlos, cofnięty do obrony, źle obliczył lot piłki i minął się z nią. Przejął ją Maciej Makuszewski, wyszedł sam na sam z Sandomierskim i posłał obok niego piłkę do siatki.

W 88 min. bramkarz gości – jak Luis Carlos trzy minuty wcześniej – nie doszedł do dośrodkowania. Alvarinho zamiast strzelać na bramkę, posłał piłkę w… kosmos. Jeszcze w doliczonym czasie gry Colak mógł strzelić trzecią bramkę dla gości, ale w dogodnej sytuacji strzeleckiej minimalnie chybił.

Mecz na Gdańskiej oglądało 1 564 widzów, ale nie wszyscy wytrzymali do końca spotkania. Kryzys Zawiszy trwa, a najgorsze, że nie wiadomo, czy drużyny nie stać na lepszą grę (w przegranym meczu u siebie z Podbeskidziem dwa tygodnie temu pierwszą połowę bydgoszczanie zagrali nieźle), czy kryzys jest głębszy. W każdym razie wielu zawodników niedawno pozyskanych do zespołu gra niepewnie, nieskutecznie i nie tworzy drużyny.

Pierwsza zmiana, jaka prawdopodobnie zostanie dokonana to taka, że trener Jorge Paixao straci posadę.

Więcej zdjęć z filmowego planu: TUTAJ

Zawisza Bydgoszcz – Lechia Gdańsk 0:2 (0:0)
0:1 – Antonio Colak 53’
0:2 – Maciej Makuszewski 85’

Zawisza: Grzegorz Sandomierski – Anestis Argyriou (70’ Wahan Geworgian), Andre Micael, Łukasz Nawotczyński, Sebastian Ziajka, Kamil Drygas, Rafael Porcellis (23’ Bernardo Vasconcelos), David Fleurival, Luis Carlos, Jakub Wójcicki, Wagner (66’ Alvarinho).

Lechia: Dariusz Trela – Marcin Pietrowski, Rafał Janicki, Tiago Valente, Henrique Miranda (34’ Mateusz Możdżeń), Maciej Makuszewski, Stojan Vranjes, Ariel Borysiuk, Bartłomiej Pawłowski (90 +1’ Piotr Grzelczak), Filip Malbasić (46’ Danijel Aleksić), Antonio Colak.

Żółte kartki: Andre Micael, David Fleurival (Zawisza) oraz Rafał Janicki (Lechia).