Najkrócej mówiąc wygląda to tak: naukowcy oceniani są dziś przez urzędników z Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego na podstawie skomplikowanego systemu punktowania. Owe punkty uczony może zbierać, publikując w kilku wskazanych przez ministerstwo pismach, biorąc udział w konferencjach, będąc cytowanym przez inne uczone damy i mężczyzn, biorąc udział w programach grantowych.
W całej Polsce narasta bunt przeciwko temu systemowi oceniania. No, bo rzeczywiście taki Immanuel Kant, który przez prawie dziesięć lat nie napisał żadnej książki, zostałby, ani chybi z królewieckiego uniwersytetu wyrzucony za rażący brak punktów. A taki bliższy naszemu sercu, bo rodak, toruńczyk, Henryk Elzenberg, wielki filozof i wychowawca młodzieży uniwersyteckiej napisał raptem trzy cieniutkie książki podczas swego pracowitego życia. No, takiego Elzenberga urzędnicy wywaliliby z roboty i to z hukiem.
Zapytałem o to, co sądzi o owym głośnym systemie punktowym, dr. hab. Marka K. Siwca z UKW. – Jestem krytyczny ? mówi Siwiec. – Kryteria ilościowe zastępują kryteria jakościowe. Prace cenne, nowe ujęcia giną w ?tłoku? prac przeciętnych.
Krytyczny jest również uczony z WSG, dr Marek Chamot, który zwraca uwagę na to, że system punktowy sprawdza się w przypadku nauk ścisłych. – Gorzej, znacznie gorzej jest z punktowaniem nauk humanistycznych ? mówi Chamot. – Z humanistyką mamy problem. Trudno tu punktować i porównywać.
Emocjonalnie o sprawie mówi prof. dr hab. Józef Banaszak: – System punktowy stał się religią. Młodzi myślą tylko o łapaniu punktów Najwięcej punktów można uzyskać publikując w pismach zagranicznych. Dlaczego zakłada się, że ci z zagranicy są lepszymi uczonymi niż nasi uczeni. Ten system punktowania stwarza sytuacje paranoiczne. To wymyśliła minister Kudrycka. Jej już nie ma, a myśmy z tym zostali.
Naukowcy z całego kraju, także z UKW coraz śmielej się buntują. Powstały w 2013 roku Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej działa coraz sprawniej i intensywniej. Wiele jednak naukowcom nie udaje się zdziałać. Są, zwyczajnie, nieskuteczni. Machina urzędnicza przytłacza.
To jednak ciekawe zjawisko, że po wielu latach uległości naukowcy zaczynają sarkać na rządzących. No, lepiej późno niż wcale. Może to czas przebudzenia polskiej inteligencji. Ach, gdzież ta inteligencka Polska sprzed II wojny światowej! Na razie nasi profesorowie, doktorzy, inteligenci są traktowani jak niesforne dzieci, których zachowania pani przedszkolanka punktuje?