Im dłużej zajmujemy się tajemniczą karierą Marcina Heymanna, tym ciekawszych rzeczy się dowiadujemy. Z naszych ustaleń wynika, że przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych obecny prezes LPKiW przez kilka lat zajmował się sprzedażą samochodów w salonie Tomasza Gąsiorka w Brzozie. Klienci z tamtego okresu zapamiętali, że pryncypał nazywał Heymanna i mówił o nim, nie wiedzieć czemu, Gustaw.

Dopiero nabywszy praktyki w finansach wyjechał młodzieniec do USA (podobno do swojej mamy, ale to drugorzędny szczegół) i przez osiem lat, jak sam twierdzi, był analitykiem na Wall Street w Nowym Jorku. Ameryka, wiadomo, każdemu pozwala rozwinąć skrzydła, nawet pucybutowi.

Ośmioletni epizod w Stanach odkładamy jednak ad acta, gdyż interesuje nas przede wszystkim funkcjonowanie spółek miejskich. W przypadku Myślęcinka doszło do ewidentnego naruszenia prawa, a organ nadzorczy nie podjął żadnych kroków.

W kwietniu 2012 roku Marcin Heymann napisał w swoim oświadczeniu majątkowym, że zarobił w minionym roku z tytułu indywidualnej działalności gospodarczej 37 tys. zł, a przecież w 2011 roku był prezesem zarządu spółki komunalnej, więc nie miał prawa czerpać zysków z prowadzenia własnej firmy, gdyż zabrania tego ustawa o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne, nazywana zazwyczaj ustawą antykorupcyjną. Ustawa ta nakazuje właściwemu organowi zwolnić taką osobę w ciągu miesiąca od powzięcia informacji.

Rada nadzorcza spółki LPKiW nie odwołała Marcina Heymanna. Ciągle nie wiemy, dlaczego? Co ją powstrzymało? Członków rad nadzorczych spółek komunalnych wyznacza jednoosobowo prezydent miasta. Wszystkie ścieżki prowadzą zatem do Rafała Bruskiego. Nie wiemy, czy prezydent kontaktował się w tej sprawie z przewodniczącym rady nadzorczej Myślęcinka, Tomaszem Angielczykiem. (A na marginesie, nie wiemy także, czy panowie Bruski i Angielczyk poznali się i zaprzyjaźnili podczas studiów w Akademii Ekonomicznej w Poznaniu.)

Wiadomo tylko, że prezydent Bruski ufa Heymannowi, ufa też Angielczykowi, który z jego rekomendacji został przewodniczącym rady nadzorczej spółki LPKiW. Czy w porozumieniu z prezydentem Angielczyk nie wyciągnął konsekwencji wobec Heymanna?

Dzisiaj wysłaliśmy zapytanie do Tomasza Angielczyka:

Pan
Tomasz Angielczyk
Przewodniczący Rady Nadzorczej
Leśny Park Kultury i Wypoczynku ?Myślęcinek?

Szanowny Panie Przewodniczący

Prezes zarządu spółki miejskiej LPKiW Marcin Heymann złamał ustawę antykorupcyjną, prowadząc w roku 2011 indywidualną działalność gospodarczą. Ustawa o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne dokładnie określa, jak w takich wypadkach należy postępować (art. 5 ust. 2: ?Jeżeli zakazy, o których mowa w art. 4, narusza osoba, o której mowa w art. 2 pkt 6?6b, z wyłączeniem wójta (burmistrza, prezydenta miasta), właściwy organ, z zastrzeżeniem ust. 3?5, odwołuje ją albo rozwiązuje z nią umowę o pracę, najpóźniej po upływie miesiąca od dnia, w którym uzyskał informację o przyczynie odwołania albo rozwiązania umowy o pracę).

Z treści ustawy wynika, że najdalej w czerwcu 2012 roku Rada Nadzorcza LPKiW ?Myślęcinek? powinna odwołać Marcina Heymanna ze stanowiska prezesa. Dlaczego kierowana przez Pana Przewodniczącego Rada nie zastosowała się do obowiązującego prawa? Czy były w tej sprawie wywierane jakieś naciski?

Wdzięczni będziemy za odpowiedź na pytanie, czy we wniosku o wpis do Krajowego Rejestru Sądowego nazwiska nowego prezesa LPKiW ukryty został fakt prowadzenia przez niego działalności gospodarczej we własnym zakresie. Czy kiedy dokonywano tego wpisu, działalność firmy BPF Heymann była już zawieszona?

Z poważaniem
Wojciech Nowacki
redaktor naczelny