Wszyscy bydgoscy radni zapisali się do wszystkich stałych komisji, jakie ustanowili na pierwszej sesji rady miasta nowej kadencji.
Smutny los czeka radnych Prawa i Sprawiedliwości w nadchodzących 5 latach. Koalicja rządząca miastem postanowiła decydować o wszystkim w naszym mieście i żadna decyzja w bydgoskim samorządzie nie będzie podjęta bez akceptacji radnych Koalicji Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Żeby takie postanowienie - jak to mówią policjanci - zabezpieczyć, zgłosili się wszyscy do wszystkich komisji.
W związku z tym że bydgoszczanie do rady wybrali 16 radnych KO, 4 radnych SLD i 11 radnych PiS, każda decyzja, wniosek, opinia, stanowisko, rezolucja czy apel podejmowane czy to przez radę miasta, czy komisję rady będzie pod 100-procentową kontrolą koalicji. Najpierw chodziło o to, by żaden pisowiec nie został przewodniczącym komisji, bo jak wiadomo przewodniczący komisji dietę ma o 500 zł wyższą. Wyjątek poczyniony został dla jednej komisji - Komisji Rewizyjnej, ale koalicja uznała, że udzielone prezydentowi absolutorium, wybrzmi publicznie bardziej efektownie, jak o jego udzielenie występować będzie lider opozycji.
Teraz zapewne wszystkie projekty uchwał, które rada miasta będzie podejmować na sesjach, będą wcześniej zaopiniowane pozytywnie, co powinno zagwarantować stosowną jedność podczas obrad plenarnych bydgoskiej rady.
Dzisiaj od godziny 9.00 rozpoczął się maraton posiedzeń komisji w sali sesyjnej rady miasta. Sali sesyjnej, ponieważ od nowej kadencji jest to jedyna sala, która może zapewnić w ratuszu właściwy komfort obrad tak dużej liczbie rajców. Teraz czy to będą obrady rady, czy komisji rady, odbywać się one będą w tym samym składzie, czyli w komplecie 31 radnych. Jedynie w skład dwóch komisji: rewizyjnej oraz skarg, wniosków i petycji nie wchodzą radni, będący członkami prezydium rady, bo zabrania tego ustawa o samorządzie gminnym i to ustawowe ograniczenie spowodowało obsadzenie tych dwóch komisji liczbą 27, a nie 31 radnych.
Jutro pierwsza robocza sesja rady miasta, a dzisiaj radni opiniowali projekty uchwał, które jutro uchwalą, . Pierwsza posiedzenie rozpoczęła Komisja Budżetu i Polityki Finansowej, a potem co godzinę, rozpoczynało się posiedzenie następnej komisji:
- o godz. 10 - Komisja Gospodarki Przestrzennej
- o godz. 11 - Komisja Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska
- o godz. 12 - Komisja Rodziny, Polityki Społecznej i Polityki Zdrowotnej
- o godz. 13 - Komisja Kultury i Nauki
- o godz. 14 - Komisja Edukacji
- o godz. 15 - Komisja Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki
- o godz. 15.30 - Komisja Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego
Nasz reporter odwiedził bydgoskich radnych o godz. 12.30. Powinna wtedy nad sprawami miasta w sali sesyjnej radzić Komisja Rodziny. Polityki Społecznej i Polityki Zdrowotnej, ale trwały obrady radnych Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. Dzięki temu, że wszyscy radni należą do wszystkich komisji, radni z komisji rodziny nie mogli mieć pretensji za opóźnienie do radnych komisji komunalnej, bo pretensje w takim wypadku mogli mieć jedynie sami do siebie.
Dzięki nowej organizacji posiedzeń komisji zarówno referujący projekty uchwał, jak również opiniujący te projekty radni, ich treść mogli wysłuchać wielokrotnie. Można z tego wnosić, że jutrzejsza premierowa robocza sesja rady miasta wypadnie jak premiera w operze, i referujący, i dyskutanci tezy wystąpień i głosy dyskusji znać będą na pamięć.
W poprzednich kadencjach rady miasta radni zapisywali się do komisji według swoich kompetencji, zainteresowań. Pracowici należeli nawet do czterech komisji. Te czasy bezpowrotnie minęły. Jeśli porównać frekwencję radnych w minionych czasach z uczestnictwem obecnych radnych w 13 komisjach można stwierdzić, że w najbliższych 5 latach wykonywać oni będą ponad 300% normy! Można powiedzieć, że osiągi Wincentego Pstrowskiego wyraźnie, dzięki podjęciu wyzwania pracy w 13 komisjach, bydgoscy radni przebili, choć przyznać też trzeba, że do wyrobionej normy przez Aleksieja Stachanowa brakuje im sporo. Wiadomo, że w obecnych czasach trud bydgoskich radnych nie będzie mierzony już miarą Stachanowa, ale w kapitalistycznej księdze Guinnessa - tak w ramach promocji i dla sławy naszego miasta - można byłoby sukces bydgoskich radnych zabezpieczyć.
Warto to zrobić, bo inne miasta na pewno szybko skopiują nasze innowacyjne rozwiązanie.