Najpierw do prezydenta Rafała Bruskiego wystąpiło Stowarzyszenie ?Metropolia Bydgoska?. Wysłało apel, aby wycofał projekt uchwały z obrad sesji Rady Miasta w dniu 26 czerwca br. Chodziło o uchwałę w sprawie porozumienia jednostek samorządu terytorialnego: Miasta Bydgoszczy, Gminy Miasta Toruń, Powiatu Bydgoskiego, Powiatu Toruńskiego, Gminy Nakła nad Notecią i Miasta Gminy Kowalewa Pomorskiego, w celu wspólnej realizacji projektu pn. ?Program działań dla miejskich obszarów funkcjonalnych Bydgoszczy i Torunia w nowej perspektywie finansowej 2014 ? 2020? w ramach Programu Operacyjnego Pomoc Techniczna.
Prezes Metropolii Bydgoskiej Piotr Cyprys napisał, że projekt nie zapewnia partnerstwa wszystkich gmin z Bydgoskiego Obszaru Funkcjonalnego wyznaczonego w opracowaniu PAN prof. Śleszyńskiego, bowiem nie ujęto w nim gmin Szubin oraz Łabiszyn, tym samym nie zabezpieczając interesu tych gmin jako uczestników w tworzeniu tego opracowania, co w konsekwencji osłabia zdolność metropolitalną Bydgoszczy. Wskazał, że wcześniejsze opracowanie sporządzone przez PAN wytyczylo dwa odrębne obszary funkcjonalne, oddzielny dla Bydgoszczy i oddzielny dla Torunia. Wskazał, że łączenie na siłę Bydgoszczy i Torunia będzie dalszą degradacją zarówno Bydgoszczy, jak i całego regionu. Ewentualny akt podjęcia uchwały uznał za sprzeczny z bydgoską racją stanu.
Rafał Bruski sprawę podjęcia uchwały uznał za na tyle ważną, że jeszcze przed sesją postanowił odnieść się do apelu, jak i przedstawić swoje racje. – Projekt wzbudza według mnie zupełnie niepotrzebne emocje. Konsekwencją podjęcia uchwały będzie powstanie dokumentów, które muszą powstać, bo inaczej zgodnie z ostatnimi wytycznymi, środki do żadnego z naszych partnerów by nie trafiły. A gdybyśmy chcieli działać indywidualnie, to kosztowałoby to nas 1 mln zł – powiedział. Stwierdził, że muszą być przygotowane dwie analizy: jedna dla bydgoskiego obszaru funkcjonalnego, druga dla toruńskiego obszaru funkcjonalnego oraz trzecia, która dotyczyłaby wspólnego spojrzenia na te dwa obszary.
Za przyczynę nieporozumień i konfliktów uznał błędny zapis, który pojawił się w dokumencie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego z 7 czerwca br., zatytułowanym: “Programowanie perspektywy finansowania 2014 – 2020. Umowa partnerstwa” , w którym czytamy, że “w przypadku województwa kujawsko-pomorskiego występuje jeden zwarty obszar funkcjonalny, w skład którego wchodzą zarówno Bydgoszcz, jak i Toruń”.
- Ten zapis powinien się zmienić. Twierdzę, że zarówno ze względów historycznych, jak i obecnych barier geograficznych (Wisła, tereny zalewowe, Puszcza Bydgoska), Bydgoszcz i Toruń nie stanowią jednego zwartego obszaru funkcjonalnego. Dlatego skieruję pismo do pani minister Bieńkowskiej, by ten zły zapis się zmienił – oświadczył Rafał Bruski. Zaznaczył jednocześnie, że w latach 2014 – 2020 dla województwa kujawsko-pomorskiego na pewno ze środków unijnych przypadnie 138 mln euro, a dodatkowe 60 mln euro prawdopodobnie. Dlatego, żebyśmy mieli gotową dokumentację, należy podjąć uchwałę, która umożliwi jej przygotowanie.
Na sesji Rady Miasta przewodniczący rady Roman Jasiakiewicz rozdarł szaty. – My, tym projektem, mówimy wprost: linia narzucona Bydgoszczy przez minister Bieńkowską jest akceptowana. Jesteśmy w ślepej uliczce na własne życzenie – ubolewał. – Po co robiliśmy w MCK-u spotkania z gminami, że razem będziemy tworzyć obszar funkcjonalny? Dzisiaj przez ten projekt mówimy, że to się wszystko odwróciło. Bo spadnie deszcz pieniędzy, ale sposób, jaki proponuje minister, byśmy o te pieniądze aplikowali jest niedopuszczalny – grzmiał. – Proszę wskazać mi podstawę prawną projektu do ZIT-ów. Nie ma. Jest tylko ogólna do ustawy o samorządzie gminnym. A przede wszystkim powołuje się na tzw. wytyczne. To niedopuszczalne – dodał. Za skandaliczny przewodniczący Jasiakiewicz uznał swoisty szantaż ministerstwa (“albo się Bydgoszcz zgodzi, albo nie dostanie nic!”). – Czy minister polskiego rządu może wywierać presję w zakresie zawierania porozumień i czy to jest zgodne z Europejską Kartą Samorządu Terytorialnego? – pytał.
W pełni ze stanowiskiem przewodniczącego rady zgodził się Stefan Pastuszewski (PiS), który stwierdził, że Bydgoszcz i Toruń powinny tworzyć odrębne obszary funkcjonalne. Podobnie wypowiedział się szef klubu PiS Piotr Król, który pogratulował prezydentowi Bruskiemu treści wystąpienia do minister Bieńkowskiej.
W odmienne tony uderzyła Elżbieta Rusielewicz (PO), która podkreśliła, że przyjęcie uchwały, w zaproponowanym kształcie, umożliwi Bydgoszczy aplikację w projektach unijnych, a na poprawę innych rzeczy przyjdzie czas później. W tym kierunku myśl dalej rozwinął Maciej Grześkowiak (MdP), który zauważył, ze Bydgoszcz nie stoi na straconej pozycji, a Janusz Czwojda (PO) wręcz zapytał, czy dyskusja dotyczy ZIT-ów (ZIT- Zintegrowane Inwestycje Terytorialne) czy pieniędzy.
Jacek Bukowski (SLD) poinformował, że to Toruń chce wspólnego ZIT-u, bo gdyby występował sam, to nie miałby szans na pozyskanie pieniędzy. – Gdy my się wycofamy, Toruń sam weźmie projekt na siebie. Jeśli my powiemy, że nie chcemy tych pieniędzy, to będzie to polityczny błąd. Będę za uchwałą, bo te dokumenty będą uczciwe, a analizy powstaną u nas, bo my jesteśmy liderem projektu – stwierdził. Takiemu stwierdzeniu przyklasnął Łukasz Kowalski (PO), który stwierdził, że ten projekt nie jest w smak Urzędowi Marszałkowskiemu.
Prezydent Rafał Bruski przyznał, że nie prawo zmusza nas do aktywności (odpowiadając przewodniczącemu Jasiakiewiczowi), ale wytyczne. – Ale my jesteśmy liderami projektu, my jesteśmy na pierwszym miejscu, my ogłaszamy przetarg na jego wykonanie, to my określimy standardy, które będzie musiał spełnić, a ja będę stawiał mu wysokie wymagania – podkreślił.
- Rzeczywistość kreowana jest przez fakty dokonane – powiedział Jacek Moniuk ze Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska. Poinformował, że Zielona Góra i Gorzów Wielkopolski złożyły dwa niezależne ZIT-y i nie ma powodu, byśmy nie byli tak samo traktowani. Natomiast Bydgoszcz pisze pismo do minister Bieńkowskiej. – To nie są scenariusze pisane w Bydgoszczy. Będziemy realizowali projekty, które nie są optymalne, a wiele z nich do tej pory rozgrywanych było wbrew naszym interesom. Chodzi o to, by struktury decyzyjne powstały w Bydgoszczy – podkreślił. – My przecież nie jesteśmy ekstremistami. Po odrzuceniu projektów oni też będą musieli podjąć działania, by to, co stoi na głowie, stanęło na nogach. To państwo tworzycie rzeczywistość, a już wkrótce będziecie musieli stanąć oko w oko z wyborcami i wytłumaczyć się z tego kroku. Chyba że nie mamy elit, które są w stanie tworzyć własne projekty – kontynuował.
Przerwał mu wiceprzewodniczący rady Kazimierz Drozd (SLD), a radny Jacek Bukowski odpowiedział, że popiera uchwałę, od 19 lat jest radnym i nigdy nie bał się konfrontacji z wyborcami. Radna Anna Mackiewicz (SLD) dodała, że nie możemy pozwolić na to, żeby Bydgoszcz była miastem pieniaczy i postrzegana jako miasto w ciągłym sporze. – Odrzucenie projektu na tym etapie nie służy miastu – stwierdziła.
Debata w tej części dyskusji wywołała duże emocje i musiał interweniować przewodniczący Roman Jasiakiewicz, który zwracając się do członków Metropolii Bydgoskiej powiedział, że zostali zaproszeni do dyskusji, a nie do oceniania radnych. – Zostaliśmy wciągnięci do dyskusji, więc mamy prawo się wypowiedzieć – zabrał głos Piotr Cyprys, prezes Metropolii Bydgoskiej. – Apelujemy, byście nie ulegali demagogii. To, co się dzisiaj dokonuje, zaważy na wiele lat. Dla wielu z was ta sprawa jest śmieszna i nic nieznacząca – powiedział zdenerwowany, widząc uśmiechy radnych.
Ostatecznie radni postanowili poprawić projekt uchwały. Przede wszystkim podkreślili, że liderem projektu jest miasto Bydgoszcz, powstaną oddzielne analizy dotyczące obszarów funkcjonalnych Bydgoszczy i Torunia, a w uzasadnieniu zaznaczono, że projekt ma charakter otwarty i nie będzie zawężony jedynie do granic administracyjnych wymienionych sześciu miast i gmin, tak żeby umożliwić uczestniczenie w nim innych gmin, będących w bydgoskim obszarze funkcjonalnym.
Taki poprawiony tekst uchwały poparło 22 radnych, a 6 z PiS-u było przeciw.