Krystyna Wielgus z Bydgoskiego Forum Ekologicznego i były poseł SLD Grzegorz Gruszka po raz kolejny na dzisiejszej konferencji prasowej protestowali przeciw budowie spalarni śmieci i przestrzegali przed wydaniem decyzji o pozwoleniu na budowę spalarni bez opracowania drugiego raportu oddziaływania tej inwestycji na środowisko. Przypomnijmy, że wojewoda Ewa Mes uchyliła decyzję prezydenta Bydgoszczy o konieczności opracowania drugiej opinii środowiskowej i przekazała prezydentowi Rafałowi Bruskiemu sprawę do ponownego rozpoznania. Grzegorz Gruszka stwierdził, że powstanie drugiej opinii środowiskowej jest niezbędne dla legalności wydania pozwolenia na budowę spalarni. To jednak opóźni realizację inwestycji o kolejne miesiące i jego zdaniem nie ma już możliwości, aby została ona zrealizowana do końca 2015 r. Jest ważne, gdyż przekroczenie terminu spowoduje konieczność zwrotu unijnego dofinansowania.

Bydgoscy ekolodzy przeciwni budowie spalarni postanowili kontrolować formalną prawidłowość realizacji inwestycji i blokować jej powstanie. Dlatego złożyli do prezydenta wniosek o dopuszczenie Bydgoskiego Forum Ekologicznego do postępowania w charakterze strony. – Słyszymy, że jest próba wydania pozwolenia na budowę bez drugiej oceny, a to duże ryzyko. Przyjdzie kontrola z Unii Europejskiej i będziemy musieli całe unijne dofinansowanie oddać – przestrzegał Gruszka. – Oczekujemy, że po dopuszczeniu nas do udziału w postępowaniu będziemy mogli składać swoje wnioski czy poprawki – dodał.

- Ciągle nie wiemy, jaka będzie technologia spalarni, jakie zostaną przy budowie użyte urządzenia, nowe czy z demobilu – wyliczała Krystyna Wielgus z BFE. – Wystosowaliśmy list do pani minister Bieńkowskiej jeszcze raz przypominający, że wielka spalarnia na 180 tys. ton w Bydgoszczy nie ma racji bytu ekologicznego i ekonomicznego. Zwróciliśmy uwagę, że ProNatura w swoim wniosku zawarła nieprawdę, bo dane dotyczące śmieci podała za rok 2008, a nie 2012 – poinformowała. Skrytykowała decyzję prezydenta, przyznającą bez przetargu ProNaturze 52 mln zł na przetworzenie odpadów. Grzegorz Gruszka dodał, że mogłoby być taniej, tak jak to się stało w rezultacie przetargu na wywóz odpadów. Nie dopuszczono jednak firm, by mogły konkurować z ProNaturą. Zdaniem Grzegorza Gruszki, trzeba było mieć swojego człowieka na czele spółki, bo będzie ona dużo wydawać pieniędzy. – Jest to swoisty skok na kasę. Chciałbym wiedzieć, ile zaufany prezydenta Bruskiego wpłacił na kampanię wyborczą i czy to jest spłata długów – pytał.

Najnowsze decyzje kadrowe w ProNaturze określił jako skandaliczne. – Wykrakaliśmy. Zabiegi byłego prezesa ZACHEM-u Konrada Mikołajskiego okazały się skuteczne. Najpierw został członkiem Zarządu KPEC-u, teraz został szefem ProNatury. Jego dokonania można dzisiaj zobaczyć, bo wielu bydgoszczan to odczuwa, gdyż straciło pracę – krytykował. – Buta, arogancja i niekompetencja, którą prezentuje pan Bruski i jego kamaryla będą w Bydgoszczy się mściły. W tak bezczelny sposób to chyba nikt w Polsce nie postępuje, że człowiek, który doprowadził ZACHEM do takiej sytuacji – to jemu się szuka pracy, jak mówią w ratuszu – stwierdził.

Działalność Platformy Obywatelskiej i prezydenta Rafała Bruskiego skwitował wyjątkowo krytycznie. – Dzisiaj w województwie Bydgoszcz jest na uboczu, a fundujemy sobie spór z Toruniem jako temat zastępczy dla nicnierobienia. Teraz za 3 mln zł będzie przeprowadzone badanie, czy razem z Toruniem, czy nie. To jest marnotrawienie pieniędzy. Przecież Platforma rządzi wszędzie, i w Warszawie, i w Toruniu, i w Bydgoszczy i nie może się dogadać – mówił zirytowany. – Jest za mało czasu, by go odwołać, a byłoby tak samo jak w Elblągu. A będzie źle jak się nie zatrzyma tych niekompetentnych ludzi, pani Ciemniak, tych doradców – wyliczał. – Powinni być menedżerowie z konkursu. Pan Głowacki, młody chłopak stał się kozłem ofiarnym, do niedawna szeregowy pracownik zamówień publicznych KPEC-u. PO i pan Bruski to symbol degradacji Bydgoszczy, buty, arogancji i nieodpowiadania na listy. Trzeba tych ludzi odsunąć od władzy, bo alternatywą jest dalsza degradacja Bydgoszczy i oglądanie tego zadowolonego z siebie Rafała Bruskiego, który nie ma pojęcia, jak powinno wyglądać zarządzanie miastem w trudnej sytuacji.