Bydgoski poeta i filozof, Marek Kazimierz Siwiec ostatnio nie zwalnia tempa. Pisze nowe wiersze, publikuje stare, uczestniczy w życiu literackim. W dniu 17 października w Salonie Hoffman, w Kujawsko-Pomorskim Centrum Kultury odbyło się spotkanie autorskie, podczas którego poeta promował swój najnowszy zbiór wierszy: Przebłysk. Wiersze londyńskie (Mamiko, 2019). Spotkanie poprowadził filozof i poeta, a prywatnie przyjaciel Siwca, Grzegorz J. Grzmot-Bilski. Prowadzący spotkanie zaprezentował fragment szkicu: W drodze ku perlistości. Uważa on, że poezja Siwca ma charakter mistagogiczny. Mistagogia to słowo używane jest na gruncie filozofii i religii chrześcijańskiej od starożytności do dnia dzisiejszego. Etymologicznie – jak tłumaczył Grzmot-Bilski – termin ten wywodzi się z języka greckiego myeo, mysterion, słowa te oznaczają „liturgiczną celebrację misterium”; mistagogeo znaczy „wprowadzać w misterium”; mistagogos – to „przewodnik, który oprowadza”. A zatem mistagogia to „wprowadzanie w treść tajemnicy”. Cóż to oznacza? Dalej Grzmot-Bilski wyjaśnia: „W czasach współczesnych naznaczonych Nietzscheańskim nihilizmem i postmodernistycznym relatywizmem nie jest łatwo pisać o egzystencji ludzkiej, która chcąc zrozumieć siebie samą, musi odnieść się do Transcendencji. Tym bardziej należy docenić poezję Siwca, który boryka się w swojej twórczości z zapoznanym duchowym wymiarem rzeczywistości”.
Autor opowiadał trochę o czasach, w których rodziły się pierwsze teksty: czyli o latach: 1987 - 1988. To był dla niego trudny czas. Z powodów politycznych został zwolniony z b. Wyższej Szkoły Pedagogicznej, stracił możliwość zarobkowania i korzystając z życzliwości znajomych wyjechał do Londynu. Młody doktor filozofii przez wiele miesięcy ciężko pracował przy remontach starych kamienic. To właśnie wtedy ukształtował się jako istotne doświadczenia rdzeń obecnej książki. Powstały pierwsze wersje prezentowanych w Salonie Hoffman utworów: Stół, The Duke of Buckingham, Doktor Kissinger, Scruff. Autor wyjawił pewien sekret, który przenikliwy obserwator odnajdzie na obwolucie książki: otóż na okładkowym zdjęciu, poeta stoi na tle domu, w którym mieszkał. Pod murem rośnie krzew róży. Pomimo, że jest końcówka grudnia widać otwierający się kwiat.
Grzegorz J. Grzmot-Bilski zauważył, że w tych wierszach pisarz wykuwa siebie na nowo, swoją duchowość. Poeta kruszy mur, a jego życie jest przecież tak delikatne jak ta róża; tak nieoczekiwanie pojawiła się na świecie, zaraz przyjdzie przymrozek, będzie po niej.
Niektóre z tych wierszy zawartych w zbiorze są zdecydowanie lżejsze, np. wiersz Jeżyk (utwór ten był wcześniej prezentowany m. in. na antenie Radia PIK w programie: Spotkania Literackie Ewy Dąbskiej). Jest to historia maskotki przywiezionej z londyńskich wojaży, tak sugestywnie przedstawiona, że przed słuchaczami wręcz pojawia się obraz tego niewinnego pluszaka.
Poeta mówił też o ciekawych ludziach, których spotkał na swej londyńskiej drodze, m. in. o Lidii Ciołkoszowej i Gustawie Herlingu-Grudzińskim. Szkoda, że nie zdecydował się przedstawić wiersza, w którym właśnie oni się pojawiają. Ciekawe, ale autor nie wydaje się być do końca zadowolony z kształtu tej książki. Zwraca uwagę, że nie udało mu się napisać jeszcze jednego ważnego wiersza. W takim też kontekście dzieło to jest skończone, bo wydane, ale wciąż otwarte, wciąż oczekujące na puentę.
Po spotkaniu głos zabrała krytyczka Hanna Strychalska. Mówiła o tym, że Przebłysk objawia się w dwóch rzeczywistościach: w codzienności i w sztuce, w rzeczywistości faktycznej i wykreowanej. Zwróciła uwagę, że Siwiec przedstawia ludzi zwyczajnych, surowych, prostych żyjących w podobnej rzeczywistości. Na sali zapanowało pewne ożywienie, gdy Strychalska użyła słów: „Prometeusze i Atlasi”. Związana z Galerią Autorską Jana Kaji i Jacka Solińskiego krytyczka mówiła też o pracy w kamieniołomach, o bardzo ciężkiej pracy, którą w warunkach zniewolenia wykonywało wielu wybitnych ludzi, m. in. młody Karol Wojtyła. Ciekawie też o twórczości Siwca wypowiedzieli się: bydgoska poetka Lucyna Siemińska i poeta Jarosław Stanisław Jackiewicz.
W jednej z ostatnich odsłon spotkania Siwiec mówił o róży, a nawet użył ciekawego zwrotu: „ręka pisząca róży”. Cóż to miałoby znaczyć? Zapewne to, że tak jak w przypadku tej róży ze zdjęcia, która niespodziewanie kwitnie, w życiu najciekawsze są przypadki, że cała ta podróż do Londynu była w istocie przypadkiem, ale takim przypadkiem, który ma dla twórcy pierwszorzędne znaczenie. Taką lekcję otrzymał też w przeszłości wspomniany znakomity pisarz G. Herling-Grudziński: gdyby nie został zesłany nigdy nie napisałby Innego świata. Róża więc rozkwita beztrosko na tle muru, ale jeszcze o tym nie wie, że przebić się przez mur jest strasznie trudno, czasami to nawet jest niemożliwe.
(bs)