– Jak bumerang wraca temat rewitalizacji Fordonu. Dzieje się tak zawsze, gdy zbliża się termin wyborów, samorządowych bądź parlamentarnych. A przecież powstał kilka lat temu kompleksowy projekt, który nosił nazwę Masterplan dla Fordonu. Dlaczego więc odwleka się rewitalizacja tej dzielnicy?
- Nie mnie należy pytać, dlaczego po wyborach samorządowych w 2010 roku, odłożono na półkę przygotowany projekt.
– Przed wyborami w minionym roku temat rewitalizacji Starego Fordonu powrócił. W roku 2016 mają się rozpocząć pierwsze prace. Najpierw zostanie przedłużonych kilka ulic i powstaną ciągi pieszo-rowerowe.
- Rewitalizacja to coś zupełnie innego niż renowacja czy remont. Rewitalizacja dotyczy czynnika społecznego. Rewitalizuje się relacje międzyludzkie, a nie budynki czy ulice. Chodzi o upodmiotowienie mieszkańców.
– W jaki sposób można ich upodmiotowić?
- Kiedy tworzono Lokalny Program Rewitalizacyjny, pieniędzy na Fordon zabrakło. Postanowiłem nawiązać kontakt z holenderską pracownią RDH z siedzibą w Poznaniu, gdyż tam powstawały bardzo ciekawe projekty rewitalizacyjne. Na rekonesans do Bydgoszczy przyjechał Huub Droogh, przedstawiciel firmy RDH. Wiadomo, że Holendrzy pasjonują się wszystkim, co związane jest z wodą – a istotną częścią Fordonu jest nadbrzeże Wisły – i zafascynowała go ta leżąca odłogiem dzielnica Bydgoszczy.
– Od fascynacji jednego Holendra do aktywizacji dużej grupy mieszkańców daleka droga.
- Awersja do działań Urzędu Miasta była w Fordonie tak duża, że ludzie nie chcieli nawet z nami rozmawiać.
– Jak przełamywano tę niechęć?
- Nieszablonowo. W sklepach i innych miejscach Holendrzy zostawiali niewielkie pocztówki z tulipanami jako ślad swojej wizyty i zaproszenie do rozmowy. Po jakimś czasie przychodzili i mówili: My jesteśmy od tych karteczek, chcielibyśmy porozmawiać.
– Sympatyczny sposób na nawiązanie kontaktu, ale chyba niewystarczający.
- Osobą nieocenioną w całym tym przedsięwzięciu był pan Czesław Rzadkosz, mieszkaniec Fordonu, dawny żołnierz-górnik, który poznał fordońskie więzienie od środka. Przecierał drogi w docieraniu do ludzi związanych z Fordonem. I rozpoczęły się rozmowy: z dyrektorem więzienia, proboszczem parafii św. Mikołaja, przedsiębiorcami i wiele spotkań z mieszkańcami. Oni wiedzieli ?co?, ale nie wiedzieli ?jak?. A Holendrzy wiedzieli ?jak?. Spisywali uwagi i przemyślenia mieszkańców, nakręcili film, ale nie po to, żeby stał na półce, ale żeby go wyświetlać i dyskutować.
– Film o Fordonie był potrzebny, żeby wywołać dyskusję?
- U nas mechanizmy związane z demokracją lokalną, z partycypacją społeczną ciągle nie działają. Przywraca się je do życia raz na cztery lata, przy okazji wyborów. Poza tym mało władze interesuje, co myśli społeczeństwo, co myślą mieszkańcy, więc ludzie są jakby uśpieni. Gdybyśmy zapytali, co sądzą o Fordonie, to byśmy usłyszeli same ogólniki. Dlatego najpierw puszczany był film, żeby poglądy osób tam się wypowiadających otwierały pole do dyskusji, zachęcały do wyartykułowania własnego zdania w tych kwestiach.
– Co wyniknęło z tych spotkań i dyskusji?
- Materiał graficzny, który mógł zostać wykorzystany przy tworzeniu miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Jego wartość polegała na tym, że nie były to przemyślenia urzędników czy wynajętych, nawet najwybitniejszych, specjalistów spoza Bydgoszczy. To były przemyślenia mieszkańców Fordonu.
– Czego konkretnie chcieli?
- Pierwsze, co ich interesowało, to nadbrzeże Wisły. Należało je splantować, żeby można tam było posiedzieć albo poleżeć na kocu, zjeść lody czy napić się kawy.
– A jak tam obecnie wygląda?
- Tragedia. Gdy byłem tam po raz pierwszy, to rzucały się w oczy jedynie puste opakowania po napoju wiśniowym, czyli koneserzy tanich trunków są tam najczęściej widziani i czasami wędkarze.
– Trochę by kosztowało miasto uporządkowanie tego miejsca.
- Maszynę do splantowania terenu jeden z fordońskich przedsiębiorców chciał nieodpłatnie użyczyć. Inny obiecał dać piasek plażowy. Była deklaracja ze strony dyrektora więzienia, że jeżeli dostarczymy narzędzia, to więźniowie będą utrzymywać tę przestrzeń w odpowiednim stanie.
– Urząd Miasta nie byłby w tej sprawie potrzebny?
- Za największy nasz sukces (mówię ?nasz?, bo do prac byli wciągnięci również prezydent wraz z zastępcą ? Wojciechem Nowackim) uważam doprowadzenie do tego, że wyłoniła się grupa lokalnych liderów. Te osoby pilotowałyby różne przedsięwzięcia. Założenie było takie, że urząd pomaga na początku, a potem się wycofuje, a mechanizm sam dalej działa. To, co tworzyliśmy w Fordonie, było zbieżne, a czasem wręcz prekursorskie w stosunku do dokonań lokalnych samorządów w naszym kraju. Mam na myśli cenne inicjatywy związane z rewitalizacją Pragi Północ w Warszawie, czy też krakowskie dokonania na osiedlach Olsza II i Ugorek.
– Ktoś to zauważył?
- Media lokalne i ogólnopolskie, a także holenderskie periodyki. To dlatego odwiedził Bydgoszcz ambasador Królestwa Holandii, przywożąc pokaźną sumę pieniędzy na projekty związane z gospodarką wodną.
– Oprócz uporządkowania nadbrzeża mieli fordoniacy na pewno również inne pomysły.
- W trakcie spotkań i dyskusji zrodził się pomysł utworzenia w Fordonie nowego kampusu UTP.
– Przy ul. Kaliskiego istnieje kampus Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego.
- Tak, lecz po całym mieście rozsiane są budynki należące do UTP. Koncepcja zakładała sprzedaż tych wszystkich nieruchomości i wybudowanie za pozyskane w ten sposób pieniądze nowego kampusu UTP, uzupełniającego ten przy ul. Kaliskiego. Nowy kampus miał powstać wokół oczka wodnego w obrębie Parku Milenijnego. Nad jeziorkiem byłaby część obiektów dydaktycznych z rektoratem włącznie, a na terenie dochodzącym do mostu fordońskiego znalazłaby się strefa rekreacyjna. UTP mogłoby wówczas stworzyć marketingowe pojęcie – ?Uniwersytet nad Wisłą?.
– Czy odbyły się rozmowy z władzami UTP?
- Na rozmowach się nie skończyło. Senat UTP przyjął ten program. Potem rektor, prof. Bukaluk, zaprezentował tę koncepcję na spotkaniu rektorów uczelni technicznych w Lozannie i spotkała się z dużym zainteresowaniem.
– To dlaczego nie jest realizowana?
- Nie wiem. Może dlatego, że nastąpiła zmiana władzy i zmiana spojrzenia na problemy Fordonu.