Robert Mielhorski jest historykiem literatury, poetą, krytykiem literackim, prozaikiem, a także profesorem nadzwyczajnym UKW. Opublikował sześć książek poetyckich (ostatnia “Poszczególność”, 2011); prozę “Rozpadlina” (1997), książkę krytycznoliteracką “Na własny rachunek. Teksty z międzyepoki 1989 ? 1995” (1997) oraz studia “Strategie i mity nowoczesności”. Stypendysta Ministra Kultury oraz Prezydenta Bydgoszczy. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i PEN Clubu.

Robert Mielhorski tak opowiada o twórczości w przesłanym bydgoszczy24 tekście:

- Zawsze byłem zdania, że pisanie jest łaską, darem. Ale takim samym darem, jaki w ręku mają szewc czy stolarz. Poezja jest taką właśnie stolarką słowa, myśli i uczuć, jest rzemiosłem, ulotnym rękodziełem. Wydaje mi się, że każdy z nas ma do opowiedzenia pewną historię, opowieść, narrację życia. Należy zrobić to starannie, z uwagą, jak się buty szyje albo pracuje w drewnie. Istotną rolę odgrywa tu spokój, z jakim rozkładamy sobie realizację tego zadania na przestrzeni całego życia. Mania pisania, drukowania i wydania książek jest mi całkowicie obca. Dziesięć do piętnastu tomików dla jednego poety to stanowczo wystarcza. Opublikowałem ich pięć, więc poniekąd jestem w połowie drogi, o ile dane będzie mi ją przebyć. Zatem, nie znoszę w literaturze, zwłaszcza poezji gadulstwa, drukowania książki za książką; należy wcześniej zastanowić się, przemyśleć słowo, które ma się zapisać. Każdy tom poezji jest jakąś kolejną sumą: przeżyć, odczuć, intuicji, myśli, refleksji. Nie sądzę, by dwa razy w roku, lub rok w rok mogło dochodzić do tego rodzaju duchowych pełnych krystalizacji i ich pełnego artystycznie wyrazu.

Kiedy debiutowałem, miałem szczęście spotkać wybitnych pisarzy, którzy zachęcali mnie do dalszej pracy, wspierali w chwilach zwątpienia. Teraz, kiedy odeszli, jestem całkowicie świadom faktu, że stali oni na straży pewnego ładu, porządku zarówno w sferze etyki i wartości, jak i myślenia o sztuce i literaturze. Scena jest na razie pusta. Niecierpliwie rozglądam się wokół, gdzie jeszcze mogę tego rodzaju autorytety odnaleźć. Czego nauczyłem się? Równowagi twórczej. Odpowiedzialności za Słowo. Myślenia o tym, co się napisało, co się pisze i co się będzie pisać, jako o Jedności. Nauczyłem się tego, że nad tekstem trzeba pracować, odkładać i wracać do niego z nowym spojrzeniem, z czystością myśli, która zastępuje niepokój twórczy. Nauczyłem się też tego, że zadaniem artysty, w tym pisarza, jest jednak potrzeba odnalezienia szyfru rzeczywistości, w jej aspekcie faktycznym, pragmatycznym, jak i duchowym, ideowym. Do tego zmierza żmudny (jednak) proces pisarski i samo dzieło. A jeśli da się – oby tak było, do odnalezienia Jedni, Całości, Ładu i Porządku w świecie.

Pisanie nie jest łatwą rzeczą w wymiarze duchowym, bo oczywiście, samo układanie słów niewiele kosztuje. Obym naukę, którą odebrałem, mógł w przyszłości przekazać innym, i od nich z kolei nauczyć się, jak skromne jest to, co po sobie zostawiamy. Więc widzieć rzecz w jej poszczególności, a potem, jako cząstkę Całości, nawet jeśli na jej kształt nie możemy wyrazić zgody ? to zadanie pisarza, zwłaszcza poety. Wykorzystać dar, nie rozproszyć go w gadulstwie. Jako dziecko miałem sposobność( kilkakrotnie) tak intensywnego czucia i przeżywania, że ? jak to dziś oceniam ? byłem blisko Całości, o krok od Niej. Dziś czerpię z tamtych doświadczeń wewnętrznych, w pewnym sensie stanowią dla mnie pewną miarę. Dostałem los, oby go nigdy nie zgubić.

Wnętrze

To przecież takie proste! Kilka plam

światła, dokładnie położonych obok siebie.

Wnętrze? ? ale ono jest tam, w środku

jak i na zewnątrz. Oba wymiary przenikają się!

Robert Mielhorski