Politycznych emocji w minionym roku nie brakowało. Mieliśmy aż dwa wieczory wyborcze: jeden w maju, drugi w październiku.

Rok podwójnych wyborów doprowadził do perturbacji na bydgoskiej scenie politycznej. Z mandatami poselskimi pożegnali się Michał Stasiński i Paweł Skutecki (niezamierzenie), Eugeniusz Kłopotek (najpierw chciał kandydować, potem się rozmyślił) oraz Teresa Piotrowska i Zbigniew Pawłowicz (emerytura).

Krzysztof Brejza zamienił mandat poselski na senatorski, głosząc wszem i wobec, że bardziej od kontynuowania aktywności w Sejmie zależy mu na zmierzeniu się z wojewodą Mikołajem Bogdanowiczem. Pojedynek ten wygrał po zdobyciu nieco ponad 79 tys. głosów (Bogdanowicz blisko 71 tys.), następnie złożył ślubowanie i… przestał pojawiać się w mediach.

Było w roku wyborczym kilka niespodzianek. Mandat poselski zdobył Jan Szopiński, gwałtownemu wyhamowaniu uległa polityczna kariera Ireneusza Nitkiewicza, natomiast twórca „strefy zdekomunizowanej”  ręka w rękę walczył o głosy wraz  z byłym pierwszym sekretarzem KW PZPR.  Radosław Sikorski startował z pierwszego miejsca na liście Koalicji Europejskiej, a sąsiednie drugie miejsce zajmował na tej liście Janusz Zemke.

Póty dzban wodę nosi

Ireneusz Nitkiewicz na pewno pluje sobie teraz w brodę. Gdyby pozostał wierny partii matce, miałby dzisiaj własne biuro poselskie. Ale wierności nie dochował. W sierpniu 2019 roku wystąpił z SLD (a pełnił funkcję przewodniczego tej partii zarówno w mieście, jak i w województwie), ponieważ uznał, że sukces wyborczy zapewni mu start z listy wyborczej Koalicji Obywatelskiej.

Sondaże przedwyborcze dawały KO w naszym okręgu cztery mandaty i tak się rzeczywiście stało. Nitkiewicz dostał czwarte miejsce na liście, czyli tak zwane biorące. Nie przewidział, że przeskoczy go z piątego miejsca lokalna działaczka PO Magdalena Łośko. Tymczasem lista SLD zdobyła w naszym okręgu aż dwa mandaty, więc jako bydgoski lider tej partii na bank zostałby parlamentarzystą.

Nitkiewicz jest największym  przegranym również z innego powodu. Ponieważ w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego o reelekcję bezskutecznie starał się Janusz Zemke, który był jego pracodawcą przez minione dziesięć lat, Nitkiewicz stracił pensję dyrektora biura europosła i musi szukać innej posady albo  zadowolić się dietą wiceprzewodniczącego rady miasta.

Zwycięstwa, ale  bez szaleństw

W zeszłym roku po raz pierwszy w naszym kraju podczas wyborów do PE padł wynik powyżej pół miliona głosów. Wielu kandydatów zdobyło wielokrotności 100  tysięcy. Tego w naszym okręgu  nie udało się dokonać.

Radosław Sikorski wygrał, ale nie w tak powalającym stylu, jak to czynił w wyborach parlamentarnych w roku 2007 i 2011, kiedy odskakiwał od rywali na niebotyczną odległość. W 2011 roku liderzy  konkurencyjnych list w naszym okręgu otrzymali od 13 do 21 tys. głosów, a Radek Sikorski … 91 tys.  Siódmy na liście PO  był wtedy Krzysztof Brejza - 12 tys. głosów

Były szef MSZ,  który otwierał w roku 2019 listę Koalicji Europejskiej, uzyskał 129,3 tys. zł głosów, a zamykającemu tę listę Krzysztofowi Brejzie poparcia udzieliło ponad 83 tys. osób.

O reelekcję powalczył w zeszłym roku skutecznie  Kosma Złotowski (103 tys. głosów), który przez całą kampanię czuł na plecach oddech drugiego na liście PiS kandydata do PE. Liczba banerów, bilbordów i plakatów w terenie wskazywała na to, że Tomasz Latos poważnie myśli o zdobyciu mandatu europosła. Jednak 53 tys. głosów to było zdecydowanie za mało. Natomiast sukcesem zakończył lokalny lider Prawa i Sprawiedliwości kampanią wyborczą do Sejmu (ponad 60 tys. głosów - o 20 tys. więcej niż w wyborach parlamentarnych 2015 r.).

Pozostali posłowie PiS poprzedniej kadencji PiS (Bartosz Kownacki, Ewa Kozanecka, Piotr Król i Łukasz Schreiber) także uzyskali mandaty poselskie.

Uzyskali, ale jeden z nich z dużymi problemami. Piotr Król na liście wyborczej Prawa i Sprawiedliwości figurował na trzecim miejscu, ale prześcignięty został zarówno przez Bartosza Kownackiego (nr 4), jak i Ewę Kozanecką, której nazwisko znajdowało się na pozycji 5.

W roku 2019 dzięki wysokiej frekwencji kandydaci zdobywali więcej głosów. Na Piotra Króla zagłosowało przeszło 350 osób mniej niż w poprzednich wyborach (10,4 tys.)

Niewiele brakowało, żeby piąty mandat poselski dla PiS zdobył Ireneusz Stachowiak, który prowadził efektywniejszą od Króla kampanię wyborczą.  Podczas liczenia głosów okazało się, że o mały włos ten mandat nie trafił do lokalnego lidera listy Konfederacji Wolność i Niepodległość. Marcin Sypniewski zdobył 17 876 głosów, ale metoda  d’Hondta preferuje większe ugrupowania.

Znacznie poprawił swój poprzedni wynik wyborczy Łukasz Schreiber (z 7 na 30 tys. głosów). To obecnie najczęściej występujący w mediach ogólnopolskich polityk PiS z naszego okręgu wyborczego.  Od listopada 2019 roku  pełni funkcję ministra w rządzie Mateusza Morawieckiego. Jest przewodniczącym Komitetu Stałego Rady Ministrów. Natomiast Paweł Olszewski występuje w programach publicystycznych jako były wiceminister infrastruktury.