Przykład idzie z góry. W ostatnich latach zrobiono trochę remontów i zbudowano nowe urzędy. Warszawska siedziba ZUS kosztowała prawie 200 milionów, a łódzka około 30. Zamiast hucznych urodzin były igrzyska dla ludu pt.: EURO 2012. A teraz mamy świetny (moim zdaniem brzydki) stadion, który służy do tego, żeby go w nocy oświetlać. Poza tym dzieje się tam niewiele.

Dzieła sztuki też są nam kupowane, choć z powodu niespełnionych oczekiwań finansowych ponad dwa miliony Polaków znalazło się na emigracji. W 2012 roku bydgoskie muzeum okręgowe kupiło obraz Leona Wyczółkowskiego za prawie pół miliona złotych. Starania o to trwały ponoć sześć miesięcy. Więc trzeba doliczyć koszt urzędników, którzy tak się starali zmarnować publiczne pieniądze na elitarne rozrywki. Płaci za to społeczeństwo, które do muzeum w większości nie zagląda. Częściej zaś na płytę lotniska. Polacy uciekają z kraju, gdzie buduje się okazałe budowle z pieniędzy ludzi, którzy nie mogą pozwolić sobie na posłanie dzieci na kolonie. To jest właśnie jak robienie remontu mieszkania, kiedy w lodówce pusto.

Ścieżki rowerowe? Cudowne ścieżki rowerowe. Emigranci myślą sobie: Wracamy do Bydgoszczy. Tam się żyje cudownie! Będziemy sobie jedli na śniadanie bruk ze ścieżek rowerowych. Na obiad ugotujemy rosół z cegieł młynów Rothera. Zamiast makaronu włoży się do garnka szyny tramwajowe. A na kolację?

Na kolację będą jaja. Ludzie rządzący tym krajem robią sobie przecież jaja każdego dnia. Polacy są niezadowoleni ze swojej stopy życiowej, ale obciąża ich się ogromnymi podatkami i kredytami. A potem buduje się za to obiekty, z których korzysta część, zwykle ta lepiej radząca sobie w życiu. Więcej ludzi słucha przecież rapu niż muzyki poważnej. Dlaczego więc zabiera się pieniądze tym, którzy mogliby kupić sobie oryginalną płytę swojego rapera, a potem finansuje się z tego filharmonie, żeby garstka odmieńców posłuchała sobie symfonii po zaniżonej cenie?

Większość teatry ogląda z zewnątrz. Popularne jest kino. Ale do kina za najniższą krajową nie pójdziesz obywatelu, bo ci zabiorą 23% podatku VAT i dopłacą ?elicie? do teatru. Za wejście do dotowanego bydgoskiego muzeum płaci się tyle, że zimą będę mógł tam chodzić tylko po to, żeby się ogrzać i skorzystać z toalety. De facto dopłacili mi do ceny biletu ci, którzy nigdy w muzeum nie byli. Kupowali rano bułki, a podatek VAT poszedł na dofinansowanie instytucji tzw. kultury. Nierzadko więcej kultury jest w pubie niż w polskim muzeum, ale przecież musi tak być! Tak twierdzą?

Samochodu obywatelu nie kupisz. Ale dopłacisz do autostrady, na którą cię nie stać. Chciałbyś większe mieszkanie? O nie! Władza wie lepiej. Kupi ci dzieła sztuki do muzeum, którego nigdy nie zechcesz odwiedzić. Z biedy będziesz jadł marnej jakości kiełbasę, a podatek wliczony w jej cenę pójdzie, na przykład, na współfinansowanie bezpłatnych studiów medycznych dla przyszłej lekarskiej elity. A kiedy już trafisz do szpitala, to dasz łapówkę, żeby w ogóle zaczęli cię leczyć przed zgonem. A w Bydgoszczy znowu chcą nam wyremontować młyny Rothera za bagatela 200 milionów. Żeby w jego cieniu sfrustrowana młodzież mogła po nocach chować się z piwem z dolnej półki sklepowej.