Czy wiosną jakakolwiek drużyna w ekstraklasie jest w stanie zatrzymać Zawiszę? – to coraz częściej stawiane pytanie w tym roku przez komentatorów piłkarskiej ekstraklasy. Za tydzień Zawisza zagra na Łazienkowskiej z Legią. Czy Legia będzie w stanie zatrzymać bydgoskich piłkarzy? Przekonamy się za tydzień. Dzisiaj w Bełchatowie miejscowi byli stanowczo za słabi, by przerwać zwycięską passę Zawiszy.
Chociaż Zawisza rozbił dzisiaj Bełchatów, początek spotkania należał do gospodarzy. Zaczęli niezwykle bojowo i aktywnie. Nie odpuszczali żadnej piłki, gorsze umiejętności piłkarskie nadrabiali ambicją i nieustępliwością zaskoczyli bydgoszczan.
Już w 5 min. po szybkiej wymianie piłki Ślusarski trafił w słupek. Ta akcja nie otrzeźwiła niebiesko-czarnych, którzy siłą spokoju chcieli przetrwać napór gospodarzy. W 11 min. znakomitą centrą w pole karne popisał się Mak, a Arkadiusz Piech nadstawił głowę i Sandomierski nie miał szans na obronę.
Strata bramki podziałała na bydgoszczan mobilizująco. Dwie minuty po stracie gola Pawłowski mógł wyrównać, ale trafił w poprzeczkę. Potem bramkarz gości pokazał, że zna swój fach. W 23 min. popisał się kapitalną interwencją po strzale Świerczoka. Minutę później ostrej próbie poddał go Mica. Potem szczęście go opuściło.
W 33 min. Alvarinho przypomniał o tym, że potrafi znakomicie wykonywać rzuty wolne. Zubas źle się ustawił, a piłka uderzona z dużą siła przez Portugalczyka poleciała z dużą rotacją i kompletnie zaskoczyła bramkarza gospodarzy.
Nie minęły dwie minuty i Zawisza prowadził. Kolejną skrzydłową akcję bydgoszczan Zubas próbował zażegnać ofiarną interwencją, ale nie utrzymał piłki w rękach po strzale Josipa Barisicia, a nadbiegający Mica nie zmarnował prezentu. Mecz w tym okresie mógł się podobać, bo obie drużyny grały “otwartą piłkę”, lecz coraz bardziej dostrzegalna była swoboda w rozegraniu piłki przez gości i to oni co chwilę tworzyli zagrożenie pod bramką Bełchatowa. Gdy w 42 min. Świerczok zdobył trzecią bramkę dla Zawiszy Zubas nie był bez winy. Strzał z dystansu wyraźnie go zaskoczył, próbował odbić piłkę, ale zrobił to zbyt późno i mocno bita futbolówka przełamała mu ręce.
Po przerwie spotkanie wyraźnie “siadło”. Bydgoszczanie kontrolowali wynik, choć bełchatowianie próbowali “szarpać”, ale ich ataki nie przynosiły zagrożenia bramki Sandomierskiego. W środku pola niepodzielnie rządzili goście. Na dodatek w 68 min. Mica odebrał “brunatnym” chęć do dalszej walki. Przejął piłkę przed polem karnym i precyzyjnym strzałem w długi róg ustalił wynik meczu na 4:1! Takie prowadzenie satysfakcjonowało bydgoszczan, którzy do końca meczu szanowali piłkę i trzybramkowe prowadzenie utrzymało się do końca meczu.
Trzy punkty zdobyte w Bełchatowie nie wyzwoliły Zawiszy z ostatniego miejsca w tabeli. Teraz jednak bydgoski zespół ma w zasięgu nie tylko przedostatni Bełchatów, do którego traci jeden punkt, ale też Cracovię i Ruch (strata 2 pkt.) i Górnika Łęczna (3 pkt.).
Za tydzień Zawisza gra w Warszawie z Legią. Trudno to było sobie jeszcze niedawno wyobrazić, ale faworyta tego spotkania trudno wskazać.
PGE GKS Bełchatów – Zawisza Bydgoszcz 1:4 (1:3)
1:0 – Arkadiusz Piech 9’
1:1 – Alvarinho 33’
1:2 – Mica 35’
1:3 – Jakub Świerczok 43’
1:4 – Mica 69’
PGE GKS: Emilijas Zubas – Adrian Basta, Damian Zbozień, Błażej Telichowski, Adam Mójta (74’ Piotr Witasik), Michał Mak, Paweł Komołow (46’ Łukasz Wroński), Patryk Rachwał (64’ Damian Szymański), Maciej Małkowski, Bartosz Ślusarski, Arkadiusz Piech.
Zawisza: Grzegorz Sandomierski – Jakub Wójcicki, Andre Micael, Luka Marić, Sebastian Ziajka (74’ Cristian Pulhac), Bartłomiej Pawłowski (61’ Sebastian Kamiński), Iwan Majewski, Mica, Jakub Świerczok, Alvarinho, Josip Barisić.
Żółte kartki: Błażej Telichowski, Maciej Małkowski (PGE GKS) oraz Sebastian Ziajka (Zawisza).
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).