Organizatorzy koncertu nie przesadzili, zapowiadając, że scenę weźmie w niedzielę  we władanie jedno z bezsprzecznie największych szaleństw tanecznych wszech czasów.

Nadkomplet to stanowczo za delikatne określenie. Amfiteatr przy Operze Nova nie jest w stanie pomieścić nawet połowy chętnych do delektowania się w niedzielny wieczór muzyką nad wodą.  Dzisiaj tłum bydgoszczan słuchał na siedząco  i na stojąco  kwartetu „Furor de Tango”, śpiewu  Carlosa Rouleta  oraz oglądał tańczące nad brzegiem rzeki pary.

- Przenosimy się do Argentyny drugiej połowy XIX wieku, do miejsca, gdzie narodził się taniec serca i duszy – zaprosiła widownię na podróż w czasie i przestrzeni  Malwina Bielicka, która wraz z Jackiem Pawlewskim prowadzi koncerty z cyklu „Rzeka Muzyki”.

Określa się umownie, że tango urodziło się w roku 1850.  Argentyna i Buenos Aires przeżywały w tamtym czasie boom imigracyjny. Imigranci pochodzili z Europy, Azji Mniejszej i północnej Afryki. - Buenos Aires nie było w stanie zapewnić  tak wielkiej liczbie imigrantów godnych warunków życia, wielu z nich żyło w skrajnej biedzie, tango było dla nich swoistą odskocznią – przybliżyła okoliczności narodzin tańca Malwina Bielicka.

- Przez długi czas mówiło się, że tango powstało w domach publicznych. Miało przez to złą sławę. Niemniej ta nieprawdopodobna magia i tajemniczość przyciągała wszystkich coraz bardziej. Tango zadało decydujący cios tańcom dworskim – dodał Jacek Pawlewski.

Dzisiejszy wieczór  z pewnością pomógł odkryć wielu mieszkańcom „słodką elegancję i prymitywną siłę” słynnego tańca argentyńskiego.