Przypomnijmy, że były minister finansów został pozwany w trybie wyborczym przez Komitet Wyborczy Polska Razem Jarosława Gowina w związku z wypowiedzią dotyczącą sfinansowania spotu ?10 lat Polski w Unii Europejskiej?, a postanowieniem z dnia 5 maja wniosek ten został oddalony przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Mecenas Maciej Marzec reprezentujący wnioskodawcę zapowiedział wówczas apelację. Otrzymaliśmy postanowienie Sądu Apelacyjnego, który oddalił zażalenie, chociaż stwierdził, iż ?nie wszystkim podniesionym w nim argumentom można odmówić słuszności?.
Komitet Komitetu Wyborczego Polski Razem Jarosława Gowina chciał zakazania Janowi Vincentowi-Rostowskiemu rozpowszechniania informacji jakoby to Unia Europejska nakładała wydatkowanie na jej promocję kwoty, jaką z publicznych pieniędzy wyłożono na spot ?10 lat Polski w Unii Europejskiej? i sprostowanie tej informacji. Lider listy PO w naszym okręgu w ten właśnie sposób uzasadniał w radiu RMF FM konieczność wydania tak olbrzymiej kwoty. Na pytanie dziennikarza, czy nie niepokoi go swoboda, z jaką rząd wydaje pieniądze na kolejne reklamówki, odpowiedział: ?Nie, to jest wymóg Unii Europejskiej?.
Sąd Apelacyjny na podstawie analizy rozporządzenia Komisji Europejskiej w tym względzie stwierdził, że pozwala ono na prowadzenie kampanii reklamowej poświęconych uruchomieniu nowego programu operacyjnego bądź efektom jednego lub kilku programów operacyjnych i nie spełnia tych kryteriów film promocyjny pt. ?10 lat Polski w Unii Europejskiej?. ?Uznanie zatem przez Sąd Okręgowy, że wypowiedzi uczestnika postępowania zawierały informacje prawdziwe było zbyt daleko idące w świetle zaprezentowanego przez strony materiału procesowego? – czytamy w postanowieniu Sądu Apelacyjnego z 7 maja.
A jednak wniosek Komitetu Wyborczego Polska Razem Jarosława Gowina został oddalony. Stało się tak mimo stwierdzenia, iż Jan Vincent-Rostowski mówił nieprawdę. Sąd Apelacyjny uznał po prostu, że jego wypowiedź nie stanowiła agitacji wyborczej. Wniosek został więc oddalony z powodów formalnych.
To rozstrzygnięcie zachęca do ustalenia, kto zadecydował o tym, że ma powstać film, którego produkcja i emisja kosztowały ponad 7 mln zł, skoro nie było takiego wymogu unijnego. Rząd nie ma na co wydawać pieniędzy?