?Zarzuty protestu są zasadne, lecz stwierdzone naruszenie przepisów Kodeksu wyborczego nie miało wpływu na wynik wyborów? – stwierdził Sąd Najwyższy i postanowienie tej treści otrzymał autor protestu.

Przypomnijmy, że Obwodowa Komisja Wyborcza we Wtelnie stwierdziła, iż Bogdan Łabęcki, startujący do Parlamentu Europejskiego z listy Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro, nie otrzymał żadnego głosu. Mieszkańcy Wtelna, którzy głosowali na niego, uznali to za dowód na fałszowanie wyniku wyborów.

?Już w trakcie trwania wyborów otrzymywałem informacje od moich sąsiadów, bo tu w tej miejscowości wybudowałem się i mieszkam od około 2 lat ? że to właśnie dla mnie poszli na wybory i na mnie oddali swoje ważne głosy. Wielkie zdziwienie nastąpiło w poniedziałek, gdy na moją kandydaturę w mojej wsi nie oddano ani jednego głosu? ? napisał Bogdan Łabęcki w proteście wyborczym, do którego dołączył sześć oświadczeń osób, które na niego głosowały.

Do zarzutu odniosła się Państwowa Komisja Wyborcza, oświadczając, że na komitet Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro oddano łącznie 3,98% ważnych głosów i ?nieprawidłowa kwalifikacja przez Obwodową Komisję Wyborczą 6 głosów oddanych na wnoszącego protest nie miała wpływu na wynik wyborów?. Natomiast Okręgowa Komisja Wyborcza stwierdziła, że opisana w proteście sytuacja nie jest równoznaczna z popełnieniem ?oszustwa wyborczego?, gdyż mogło dojść do pomyłki.

Na wniosek Sądu Najwyższego w dniu 23 czerwca dokonano powtórnego przeliczenia głosów oddanych we Wtelnie. Okazało się, że na Bogdana Łabęckiego głosowało 13 osób. Sąd uznał w tej sytuacji, że zarzuty protestu są zasadne, ale uwzględnienie tych głosów nie zmieniłoby wyniku wyborów do Parlamentu Europejskiego. ?Nie sposób natomiast stwierdzić, czy błędna kwalifikacja głosów jest następstwem celowego działania czy też stanowi wynik przeoczenia, omyłki przy ustalaniu wyników głosowania? ? czytamy w uzasadnieniu postanowienia Sądu Najwyższego.

- W stosunku do winnych konsekwencji nie wyciągnięto, bo ich nawet nie szukano. Przewodniczący komisji i jego zastępca najwyraźniej za nic nie odpowiadają. Daje to podpowiedź, że komisje wyborcze mogą robić co chcą i nikt ich ciągał do odpowiedzialności za niedociągnięcia nie będzie – konstatuje ze smutkiem Bogdan Łabęcki.