Działacze Samorządnej Bydgoszczy przypomnieli dzisiaj na konferencji prasowej w klubie Eljazz, że celem działalności stowarzyszenia jest przeciwdziałanie apatii społecznej i wzmożenie zainteresowania publicznymi sprawami przez mieszkańców. Partie reprezentują niewielkie, acz dobrze zorganizowane grupy, które nie reprezentują społeczeństwa, dlatego aktywiści Samorządnej Bydgoszczy zadeklarowali dzisiaj, że widzą potrzebę wpływania, szczególnie w gorącym okresie wyborczym, na sprawy samorządowe i zabiegają o jak największą reprezentację w radach gmin, miast i sejmiku jak największej reprezentacji ludzi nie związanych z partiami politycznymi.
Dzisiaj na konferencji poddali ostrej krytyce funkcjonowanie miejskiej spółki MWiK i podejmowanie przez statutowe organy rządzącej Platformy Obywatelskiej decyzji szkodliwych dla Bydgoszczy.
Mirosław Orłowski, wiceprzewodniczący Samorządnej Bydgoszczy stwierdził, że w latach 2000-2014 w Bydgoszczy ceny wody i oczyszczania ścieków wzrosły o 600% i wbrew zapewnieniom władz spółki nie ma szans, by zgodnie z obietnicami ceny te po roku 2012 mogły ulegać obniżeniu. Jest to niemożliwe, bo do 2029 roku następować będzie spłata wielkich inwestycji. Zapytał, czy firma, która ma 500 mln złotych długu powinna w Bydgoszczy tworzyć muzea i zamiast ograniczać nieprodukcyjny majątek inwestować w ośrodek wczasowy. – Za czyje pieniądze i po co MWiK prowadzi tak intensywną kampanię promującą prezesa Drzewieckiego? Jaki jest cel udowodnienia mieszkańcom miasta nowych teorii wodociągowych? – pytał i odpowiadał: – MWiK jest monopolistą i nie musi walczyć o klientów. Za wszystko i tak zapłacą mieszkańcy miasta, a wiemy, że MWiK nie ma atrakcyjnej oferty handlowej na zewnątrz. Mam wrażenie, że bez radykalnych zmian w dłuższym okresie MWiK będzie w sposób nieprawdopodobny drenował portfele mieszkańców Bydgoszczy – stwierdził Orłowski i wezwał do rozliczenia władz MWiK-u za nadmierną rozbudowę systemu wodno-kanalizacyjnego, zbyt wysokie obciążenie mieszkańców cenami za wodę i ścieki, niszczenie integracji Bydgoszczy z sąsiednimi gminami, niszczenie przemysłu i przedsiębiorczości.
- Nie może być tak, że ta spółka jest nieprawdopodobnie bogata, a mieszkańcy coraz biedniejsi – podsumował Orłowski.
Sławomir Michalski, przewodniczący Samorządnej Bydgoszczy wezwał do refleksji przed nadchodzącymi wyborami. – Wybory do sejmiku mogą być nawet ważniejsze niż wybór prezydenta czy bydgoskiej rady. To sejmik dzieli gigantyczne pieniądze na poszczególne miasta i gminy – powiedział. Poinformował, że Ministerstwo Infrastruktury przygotowało stronę internetową pt. Zobacz, jak Polska zmienia się dzięki Funduszom Europejskim. Dla prezesa Samorządnej Bydgoszczy z danych podanych przez ministerstwo uderza najbardziej fakt, że – jak stwierdził – pomimo przecinania wstęg i propagandy sukcesu jako Kujawsko-Pomorskie tracimy dystans do innych województw. – Kujawsko-Pomorskie uplasowało się na 16. pozycji, czyli ostatniej w wykorzystaniu dotacji UE w latach 2014-2014 na 1 mieszkańca z wynikiem 6469 zł. Bydgoszcz nawet nie osiągnęła średniej wojewódzkiej, bo na mieszkańca naszego miasta przypadło 6174 zł, czyli ok. 95% średniej wojewódzkiej. Na mieszkańca Torunia przypadło 10248 zł, czyli 158% średniej. Dysproporcja jest gigantyczna – stwierdził Michalski.
Następnie przystąpił do analizy, dlaczego tak się dzieje.- W województwie rządzi koalicja PO-PSL. Ale to Zarząd Regionu PO nadaje ton polityczny, czyli rozdaje stanowiska w sejmiku i nie tylko. I tam zapadają też kluczowe decyzje dla województwa – powiedział i przedstawił, jakie 17 członków tego zarządu reprezentuje miasta: Toruń – 5 (Lenz, Gulewski, Rak, Całbecki, Karpiński), Bydgoszcz – 3 (Piotrowska, Hartwich, Bruski), a w podziale na dawne województwo toruńskie z włocławskim i bydgoskie dysproporcja jest jeszcze większa: 11 do 6.
- Dopóki nie zmieni się Zarząd PO, to będą preferowane interesy toruńskie. To odbija się na podziale pieniędzy unijnych – wyjaśnił Michalski.
- Nie ma programu integrowania naszego województwa, a nie dopuszczamy myśli, że te działania były celowe. Bo jeśli tak, to konkluzja jest następująca: Mamy do czynienia ze sprawowaniem władzy przez siły polityczne w Toruniu na zasadzie zarządzania konfliktem. Bardzo łatwo skłócić dwie strony i bardzo skutecznie realizować własne partykularne interesy, tworzyć siłę swojego okręgu. Takiej myśli nie dopuszczamy, dlatego zwracamy się z apelem: Twórzmy wspólnotę, bo takich działań nie widzimy – skomentował Mirosław Orłowski. Przypomniał też, że przy tworzeniu województwa w tzw. traktatach przysieckich uzgodniono podział władzy w województwie. – Instytucje sfery rządowej miały mieścić się w Bydgoszczy. Co się stało ze Strażą Pożarną, Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Urzędem Celnym, Ośrodkiem Doradztwa Rolniczego? Czemu istniało przyzwolenie naszych elit politycznych na oddanie Toruniowi tych instytucji rządowych? – pytał Orłowski.
Nawiązując do koncepcji zarządzania konfliktem przez elity toruńskie Sławomir Michalski przypomniał wniosek marszałka Całbeckiego o przegłosowanie przez sejmik pozbawienia Bydgoszczy jednego mandatu radnego. – Ten mandat przeszedł do Torunia. Mój sprzeciw sejmik odrzucił. Złożyłem kasację do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Do dnia dzisiejszego nie została wyznaczona rozprawa – relacjonował Michalski i przypomniał, że teraz kandydują do sejmiku politycy PO z Bydgoszczy, którzy głosowali za odebraniem naszemu miastu mandatu: Grzegorz Gaca, Edward Hartwich i Maciej Świątkowski.
Stowarzyszenie Samorządna Bydgoszcz wezwało bydgoszczan, by w naszym okręgu w wyborach do sejmiku województwa głosować na osobę, która w mijającej kadencji jednoznacznie broniła interesów Bydgoszczy, na Romana Jasiakiewicza (SLD), natomiast w wyborach do Rady Miasta Bydgoszczy na kandydatów Porozumienia Dombrowicza.