Senator Andrzej Kobiak wystartował ze swoim blogiem bojowo na początku lutego 2014 roku. On, a raczej pracownicy jego biura rozesłali do mediów link do senatorskiego bloga. I trzeba przyznać, że Kobiak pisał zawzięcie i z pasją. Co kilka dni pojawiał się nowy wpis. A to senator pisał o skandynawskim sposobie na pijanego kierowcę, a to o Lasach Państwowych, a to znów o dyżurnym w Bydgoszczy temacie S5.
W lutym zamieszczał wpisy co kilka dni: 6, 7, 11, 14 lutego i nagle senatora zatkało. Sposób komunikowania się z wyborcami zamarł. Ani jednego wpisu więcej. Senator po prostu oniemiał. Czyżby zabawa w blogowanie okazała się zbyt czasochłonna? A może senator ma tak mało do powiedzenia, że wystarczy to, co napisał w lutym i następne wpisy pojawią się za kilka miesięcy?
Nie jest to oczywiście jakaś niezwykle ważna sprawa, ale postanowiliśmy sprawdzić, co spowodowało uwiąd sił twórczych Andrzeja Kobiaka, tak dobrze zapowiadającego się blogera.
Nasze pytanie wywołało wesołość senatora. – Właśnie siedzimy nad następnymi tekstami. Ma pan racje, że trochę to zaniedbaliśmy ? powiedział Kobiak. – Za to teraz powstaną dwa teksty. Jeden o ZIT, czyli co dalej z Toruniem i Bydgoszczą. Drugi będzie o niepełnosprawnych. W kwietniu wchodzi w życie niekorzystna dla niepełnosprawnych ustawa. Ja wnosiłem w senacie poprawki do tej ustawy. Nie zostały przyjęte. Chcę o tym opowiedzieć.
No, to mamy znów blogera ? senatora Andrzeja Kobiaka.