Spotkanie zagaiła dyrektor Miejskiego Centrum Kultury Marzena Matowska, jak zwykle entuzjastyczna i egzaltowana. Zapowiedziała niezwykłe wydarzenie, które da się streścić w dwóch słowach: Rita Gombrowicz.
Na scenę weszły cztery panie. Wszystkie udało się nam rozpoznać, ale grzeczność by chyba nakazywała przedstawienie ich publiczności przez Marzenę Matowską, która spotkanie, jak się rzekło, anonsowała. Na scenie zjawiły się: profesor Barbara Marcinkowska, Annie Trassaert, Barbara Kozber, no i rzecz jasna sama Rita Gombrowicz.Animatorką spotkania okazała się profesor Marcinkowska, tłumaczką Barbara Kozber, przedstawicielem sławnego francuskiego wydawnictwa Gallimarda Annie Trassaert, a bohaterką wieczoru oczywiście Rita Gombrowicz.
Spotkanie rozpoczęło się od prezentacji krótkiego filmu z prywatnego zdaje się spotkania Witolda Gombrowicza z Ritą i przyjaciółmi. Po kilkuminutowej projekcji Barbara Kozber opowiedziała, że Gombrowicz mówi w tym filmie, że jest egoistą i snobem, a jednocześnie zapewnia, że jest sympatycznym człowiekiem. Z kolei występująca w filmie Rita Gombrowicz twierdzi, że Witold Gombrowicz nigdy nie był agresywny. Inny uczestnik sfilmowanego spotkania , Dominique de Rouxautor, autor wielu książek o sławnych pisarzach XX wieku, pyta natomiast Gombrowicza, dlaczego nigdy nie patrzy ludziom w oczy. Autor ?Ferdydurke? odpowiada, że nie patrzy w oczy, bo jest nieśmiały i boi się być ocenianym przez innych… Ot, takie przyjacielskie przekomarzanki.
Potem było trochę poważniej, bowiem Rita Gombrowicz opowiedziała o swojej kulturowej i narodowej tożsamości. Kluczowym wydarzeniem dla niej była wojna aż z 1759 roku między Anglikami a Francuzami. W jej wyniku Anglicy zawładnęli dzisiejszą Kanadą. Francuzi stali się w Kanadzie mniejszością i w to niefortunne położenie popadli też przodkowie żony Gombrowicza. Mniejszość francuska stanowiła wówczas zaledwie 70 tys. mieszkańców.
Niezwykle ważną rolę rozjemcy, negocjatora pełnił w XVIII i XIX wieku w Kanadzie Kościół katolicki. – Elitą byli księża ? mówiła w Bydgoszczy Rita Gombrowicz. Księża szukali kompromisu między Anglikami a Francuzami. Do dziś jednak w Kanadzie jest wciąż wielu przeciwników asymilacji, między dwoma zwaśnionymi na obszarze tego kraju narodami.
W pierwszej połowie XX wieku Kościół ma tu nadal olbrzymie wpływy i w sposób znaczący wpłynął na formowanie się intelektu i duchowości Rity Gombrowicz. Przez osiem lat uczęszcza ona do szkoły zakonnej. Później studiuje w szkole jezuitów w Montrealu. Żona pisarza mówi o tych szkołach z szacunkiem i twierdzi, że między innymi im zawdzięcza swoją sumienność i determinację w pracach związanych z prowadzeniem literackiej schedy po Gombrowiczu.
Po ukończeniu studiów Rita Gombrowicz wyjeżdża do Paryża pisać doktorat o francuskiej pisarce Colette, sławnej bardziej z ekstrawaganckich zachowań niż z dokonań literackich. Przyszła żona Gombrowicza nie jest entuzjastką pomysłu pisania doktoratu o Colette, zapewniała publiczność profesor Barbara Marcinkowska, ale chce koniecznie dotrzeć do Paryża i rzeczywiście do Paryża wyjeżdża – bardziej pod pretekstem napisania doktoratu niż z chęci jego pisania. Publiczność w MCK nie dowiaduje się jednak kto i w jakich okolicznościach zaproponował Ricie Gombrowicz pisanie akurat o Colette. Trudno.
Następnie na scenie pojawił się młody człowiek, znów przez nikogo nie przedstawiony i odczytał fragmenty ?Dzienników? Gombrowicza z 1963 roku odnoszące się do pobytu pisarza w Paryżu. Autor ?Kosmosu? jest w odczytanych fragmentach jak zwykle ironiczny i głęboki zarazem. W jego tonie dominuje tragiczny komizm.
Po czym żona pisarza opowiada o spotkaniu z Gombrowiczem we Francji i wspólnym zamieszkaniu w Vence, gdzie prowadzą dom, mają psy i kota. Podobno pisarz, który w wielu miejscach swych ?Dzienników? twierdził, że nie nadaje się do miłości ani małżeństwa, potrzebował wówczas, mając już ponad sześćdziesiąt lat, rodzinnej atmosfery.
I znów odczytany został kolejny fragment ?Dzienników?, który odnosił się głównie do problemów autentyczności i szczerości w życiu i literaturze. Rita Gombrowicz powiedziała następnie, że pisarz miał dwie pasje: filozofię i muzykę. Filozofia stanowiła swoistą zbroję, bo autor miewał duszę wojownika, twierdziła pani Gombrowicz. Artystyczne ?rozchwianie?chronił autor ?Bakakaj? pojęciami filozoficznymi. Muzyka natomiast, zdaniem Rity Gombrowicz, była dla niego często inspiracją. W kilku zdaniach napomknęła towarzyszka ostatnich lat życia Gombrowicza o tym, że w Vence pisarza odwiedzili: Artur Sandauer i Sławomir Mrożek ? ten ostatni był częstszym gościem.
I znów młody człowiek odczytał fragmenty ?Dzienników? Gombrowicza. Tym razem były to już ostatnie zapiski pisarza, w których opowiada o swojej astmie, zawale serca i uporczywych zmaganiach z własną społeczną, narodową i nader skomplikowaną ? seksualną tożsamością.
Barbara Marcinkowska podziękowała żonie pisarza za olbrzymią pracę na rzecz popularyzacji dzieła Gombrowicza. Do chwili śmierci pisarz był tłumaczony na dziewięć języków, dziś tych języków jest już trzydzieści dziewięć. Profesor Marcinkowska przypomniała również, że żona pisarza jest też autorką książek o Gombrowiczu: ?Gombrowicz w Argentynie?, ?Gombrowicz w Berlinie? (choć mnie się wydaje, że druga z tych książek w Polsce ukazała się pod tytułem: ?Gombrowicz w Europie??).
Rita Gombrowicz chwaliła dokonania paryskiej ?Kultury?, podkreślała niezależność tego pisma i wydawnictwa. – Reżim się z nimi liczył ? powiedziała. Następnie była sekretarka pisarza mówiła, że przez dwadzieścia lat po jego śmierci zmagała się z reżimem komunistycznym. Chodziło o to, że komuniści chcieli Gombrowicza publikować, ale ze skrótami i ingerencjami cenzury. Pani Gombrowicz zaprezentowała się jako niezłomny obrońca dorobku pisarza przed komunistami. Nie było niestety okazji dopytać o to, jak się ma ta jej deklaracja do edycji ?Dzieł? Gombrowicza opublikowanych w 1986 roku, a zatem w PRL-u. Prawie cały Gombrowicz opublikowany został już w tamtym okresie, więc o czym mówiła wdowa po pisarzu, twierdząc, że dopiero upadek Muru Berlińskiego umożliwił ekspansję dzieł pisarza do Polski?
Minęło już prawie półtorej godziny spotkania, z czego większość czasu zajęło odczytywanie fragmentów ?Dzienników?, kiedy głos zabrała Annie Trassaert. I trudno dociec właściwie, dlaczego wystąpiła. Miała do powiedzenia tyle, że Gallimard jest wielkim wydawnictwem, mającym wśród swoich autorów noblistów, no i że publikuje także od lat Gombrowicza ? w tym tak pożądane przez pisarzy i ich spadkobierców folio, czyli tanie wydania kieszonkowe.
Spotkanie zakończyło się prezentacją filmu Andrzeja Wolskiego o Gombrowiczu. I tu przykra niespodzianka. Ponad pół godziny owego trwającego około godziny filmu wypełniają te same fragmenty ?Dzienników?’, które były przed chwilą odczytywane ze sceny w MCK. I znów widzowie usłyszeli, że Gombrowicz odczuwa mglistość swojej tożsamości, że chce stanąć ludziom kością w gardle, że w Argentynie nie ma ludzi, którzy mogliby o nim opowiedzieć itd., itp. Dlaczego widzowie musieli dwa razy wysłuchiwać tych samych fragmentów ?Dzienników??
Projekcja filmu nie została ukończona, bowiem doszło do awarii aparatury odtwarzającej i publiczność prysnęła z widowni.
Rita Gombrowicz jest niewątpliwie osobowością interesującą. O wiele spraw warto by ją zapytać. Ot, choćby o to, dlaczego wiele lat po śmierci pisarza zdecydowała się na upublicznienie jego osobistych zapisków, których raczej do druku nie zamierzał kierować. No, jeśli brzmiały tak, to pewnie nie zamierzał: ?Przyjaciółka Jadźki. 2 kurwy z Mokotowskiej, C. z Zodiaku. 9 kurew. Tancerka z Wilna. Przyjaciółka Brezów i Boya. Kurwa z tryprem. Dziewica. Poza tym: C. z Pragi, Franek, dz. w kinie, bodaj Narbuttówna. I ta z nogami w pantoflach gumiennych”.
Szkoda, że bydgoscy miłośnicy literatury nie mogli o sensowność publikacji takich zapisków z Ritą Gombrowicz porozmawiać. Fatalną decyzją, jak sądzę, było to, że prowadzenie spotkania powierzono Barbarze Marcinkowskiej. To przecież wiolonczelistka i spec od muzyki, a nie literaturoznawca czy krytyk literacki. Nie potrafiła ona nadać rozmowie z Ritą Gombrowicz ciężaru egzystencjalnego, rozmachu humanistycznego. A przecież przygoda Rity i Witolda Gombrowiczów jest fascynująca. Umierający pisarz i jego sekretarka, a za chwilę na pół roku żona. Minoderyjny Gombrowicz i młodziutka sekretarka. Biseksualny geniusz, skandalista, myśliciel, jeden z najwybitniejszych pisarzy dwudziestego wieku, w agonii, udręczony przez astmę i jego żona, opiekunka, przyjaciel! Fascynacja Rity Gombrowicz twórczością autora ?Ferdydurke?, a przecież także umiejętne prowadzenie pośmiertnie całkiem dochodowego przedsiębiorstwa Witold&Rita Gombrowiczowie. Było się nad czym zadumać i o czym porozmawiać. Ale jak to często w Bydgoszczy bywa przemknęło obok, przeminęło z wiatrem…
Krzysztof Derdowski