Co jak co, ale Rafał Bruski słowa dotrzymuje. Nie obiecywał bydgoszczanom przed wyborami w zasadzie nic i teraz nic z jego inicjatywy w mieście się nie dzieje. Nikt o rozwój Bydgoszczy nie pyta, toteż nikt nie odpowiada. Wszyscy zadowoleni. A może to tylko takie przyczajenie przed skokiem tygrysa i niebawem coś na epokową skalę makiet dinozaurów w Myślęcinku się nagle w Bydgoszczy urodzi. Może.
Niektórzy mówią: brak wizji. No ale kto tę wizję ma kształtować czy też podpowiadać prezydentowi sensowne rozwiązania. Za przeproszeniem, czy pani Anna Mackiewicz – zastępca prezydenta, czy kurator sądowy Michał Sztybel, że o innych wybitnych najbliższych współpracownikach prezydenta Bydgoszczy nie wspomnę.
Milczenie otuliło projekt zabudowy placu Teatralnego, na co miały być deklarowane przez decydentów z PO pieniądze z Ministerstwa Kultury i unijnych funduszy. Nie sposób też znaleźć choćby śladu tego projektu w budżecie miasta. O Młynach Rothera było głośno i o hałasik chodziło. To miało znamionować ruch w interesie. Milczenie otacza też lodowisko, które miało powstać koło Łuczniczki. Może to i lepiej wobec koszmarnego budowlanego projektu. Czy coś jeszcze? Spoko. Jak w Krakowie na ulicy Cichosza. Cisza.
Nieprawda, ktoś powie, jaka tam cisza. A budowa dworca, a budowa hipermarketu na Wzgórzu Wolności, a Ikea? A jaki w tym jest udział obecnego prezydenta i jego świty? Mniejszy niż zero.
Tę bydgoską ciszę zakłócił ostatnio i to w dodatku prosto z Brukseli Tadeusz Zwiefka. Szef bydgoskiej PO napomina bydgoskich SLD-owców. Wytypowali oni w tajnym głosowaniu Grzegorza Gruszkę do ?rady nadzorczej? szpitala miejskiego. A przecież on (Gruszka) w ubiegłym roku nazywał Bruskiego nieudacznikiem. Morał: Hałasowałeś Grzegorzu, to teraz masz rewanż. I tak po raz kolejny potwierdza się słuszność przysłowia o milczeniu, które jest złotem.
Zatem bez zbędnych pytań. Siedźmy cicho.