Zbigniew Ziobro spóźnił się na spotkanie z dziennikarzami prawie 40 minut i wpisał się tym samym do grona tych wielu, niestety, polityków, którzy kiepsko sobie radzą z organizacją czasu pracy swojej i innych. Z Bydgoszczy spieszył na następne spotkanie do Torunia, gdzie zapewne też się spóźnił. Oby nie był to zły omen lub falstart wyborczy tej partii.
Ziobro powiedział dziennikarzom: – Polityka przyspieszyła. Czas na weryfikację.
Następnie zapewniał, że drużyna kujawsko-pomorska stanowi mocny zespół i idzie do wyborów po to, żeby w Parlamencie Europejskim robić dobre interesy dla Polski. Mówił też o tym, że eurodeputowany musi z determinacją przeciwstawiać się, na przykład, silnemu lobby homoseksualnemu, które prawie na każdym posiedzeniu europejskiej izby domaga się uznania małżeństw homoseksualnych i przyznania im prawa do adoptowania dzieci.
Ziobro oświadczył, że europarlamentarzyści z jego ugrupowania będą optowali za Europą wolnych, suwerennych państw, przeciwko koncepcji Europy państw sfederalizowanych.
Były minister sprawiedliwości skrytykował Unię za kunktatorską i polubowną postawę wobec kryzysu ukraińskiego. Wielkie państwa europejskie gwarantowały integralność terytorialną Ukrainy, mówił Ziobro, powinny teraz wypełnić swoje zobowiązania. Przyszli europarlamentarzyści mają też, zdaniem Ziobry, pracować nad solidarnością europejską, a przeciwko partykularnym interesom największych europejskich graczy.
Kilka razy lider Solidarnej Polski wspominał o tym, że jego partia zdecydowała, że na listach nie będzie zamieszczać celebrytów czy też znanych polityków spoza regionu. Solidarna Polska postawiła na swoich lokalnych liderów i aktywistów.
?Jedynką? został zastępca prezydenta Inowrocławia Ireneusz Stachowiak, który mówił, że nasz okręg wyborczy przeżywa kryzys elit politycznych i w tym należy upatrywać przyczyn poczesnych miejsc na listach innych partii celebrytów i znanych polityków z kraju, słowem spadochroniarzy. – Dosyć spadochroniarzy ? uważa Stachowiak. Zapewnił też, że w Solidarnej Polsce w naszym regionie nie ma konfliktu bydgosko-toruńskiego. Wszyscy chcą pracować dla wspólnego dobra całego regionu. Zaapelował też o wysoką frekwencję, która w myśl zapisów ordynacji zdecyduje o tym, czy w ogóle Pomorze i Kujawy będą miały swego eurodeputowanego.
Kilka godzin przed konferencją wyborczą Solidarnej Polski odbyło się spotkanie dziennikarzy z grupą działaczy tej partii, którzy poinformowali, że występują z partii, bowiem jest ona na usługach marszałka Piotra Całbeckiego i lekceważy aspiracje Bydgoszczy. Szymon Dankowski poinformował wówczas, że z Solidarnej Polski wystąpiło 40 działaczy i włączyło się w działalność Polski Razem. Obszernie informujemy o tym w artykule pt. ?Rewolta działaczy Solidarnej Polski?.
Do tej sprawy odnieśli się zarówno Zbigniew Ziobro, jak Ireneusz Stachowiak. Ten ostatni żartował, że cała struktura Solidarnej Polski nie liczy 40 osób i stąd liczba secesjonistów jest wysoce przeszacowana. Odejście działaczy w niczym nie zakłóciło, zdaniem Stachowiaka, prac partii i jej przygotowań do eurowyborów.
Zbigniew Ziobro natomiast określił stan posiadania Polski Razem jako masę upadłościową. – Gowin nie może nawet zebrać podpisów ? ironizował. Stąd przejście do Polski Razem grupy swoich działaczy uznał za błąd i to krok nieodpowiedzialny.
Pytany przez nas o szanse wyborcze, odparł, że jest przekonany, że wynik jego partii będzie dwucyfrowy. On będzie już zadowolony, jeśli partia osiągnie 10 % głosów wyborców. Zaletą Solidarnej Polski ma być to, że z jednej strony stawia na ludzi z regionów, znanych w swoich okręgach wyborczych, a także to, że na listach znajdzie się kilka ?lokomotyw?, takich choćby jak Beata Kempa czy Ludwik Dorn.
Na kujawsko-pomorskiej liście do PE znaleźli się jeszcze: Stefan Łuczak, Mariusz Kałużny, Katarzyna Kaczmarek-Sławińska, Bogdan Łabęcki, Natalia Kotlewska, Krzysztof Czarnecki, Katarzyna Watkowska, Agnieszka Matczak, Sławomir Ciecierski.