28 lutego 2020 roku w bydgoskiej Restauracji "Co", jak prawie co roku (począwszy od 2002 roku) spotkali się bydgoscy muzycy, którzy muzyczną przygodę rozpoczynali czasami ponad pół wieku temu, ich rodziny i przyjaciele... Określenia "Dinozauary" używa od samego początku, organizatorka tych imprez Maria Nadolna...

Z jednej strony niby nic wielkiego się tam nie działo, ale spotkanie samo w sobie godne jest pochwały, bo podtrzymuje więzi towarzyskie, szczególnie muzyków, ich rodzin i przyjaciół. Dla fanów i obserwatorów to też radość, że ta grupa nadal społecznie żyje.

Fajnie, że Marii chce się chcieć. Szkoda, że podobnie jak w przypadku big beat jazzowych spotkań w ElJazzie, wielu nie korzysta z okazji do wspólnych spotkań i wspomnień.

Zbyszek Kaute wraz z Adamem Wieczorkiem i Piotrem Pociotem stanowią w tej chwili zespół nadworny Restauracji "Co" na ulicy Hetmańskiej w Bydgoszczy. Adam Wieczorek był w olimpijskiej formie i jego spacery z saksofonem po estradzie i wśród publiczności w trakcie takich hitów jak na przykład "Without You" to mistrzostwo świata w kategorii muzyka rozrywkowa w lokalu.

Adam na plakacie występuje jako Adam Hill (nawiązanie oczywiście do Benny Hilla!). Nieobecny Zbyszek Kaute jest Zbyszkiem Melodią, a Piotr Pociot w roli klawiszowca i wokalisty to Piotr Pan. Każdy lokal może pozazdrościć takiego tria! Chyba z powodu absencji Zbyszka Kaute postaram się kiedyś porównać moje wyobrażenia ze stanem rzeczywistym i wybiorę się tam, aby ich obejrzeć i posłuchać w komplecie.

Na pewno nie do połowy kwietnia. Post z nieco innymi potrzebami ducha mnie się kojarzy. Sam termin piątkowego spotkania dinozaurów też przypadł niestety (i to tradycyjnie) już po zakończeniu karnawału. Niezastąpiona organizatorka Maria Nadolna ma, jej zdaniem, ku temu racjonalne powody. Muzycy w karnawale są bardzo zajęci i dlatego zebranie ich jest bardzo, bardzo trudne albo wręcz niemożliwe. Gdyby nawet przyjąć to do wiadomości, to szkoda że wielu z tych, których obecności wypatrywano, nie zostali niestety na sali zauważeni.

Na tej prywatce, jak to tym razem nazwała Maria, było ponad 30 osób (zbiorowe zdjęcie chyba pozwoli to uszczegółowić, bywalcy facebooka mogą to uczynić bez problemu).  Zauważono więc gospodynię Maję Nadolną, Adama Wieczorka wraz z Ingrid. Tu warto nieśmiało rozpocząć plotkę o tegorocznym (ponownym po 4 latach) muzycznym spotkaniu w Orzechówku, w gminie Ryńsk (dawniej Wąbrzeźno). Autorem miłej pogłoski o mityngu jest sam Adam, a to zwiększa jej prawdopodobieństwo. Był Tolek Dudziński, który tym razem nie czarował Elvisowym repertuarem, bo Piotr Pociot, nieźle zresztą wystrojony na króla rock`n`rolla, wyręczył go tym razem. Na sali od samego początku również Krzysztof Drobniewski (wieloletni gitarzysta grupy Nietoperze) wraz z małżonką, Leszek Agaciński (były wokalny Temperament), odliczający czas do swojego kolejnego powrotu na estradę. Była Pani Krystyna Lewicka-Ritter, dziennikarka i entuzjastka folkloru, która zasłynęła lubelskim strojem ludowym podczas imprezy w Orzechówku w sierpniu 2016 roku, był Adam Szatkiewicz, tancerz, który wraz z małżonką brylował w efektownych tańcach w tymże samym Orzechówku przed laty. Miło było porozmawiać z "Kondziem" Kaczmarkiem, nadal bardzo aktywnym bębniarzem. Było jeszcze wielu sympatycznych ludzi, których na pewno Maja Nadolna potrafi nie tylko nazwać z imienia i nazwiska, ale zapytać ich ze znajomością zagadnień, a co tam u Ciebie. Przede mną więc studiowanie zbiorowego zdjęcia, które Maja po pieczołowitym rozstawieniu nas w kadrze wykonała własnym tabletem.

Dla mnie wzruszającym momentem było poznanie Pani Alicji Moszkiewicz, siostry nieodżałowanego śp. Henia Szcześniaka, kultowego muzyka bydgoskiego, który przed laty tak przedwcześnie nas opuścił. Heniek, klawiszowiec i klarnecista, zaistniał na estradzie i w sercach przyjaciół, i fanów w grupie Błękitni, grającej od połowy lat 60. w klubie na pierwszym piętrze Poczty Głównej na ulicy Jagiellońskiej, pod kierownictwem Pana Bogusława Chabowskiego .Mam nadzieję, że z bezcenną pomocą Pani Alicji uda się dopisać choćby kilka jeszcze szczegółów muzycznej biografii Heńka (spoczywa na cmentarzu przy ulicy Tańskich na bydgoskich Prądach) nie tylko z czasów Błękitnych, ale i kompletnie zapomnianych Wodniaków z klubu "Wodniak" przy ulicy Marcinkowskiego w Bydgoszczy.

                                                                          Leszek is back!

Parę minut po godzinie 22 Adam Wieczorek wywołał do mikrofonu Leszka Agacińskiego, który przygotował kilkautworowy set, zgodny z tematem muzycznej prywatki, czyli utwory amerykańskie z szeroko pojętej szuflady - amerykańska muzyka rozrywkowa. Leszek tremę przykrywał kontrolowanym luzem i już po chwili rozpoczął od "Besame mucho". Adam jako  rasowy sideman wziął saksofon i dołożył te aranżacyjne przyprawy. Kiedy już nieco rozluźniony Leszek zapytał, czy może być również "Crazy", publiczność z entuzjazmem przytaknęła i za chwilę ta niesamowita melodia popłynęła. Leszek śpiewał uważnie, nie szarżował, w końcu jak sam zaznaczył miał 50 lat przerwy. Jeśli doliczyć wtorkowe wieczory (w ramach reaktywowanego Big Beat Jazz Clubu) w Eljazzie sprzed kilku lat, to niekoniecznie aż tak wiele...

Kolejny evergreen, który zaserwował Leszek to "Adios Amigos" z repertuaru niezapomnianego mistrza Jima Reevesa, a potem "Love Letters", w domyśle z dorobku Elvisa Presleya, choć to przecież szlagier z dziesiątek, jeśli nie setek interpretacji...

Przed ostatnim utworem pozwoliłem sobie przypomnieć zebranym, że ten dzisiaj, jakby skromny amator Leszek Agaciński, 17 lipca 1966 roku wraz Jurkiem Pulcynem, jako wokaliści bydgoskiej grupy Temperamenty, zdobyli w Gdańsku 4. miejsce w kraju w ogólnopolskim finale WFMN czyli Wiosennego Festiwalu Muzyki Nastolatków. Przed nimi na pudle byli tylko Skaldowie, Blackout i wrocławskie Nastolatki... Niezapomniane chwile chwały bydgoskiego big beatu z gitarą solową Andrzeja Szeligi w roli głównej!

Leszek swój występ zakończył nieśmiertelnym "My Way", kojarzonym przede wszystkim z Frankiem Sinatrą.

Adam i Piotr kontynuowali podawanie muzycznych dań, a były również i te bardzo smaczne na stołach. A więc do zobaczenia za rok, a może trochę szybciej w Orzechówku!