- Nie jesteśmy populistami. To jest opinia pana prezydenta Bruskiego, z którą się gremialnie nie zgadzamy – oświadczył Mariusz Krupa, prezes stowarzyszenia ?My Bydgoszczanie?, otwierając spotkanie, które odbyło się 21 maja w siedzibie Zarządu Regionu NSZZ ?Solidarność?.

Stowarzyszenie od marca domaga się obniżki cen za wywóz śmieci, które, zgodnie z decyzją Rady Miasta, mają od lipca wynosić 25 zł miesięcznie od osoby bądź połowę tej kwoty, jeśli odpady zostaną posegregowane.

Do udziału w spotkaniu zostali zaproszeni radni miejscy, gdyż chce się ich przekonać do poparcia obywatelskiego projektu uchwały, który zakłada zmniejszenie stawki na wywóz śmieci do 6,50 zł (13 zł bez segregacji) od osoby miesięcznie. Do chwili obecnej projekt ten poparło blisko 5 tys. mieszkańców. Radnych przybyło trzech: Janusz Czwojda z PO, Piotr Król z PiS oraz Jacek Bukowski z SLD. Nie było żadnego reprezentanta klubu radnych Miasto dla Pokoleń, związanego z byłym prezydentem Bydgoszczy Konstantym Dombrowiczem.

Oprócz radnych w spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele firm zajmujących się wywożeniem śmieci i zostali poproszeni o przedstawienie swojego poglądu. Grzegorz Hoppe, prezes zarządu firmy REMONDIS, krytycznie ocenił ustawę, która wymusiła na gminach przeprowadzenie ?rewolucji śmieciowej?, ale jaka by ona nie była stanowi obecnie obowiązujące prawo. Ustawa ta mówi, że system gospodarowania odpadami ma być systemem non profit, a więc środki zebrane od mieszkańców mają służyć jedynie pokryciu jego kosztów.

Prezes REMONDIS-u przypomniał, że średnia cena wywozu śmieci, która została wskazana przez firmy wyłonione przez miasto w przetargu, wynosi 6,13 zł od osoby, ale – jak wyjaśnił – to jest tylko cena logistyki transportu odpadów, a przecież na ostateczną cenę złożą się też inne składniki, m.in. zagospodarowanie odpadów. Tymczasem miasto arbitralnie zadecydowało, że śmieci komunalne mają być odwożone do spółki miejskiej ProNatura.

Ta decyzja, zdaniem Grzegorza Hoppego, znacząco wpłynie na wysokość kosztów. – Można powiedzieć, że 12,50 jest kwotą dobrze wyliczoną, tylko przyjęte koszty nie były dobrze wyliczone ? stwierdził. W czym rzecz? W mieście ustalono, że koszty logistyki transportu muszą się zmieścić w kwocie 100 mln zł. Natomiast z ofert złożonych przez firmy przewozowe wynika, że koszty transportowe będą znacznie niższe.

- Skoro w przetargu publicznym z założonych 100 mln mamy tylko 66 mln, to czy nie trzeba było również ogłosić przetargu na zagospodarowanie odpadów, a nie powiedzieć, że idzie na to 51 mln i przekazać te pieniądze do własnej firmy? – zapytał, a właściwie zasugerował prawidłową odpowiedź prezes REMONDIS-u. – I za to zapłacą mieszkańcy ? dopowiedział Mariusz Krupa.

W ten sposób złamano ustawę o finansach publicznych, uważa Grzegorz Hoppe i zadał retoryczne pytanie: – Czy nie byłoby przejrzyściej, gdyby na zagospodarowanie odpadów też był przetarg? Jego zdaniem, zamiast 51 mln mogłaby być wtedy całkiem inna kwota, gdyż konkurencja w odróżnieniu od monopolu wymusza obniżanie cen.

Według Grzegorza Hoppego, w obecnej sytuacji stawka na osobę może być obniżona jedynie o 3 zł, gdyż w wyniku przetargu mniejsze będą tylko koszty transportu, a nie uległy zmianie koszty obsługi administracyjne (25 nowych etatów w Urzędzie Miasta) oraz ceny narzucone za odbiór śmieci przez spółkę miejską ProNatura.

- Gdyby nic nie zmieniać, realna stawka to 9,50 zł, czyli nie to, co państwo proponujecie, gdyż system musi być domknięty – stwierdził prezes Hoppe, uznając stawkę zgłoszoną w projekcie obywatelskim za odbiegającą od realiów. Przypomniał też obecnym, że zgodnie z prawem, miasto może co trzy miesiące zmieniać uchwalone stawki, jeżeli z kalkulacji finansowej wyniknie, że jest to możliwe.

Bogdan Dzakanowski ujawnił, że z rozmów z mieszkańcami wynika, iż średnio płacą obecnie miesięcznie 13 zł za niesegrowane śmieci i trudno im zrozumieć, z jakiego powodu za to samo mają od lipca płacić o 100 proc. więcej. Niestety, prezydent Bydgoszczy odmawia spotkania ze Stowarzyszeniem My Bydgoszczanie, które chce wyjaśnić tę tajemnicę. Podjął się jej wyjaśnienia prezes Hoppe, który stwierdził, że obecnie zarówno jego firma, jak i konkurencyjne, zawożą tam odpady, gdzie jest najtaniej, a od lipca będzie to niemożliwe. ? Będzie jedyna właściwa firma, po jedynie właściwej cenie – powiedział.

Wówczas szef przedsiębiorstwa Corimp, Jacek Fifielski, zakomunikował, że w rozporządzeniu do ustawy śmieciowej ustalone są wymogi, jakie spełniać powinna regionalna instalacja do przetwarzania odpadów komunalnych. – Nasz miejski RIPOK tych wymogów nie spełnia i jestem ciekaw, jak ProNatura wykaże się wymaganym poziomem odzysku, który będzie ją obowiązywał już od lipca ? powiedział prezes Corimpu.

Jego wypowiedź rozwinął prezes REMONDIS-u. Zgodnie z ustawą, regionalną instalacją do przetwarzania odpadów komunalnych może zostać tylko taka instalacja, która dysponuje najlepszą dostępną technologią i przetwarza odpowiednią ilość odpadów. – A to, co posiada firma ProNatura, to jest tak zwany kopiec bioenergetyczny, czyli kwatera, na której składowane są i odgazowywane odpady. Trudno powiedzieć, że to jest najlepsza dostępna technologia ? zakpił Grzegorz Hoppe. Przekazał też inną niepokojącą informację.

Polska musi wypełnić obowiązek nieskładowania odpadów biodegradowalnych, powinno się je neutralizować. – Sprawdziliśmy, że przez ostatnich pięć lat firma ProNatura zeskładowała na tym kopcu 310 tys. ton odpadów biodegradowalnych i nie ustabilizowała ani jednej tony. Teoretycznie rzecz biorąc, firma ProNatura powinna wziąć na siebie obowiązek zapłacenia potencjalnych kar, ale ponieważ ProNatura w stu procentach należy do miasta, te kary zapłacą mieszkańcy – powiedział prezes REMONDIS-u.

Z tego względu prezes Hoppe uznał za błąd wskazanie instalacji, która nie spełnia wymogów technologicznych oraz niedopuszczenie konkurencji, która dysponuje instalacjami, odpowiadającymi wszystkim normom. – To dziwna sytuacja, a na pewno nie oznacza wolnego rynku i demokracji ? podsumował.