Rewolucja Strajku Kobiet w Bydgoszczy trwa. Ponad 100 uczestniczek protestu zablokowało dzisiaj ulicę Gdańską.

Zgodnie z zapowiedziami w mediach społecznościowych plan rewolucji Strajku Kobiet w Bydgoszczy na najbliższe dni zakładał dzisiaj o godz. 16.00 blokadę ulicy Gdańskiej.

Zamierzenie udało się protestującym kobietom w pełni zrealizować. Ulica Gdańska przed godziną 16:00 została zablokowana przez około 100 manifestantów, głównie młodych kobiet, członkiń lub sympatyczek Stowarzyszenia Stanu Równości i Bydgoskiej Manify.

Skandowanie haseł: "Trzeba było nas nie wk...wiać!", "Rewolucja jest kobietą", "Myślę, czuję, decyduję", "J...bać PiS", "Naszą siłą solidarność", "Wypierdalać", motywowało uczestniczki do protestu.

Licznie na miejscu demonstracji stawili się policjanci. Na początku manifestacji wylegitymowali prowadzącą zgromadzenie, tzn kobietę, która poprzez megafon i wykrzykiwane hasła była łatwa do zidentyfikowania jako primus inter pares zgromadzenia. Policjanci poinformowali o rygorach stanu epidemii i poinformowali o szczególnej odpowiedzialności, która spoczywa na organizatorach zgromadzenia. Na takie postawienie sprawy, policjanci dowiedzieli się od legitymowanej, że manifestacja nie ma organizatorów i odbywa się "spontanicznie". Wobec policyjnej przestrogi primus inter pares manifestacji powiadomiła zgromadzonych, że wobec poczynionego ustalenia, że policja może osobę z mikrofonem traktować jako organizatora manifestacji, "mikrofon będzie krążył".

Po przyjęciu tej konwencji dla postronnego obserwatora, manifestacja mogła wydawać się iście gombrowiczowskim przedstawieniem. Policja przez megafon nadawała nagrany wcześniej komunikat zaczynający się od słów: "Uwaga, policja informuje..." W nadawanym w eter komunikacie policja powiadomiała, że mamy stan epidemii i musimy zachować dystans społeczny, a najlepiej zostać w domu i że musimy o siebie dbać, a także chronić siebie i swoich bliskich. "Prosimy o opuszczenie tego miejsca. Prosimy, aby dla własnego bezpieczeństwa pozostać w domach!" - płynęły z odtworzenia nagrane słowa prewencyjnego komunikatu.

Zgromadzeni byli jednak głusi na te wezwania. "Rewolucja jest kobietą", "Trzeba było nas nie wk.. rwiać" - odpowiadali zgromadzeni. Policjanci od czasu do czasu podchodzili do wybranych demonstrujących kobiet, by je wylegitymować i spisać. Te policyjne czynności nie napotykały na opór poddawanych legitymowaniu.

Mimo że w planie dzisiejszej demonstracji było zablokowanie głównych bydgoskich rond: Jagiellonów. Fordońskiego i Grunwaldzkiego, to z tego zamiaru spontanicznie zrezygnowano i ponad 100 uczestników manifestacji pomaszerowało na plac Wolności. Tam, na wysokości kościoła Św. Apostołów Piotra i Pawła, ponad 20 młodych kobiet rozsiadło się na torowisku i blokada przejazdu tramwajów ulicą Gdańską była kontynuowana. W czasie postoju na placu Wolności pojedynek na słowa trwał dalej. Z policyjnego megafonu płynęły przestrogi o charakterze prewencyjnym epidemicznym ("Chroń siebie i swoich bliskich", "Prosimy o opuszczenie tego miejsca. Prosimy, aby dla własnego bezpieczeństwa pozostać w domach!"), jak również ostrzegające przed tym, że łamiący przepisy narażają się na odpowiedzialność karną.

Riposta protestujących została uzupełniona o skandowanie haseł dodatkowych:  "My jesteśmy rewolucją". "Dość represjom politycznym",  "Hej, hej, aborcja jest OK!".

Protestujący z placu Wolności nie zdecydowali się iść dalej. Zawrócili. Po dotarciu ponownie pod biura posłów PiS przy Gdańskiej 10 oświadczyli, że są zestresowani i zmęczeni, po czym powoli się rozeszli...