Tomik Jana Wacha – „ Miłość bierze się z gry światła”, Galeria Autorska Bydgoszcz 2005, rozpoczął i otworzył serię poetycką, która trwa do dzisiaj i w której poeta wydał jeszcze kilka książek. Ostatnią jest nowy tomik „Jesion runął dokładnie jak chciałem” Galeria Autorska Bydgoszcz 2020.

Zbiór nieduży, ale nie w ilości zalety. Właściwie tomik ten mógłby mieć tytuł „Dedykacje”, każdy bowiem wiersz przypisany jest do konkretnej osoby, lub rzeczy, w kilku przypadkach pewnym zbiorowościom, grupie przyjaciół. Wiersz tytułowy inaczej znaczy wśród wierszy zbioru, i innego znaczenia nabiera  jego tytuł, od którego tomik wierszy Jana Wacha pożyczył nazwę dla całości. Czytając go metaforycznie, odczytując intencję autora, jako spokojną konstatację: to chciałem powiedzieć i napisałem, tak właśnie miały wyglądać te wiersze i ręka mi nie zadrżała. Są takie […] „dokładnie jak chciałem”. Jakkolwiek poeta zwraca się do wybranych przez siebie odbiorców, jakby zakładając, że poezja jest dla nielicznych, /”…niektórzy lubią poezję”/, i przekraczając nawet postulat awangardy o robotnikach dwunastu, to można na pewno stwierdzić, że krąg odbiorców wierszy Jana Wacha nie musi być skrajnie mały. Poeta pisze jasną frazą, nie szyfruje swoich treści, często sięga do rymu, w tomach poprzednich stosował formy zbliżone do piosenki z rytmicznością i refrenami. W tomie tym, jak choćby w wierszu „Zrywanie jabłek”, bawi się językiem, stosuje instrumentację głoskową. Wprowadza elementy humorystyczne do poważnych tematów jak w wierszu „Żebrząc o śmierć”, którego dalekim echem byłby wiersz A. Bursy  - „Kopniaki”: „… więc zapragnął przynajmniej poetycznej śmierci/ rzucił się pod samochód/ i oberwał tęgiego kopniaka od szofera.”    

                Znamiennym tekstem jest „On zawsze był wycofany”, dedykowany przyjaciołom poetom. Znamiennym, bo pokazuje jak widzi siebie sam piszący: bez złudzeń, i to od samego początku. Nie liczył nigdy, że będzie w pierwszym szeregu, umieszczanych na listach rankingowych pokolenia. Był zawsze sobą i taki miał być jego program artystyczny, swoista Ars poetica, bo zawsze […] „Starannie dbał/ aby we wszystkim co robił/ przypominać jedynie siebie.” Trudno zatem dla Jana Wacha odnaleźć jakichś antenatów, przypisać go do modnych szkół i prądów. Jak widać z założenia, nikogo naśladować nie chciał, od początku pisania chciał być tylko sobą. Może najbliżej byłoby mu do autentystów spod znaku St. Czernika. Dalszymi ciągami rozważań na te tematy byłby wiersz „Międzysłowia”, dedykowany J. Solińskiemu. Tu padają istotne słowa: „…to co nieuchronne i tak się wydarzy.” I czy warto podejmować ten niewątpliwy trud zapisywania, na które to pytanie poeta odpowie w zakończeniu wiersza, że nawet śladowe ilości sensu są tą nagrodą za chwile poświęcone namysłowi. Jest też poeta bacznym obserwatorem rzeczywistości, gdy z okna pociągu odczytuje zanikający napis na wiadukcie. I na kanwie tego zdarzenia buduje wiersz, palimpsest istnienia, gdy autorka napisu chcąc powiadomić świat o swojej obecności, nie zakładała, że ten zostanie zmyty przez deszcz, a potem zamalowany nachalną reklamą proszku do prania.  

Warto czytać wiersze Jana Wacha, warto do nich wracać, i to dobrze, że Galeria Autorska, co jakiś czas przypomina o jego istnieniu wydaniem kolejnego zbioru. Może warto wznowić „Nekrologi poetyckie” /1980/, poetyckie miasto umarłych, nawiązujące do tomu E.L. Mastersa. Najzupełniej głucho o niektórych liderach z list pokoleniowych „Nowej prywatności”, a Jan Wach pisze i wydaje. Czytajmy jego wiersze. Czytajmy dobrych poetów.

                                                                                                               Krzysztof Grzechowiak

 

Jan Wach, Jesion runął dokładnie jak chciałem, Galeria Autorska J. Kaja i J. Soliński, Bydgoszcz 2020

Jan Wach, fot. Krzysztof Szymoniak