Bydgoski Oddział Polskiego Towarzystwa Filozoficznego przy współpracy Instytutu Filozofii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego zaprasza  na SYMPOZJUM FILOZOFICZNE – RELIGIA A IDOLATRIA,  dotyczące książki prof. dr. hab. IRENEUSZA ZIEMIŃSKIEGO Religia jako idolatria. Esej filozoficzny o nieuchronności elementów idolatrycznych w religii. Sympozjum odbędzie się  17 września 2020, czwartek, o godz. 16:45 w sali „Pamięć Bydgoszczan” w Bibliotece Uniwersyteckiej UKW.

PROGRAM:

  • Wprowadzenie do książki - prof. dr hab. Ireneusz Ziemiński (Uniwersytet Szczeciński)
  • Głosy o książce:
  • Dr hab. Daniel Roland Sobota (prof. IFIS PAN): Rozważania polemiczne wokół idolatryczności religii. Apofan/atyzm, idiosynkrazja i sprzeczność perfomatywna
  • Dr hab. Jarosław Jakubowski (IF UKW): Powrót idola. Uwagi o książce Ireneusza Ziemińskiego "Religia jako idolatria"
  • Dyskusja 

Organizatorzy proszą uczestników sympozjum o zabranie ze sobą maseczek ochronnych.

-------------

Wprowadzeniem do sympozjum niech będzie tekst autorstwa prof. Ireneusza Ziemińskiego z okładki książki [fragmenty pochodzą ze stron 188-189], streszczenie eseju filozoficznego o nieuchronności elementów idolatrycznych w religii "Religia a idolatria" i "Posłowie" ks. dr. hab. Mirosława Pawliszyna, prof. UWM.

Ireneusz Ziemiński

Religię można uznać za przedsięwzięcie niemożliwe; z jednej bowiem strony jej celem jest oddanie należnej czci temu, co absolutnie święte i nieskończone, z drugiej – cel ten można realizować wyłącznie dzięki posłużeniu się skończonymi i materialnymi obiektami, należącymi do sfery profanum. Ukierunkowana na to, co nieskończone – religia osiąga zawsze tylko to, co skończone; mimo to wnosi do życia orzeźwiający powiew nieskończoności i absolutu, nadając wszystkim ludzkim upadkom i klęskom specyficzny – chciałoby się powiedzieć – święty (boski) blask. (…) Idole religijne funkcjonują w ludzkim życiu podobnie do metafor, niezbędnych w myśleniu, także naukowym. W korzystaniu z nich nie ma nic zdrożnego dopóty, dopóki człowiek zdaje sobie sprawę, że nie powinien ich rozumieć dosłownie. Idole religijne stają się niebezpieczne dopiero wtedy, gdy wierzący zaczyna je utożsamiać z obiektem religii, oddając im niezasłużoną cześć. Dopóki jednak ludzie są świadomi ich nieadekwatności względem sacrum, dopóty idole mogą służyć jako wygodne narzędzie nawiązywania z nim kontaktu. Przy takim rozumieniu idolatrii nie tylko nie musi ona niszczyć religii, lecz wydaje się jej niezbywalnym elementem. (…). Bardziej groźna idolatria okazuje się dopiero wtedy, gdy zostanie odniesiona do niektórych osób czy instytucji religijnych, które nie tylko przysłaniają Boga, lecz – uzurpując sobie prawo do występowania w Jego imieniu – w gruncie rzeczy Go detronizują i zastępują.

                                                                                      * * *

Ireneusz Ziemiński

Religia jako idolatria

Esej filozoficzny o nieuchronności elementów idolatrycznych w religii

 

Streszczenie

Jednym z głównych zagrożeń każdej religii jest idolatria, polegająca na oddawaniu czci skończonym obiektom, niesłusznie utożsamianym z Bogiem (najwyższą świętością). Zjawisko to jest dosyć powszechne, człowiek religijny bowiem usiłuje za wszelką cenę nawiązać kontakt z obiektem swojej czci. Efektem tych dążeń jest tworzenie rozmaitych obrazów Boga, które mają Go czynić zrozumiałym i bliskim; skoro jednak Bóg (jako byt absolutnie transcendentny) może być poznany jedynie za pośrednictwem symboli i metafor, to powstaje groźba, że tworzone przez ludzi Jego obrazy staną się z czasem faktycznym (i jedynym) przedmiotem religijnej adoracji. W ten sposób religia przeradza się w idolatrię; zamiast kultu Boga (świętości) staje się kultem Jego skończonych, światowych wizerunków.

Oprócz obrazów Boga, które Go przysłaniają, przejawem idolatrii jest także święta przestrzeń (miejsce szczególnych łask, udzielanych przez Boga), święty czas oraz święte osoby (które zostały obdarzone przywilejem obcowania z Bogiem lub głoszenia Jego prawdy). Idolem może się także stać instytucja religijna, która uzurpuje sobie prawo do występowania w Jego imieniu, zwłaszcza w sensie pełnienia Jego woli. Najbardziej jaskrawym przykładem jest Kościół rzymsko-katolicki, który uzurpuje sobie prawo do posiadania pełni środków, niezbędnych człowiekowi do uzyskania zbawienia. Powołując się na (otrzymaną od Boga) władzę kluczy do Królestwa Bożego, Kościół rzymsko-katolicki w istocie rzeczy przejmuje Boże prerogatywy odpuszczenia grzechów a także udzielania nadprzyrodzonych łask. Dodatkowym kłopotem jest to, że Kościół ten wierzy w realną obecność ciała i krwi Chrystusa w eucharystii; w ten sposób dalsza obecność Chrystusa w świecie uzależniona jest od wypowiedzenia formuł eucharystycznych przez upoważnione do tego osoby. W ten sposób Kościół rzymsko-katolicki przejmuje pełnię władzy nad Bogiem i Jego działaniami w świecie. Zmienia się zatem relacja między Bogiem a Kościołem: to nie Bóg czyni możliwymi działania Kościoła, lecz Kościół umożliwia działania Bogu. Zmienia się także rola poszczególnych elementów doktryny chrześcijańskiej: nie Chrystus Zmartwychwstały jest rzeczywistym Zbawicielem świata, lecz Chrystus Eucharystyczny, nad którym pełnię władzy sprawuje katolicki kler. W ten sposób instytucja religijna przestaje być narzędziem kultu, stając się jego rzeczywistym obiektem.

 Proces przekształcania religii (kultu Boga jako absolutnej świętości) w idolatrię (oddawanie czci Jego skończonym reprezentacjom) jest nieuchronny; jeśli bowiem człowiek ma poznać przedmiot, któremu oddaje religijną cześć, to musi wytworzyć sobie Jego skończony obraz. Żaden znak jednak, który ma reprezentować Boga, nie jest Jego wiernym wizerunkiem, bardziej Go bowiem zasłania niż odsłania. Sytuacji tej nie zmieni nawet objawienie się Boga człowiekowi; jeśli bowiem ma On zostać przez człowieka rozpoznany, to musi się objawić za pomocą znaków rozpoznawalnych przez człowieka. Znaczy to, że musi się objawić nie takim, jakim jest w swej wewnętrznej istocie, lecz takim, jakiego mogą Go pojąć ludzie. Nawet Bóg zatem, chcąc objawić się człowiekowi, musi przybrać postać skończonego idola.

Analogiczna trudność wiąże się z możliwością oddawania czci Bogu; paradoksalność religii polega wszak na tym, że jest ona próbą oddania czci Bogu takim, jaki jest w sobie, w rzeczywistości jednak okazuje się czcią oddawaną Jego ludzkim wizerunkom. Z jednej zatem strony idolatria niszczy religię (odsuwa człowieka od Boga i pogrążą go w świecie skończonych idoli), z drugiej – jest niezbędnym warunkiem religii (bez skończonych obrazów Boga byłby On dla człowieka zupełnie niepoznawalny, wobec czego nie byłoby również możliwe oddawanie Mu jakiejkolwiek czci). Religia zatem może istnieć tylko jako idolatria.

                                                              * * *

Ks. dr hab. Mirosław Pawliszyn, prof. UWM          

Posłowie

Pisanie jakichkolwiek dopowiedzeń do tekstów prof. Ireneusza Ziemińskiego jest zajęciem tyleż fascynującym, co kłopotliwym. Powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, iż mamy do czynienia z myślicielem wysokich lotów, człowiekiem, który ze swobodą porusza się po meandrach filozofii, wkracza w coraz to nowe intelektualne przestrzenie. Stąd też ocenianie kogoś takiego jest czynnością, zda się, nie na miejscu. Słowa napisane poniżej to nie krytyka tekstu, otrzymujemy bowiem do rąk książkę kompletną i wyczerpującą w treści, ani  też czołobitne uznanie, gdyż ta broni się sama.

Po bogatym okresie zainteresowania autora filozofią śmierci, przyglądaniu się zagadnieniu filozoficznego ujęcia eschatologii, wkracza on w rejony czegoś, co nazwałbym „filozofią religijnego krytycyzmu”. Wstępem do niej wydaje się być wykład wygłoszony w czerwcu 2015 zatytułowany Dlaczego Bóg czyni zło? Filozoficzne problemy religii (ukazał się on również w postaci artykułu w jednym z czasopism filozoficznych), a kolejnym etapem prezentowana właśnie książka. Rzecz jasna nie twierdzę, iż wspomniane tu wątki w twórczości Ireneusza Ziemińskiego zachodzą jeden po drugim. Z pewnością splatają się ze sobą, przenikają, choć ośmielę się powiedzieć, że nie byłoby tak wnikliwego namysłu nad istotą religii, gdyby nie pojawiła się filozofia śmierci.

Książka Religia jako idolatria. Esej filozoficzny o nieuchronności elementów idolatrycznych w religii podejmuje zagadnienie, które z pewnością stanowi samo centrum zjawiska zwanego religią. Używam tu celowo tego terminu, nie określając jej jeszcze jako relację zachodzącą pomiędzy człowiekiem a czymś, co go nieskończenie przekracza. Trzeba w tym miejscu zauważyć coś, co podkreślają niektórzy filozofowie religii, iż kolejność elementów składających się na tę relację powinna być odwrotna. Ma to znaczące konsekwencje i może rzucić nowe światło, wywołać inne przemyślenia dotyczące kwestii idolatrii. Odnoszę wrażenie, że zasygnalizowany niuans nie do końca daje się wychwycić w prezentowanym tekście. Idol jest produktem człowieka. Jest efektem jego pragnień, oczekiwań, nadziei i lęków. Jest od samego początku, u samych źródeł, czymś utworzonym, wykreowanym. Rodzi się pytanie: na czym polega aktywność Boga w tej kwestii, obojętnie jak jest On rozumiany i jaka religia go wyznaje? Jeżeli Bóg nie znajduje innej drogi niż przedstawianie siebie poprzez obraz, to czemu to czyni? Czy faktycznie nie ma on innej możliwości wypowiedzenia? Czy w ogóle nie jest w stanie wypowiadać siebie samego wobec istot ludzkich? Wolno postawić też inne pytanie: czy Bóg nie zwodzi ludzi poprzez to, że tworzy obrazy samego siebie? Kwestia ta, zaznaczam, nieobca w twórczości autora, jawi się zawsze jako na swój sposób obrazoburcza. Nie jest jednak wykluczone, że obrazoburczość jest raczej narzucona Bogu przez człowieka, aniżeli miałaby być Jego autorstwem. Wciąż pozostaje aktualną kwestią to, iż skazani jesteśmy na projektowanie obrazu Boga i tego, jak ma się On zachowywać wobec człowieka.

[…]

Podsumowując. Otrzymujemy do rąk książkę, która w obecnym czasie, tudzież stanie religijności, doniosłości problemów, jakie trapią Kościół w Polsce, jawi się jako niezwykle doniosła i ważna. Ukonkretniając. Czy powodem słabnącej religijności są niedookreślone zjawiska dziejące się dokoła, czy też to, że my, ludzie wierzący, skazaliśmy samych siebie, i Boga, na to, by postrzegano nas przez pryzmat prezentowanej małości? Czy religia jest upartym dzieleniem ludzi, czy też cierpliwym poszukiwaniem więzi? Zyskiwaniem czegoś czy traceniem siebie na rzecz miłości? Wyliczaniem cyfr na koncie czy byciem przy człowieku? Nauczaniem czy próbą zrozumienia człowieka w jego niedoli? Twierdzę zdecydowanie, że ta „druga” droga pozwala przekroczyć idolatrię.

Będzie dla nas, adresatów książki Ireneusza Ziemińskiego, czymś intelektualnie karygodnym, jeżeli spocznie ona na jednej z półek sklepowych. Owszem, teolog będzie protestował, zarzucając autorowi, że nie bierze pod uwagę teologicznych uzasadnień i argumentacji; znawca religiologii podejmie polemikę dotyczącą prób przedstawiania innych kręgów religijnych; historyk będzie się zastanawiał, czy w badaniu źródeł wzięto pod uwagę wszystkie możliwości; ktoś, kto uważa się za osobę religijną poczuje się chwilami zaniepokojony, czy nawet zgorszony. Jednak jest powinnością ludzką, moralną i religijną mieć odwagę przyjrzeć się zarówno postawionym kwestiom, jak też samemu sobie. Książka Ireneusza Ziemińskiego stawia przed nami lustro, i każe zapytać o to, kim jestem ja, człowiek, i to wszystko, co próbuje mnie w najrozmaitszy sposób osaczyć. Idol to szansa i pułapka. Bardziej pułapka, i to niezwykle realna. Obecna dzisiaj, najbliżej nas, ludzi wierzących. Idole przesłaniające Boga są obecne, i to, niestety, w znaczeniu metafizycznym. Również etycznym i eschatologicznym.