- Od 40 lat nieprzerwanie zajmuję się Wisłą – zdradził na wstępie prof. Zygmunt Babiński. – Przyznam się, że zaczynało to mnie już nudzić. Nie temat, tylko to, że niczego nie możemy osiągnąć.

Jednak na wykład w sali Łochowskiego przybył przekonany, że wkrótce coś drgnie. Po uchwaleniu nowelizacji Prawa wodnego powstały dwie nowe instytucje: Zarząd Dorzecza Wisły i Zarząd Dorzecza Odry. O ile oczywiste się wydaje, że nad dorzeczem Odry pieczę będzie sprawował Wrocław, to ciągle nie jest przesądzona lokalizacja drugiego zarządu.

- Walczę jak lew, żeby siedziba Zarządu Dorzecza Wisły była w Bydgoszczy ? wyznał prof. Babiński, który jest przekonany, że jest to najlepsza z możliwych lokalizacja, bo nasze miasto leży na skrzyżowaniu E70 i E40, ważnych międzynarodowych tras wodnych, które po udrożnieniu mogą stać się kołem zamachowych rozwoju gospodarczego. Tę propozycję poparł Sejmik Województwa Kujawsko-Pomorskiego, a także jednoznacznego poparcia udzielili przedstawiciele wszystkich województw podczas konferencji, która odbyła się w kwietniu tego roku w Warszawie.

- Szczytem wszystkiego jest, że na to odezwał się prezydent Zalewski, a konkretnie jego zastępca, który napisał do Ministerstwa Środowiska, że siedziba Zarządu Dorzecza Wisły powinna być w Toruniu, bo tam są hydrolodzy. Oczywiście, że tam są hydrolodzy, ale nie zajmują się tym, co my, a poza tym położenie Bydgoszczy jest najlepsze – stwierdził bydgoski naukowiec.

Prof. Babiński pochwalił się, że utworzył w swoim wydziale na UKW nowy kierunek studiów ? rewitalizacja dróg wodnych. To unikatowa specjalizacja w skali kraju, a zarazem pierwszy krok do utworzenia w Bydgoszczy Europejskiego Centrum Rewitalizacji Dróg Wodnych.

Pokrótce omówił wykładowca stan zagospodarowania największej polskiej rzeki. Górny odcinek Wisły jest skaskadowany. Zbudowano sześć stopni wodnych, dzięki którym tam nie ma powodzi. Znacznie gorzej przedstawia się sytuacja na środkowym odcinku. Na zdjęciach, które pokazał hydrolog, widać pełno łach. Ślicznie wyglądają z lotu ptaka i zachwycają się nimi ekolodzy, ale całkowicie zahamowały transport rzeczny i tworzą miejsca zatorogenne. Jedyny odcinek uregulowany znajduje się przy Kazimierzu nad Wisłą.

Również na Dolnej Wiśle, którą profesor od lat się zajmuje, znajdują się łachy i wiele zarośniętych wysepek, znacznie zmniejszających tempo przepływu. – Czy ja chcę, żeby ta woda jak najszybciej wpłynęła do morza? Nie! Chcę, żeby ją odpowiednio zagospodarować – wyjaśnił wykładowca.

Ogromnie go martwi, że marnuje się potencjał rzeki. Rocznie wpływa z Wisły do Bałtyku 32 km sześciennych wody. – Bezproduktywnie. Zysków tyle, co kot napłakał ? stwierdził prof. Babiński. Miasta, które się rozwijały dzięki Wiśle, obecnie umierają. Nieszawa, jego zdaniem, to dying city. Niedługo będzie wsią.

Profesor dokonał wycieczki w czasie i cofnął się do okresu zaborów. W latach 40. XIX wieku wystąpiły ogromne powodzie i zaborcy dogadali się, uznając, że coś z Wisłą należy zrobić. Wywiązali się z zadania tylko Prusacy, którzy uregulowali dolny odcinek rzeki, co nieco zrobili Austriacy, a Rosjanie nic nie zrobili. Pożądany efekt byłby osiągnięty dopiero wtedy, gdyby Wisła została w całości uregulowana.

W latach II Rzeczypospolitej powstały plany, aby, wzorem USA, budować stopnie wodne na Wiśle. Stany Zjednoczone w okresie największego kryzysu międzywojennego rozwiązały problem produkcji energii elektrycznej poprzez budowę stopni wodnych. – Wszystkie rzeki zostały uregulowane, nawet zabrali się za Colorado, co było w moim odczuciu wielkim nieporozumieniem – stwierdził wykładowca i dodał: – Ekolodzy twierdzą dzisiaj, że nawet w USA nie buduje się już zapór. Po co mają budować, skoro wszystkie rzeki są już zabudowane?

W 20-leciu międzywojennym tych prac w Polsce nie wykonano, ale była na to szansa po wojnie. – Gdyby za komuny stawiano zapory, nikt by nie podskoczył, bo istniała wtedy gospodarka nakazowa, i mielibyśmy uregulowane stosunki wodne. Żaden redaktor nie musiałby mi dzisiaj zadawać pytań na temat powodzi na odcinku Dolnej Wisły, bo tego problemu by nie było. Mówię o tym z całą odpowiedzialnością jako hydrolog, że nie byłoby powodzi na tych terenach ? zapewnił prof. Babiński.

Zdaniem naukowca, nie ma innego sposobu na przeciwdziałanie powodziom niż budowa stopni wodnych. Przeciw regulowaniu biegu rzek stale jednak protestują ekolodzy. – My im cały czas tłumaczymy, że koryto rzeczne musi być czyste dla odpływu – wyjaśnił jeden z najwybitniejszych polskich specjalistów w dziedzinie hydrologii. – Już przed laty Prusacy mieli świadomość, że raz na rok trzeba czyścić koryto.

W ciągu ostatnich czterdziestu lat wystąpiło 45 fal wezbraniowych z czasem trwania od dwóch do czterdziestu dziewięciu dni. Woda utrzymuje się tak długo, bo nie ma gdzie odpłynąć. Prusacy w okresie zaborów rokrocznie wycinali roślinność, która pojawiła się w rzece. Po wojnie dopuściliśmy do tego, że wielkie drzewa wyrosły, a wyciąć ich nie wolno. – Jedyna możliwość, to bobry na nie napuścić – skonstatował prof. Babiński.

Naukowiec poprosił, żeby nie uważać go za antyekologa. – Jestem wiceprzewodniczącym Rady Ochrony Przyrody naszego województwa. Jeśli trzeba, walczę o każdą piędź ziemi i bronię środowiska naturalnego, tylko nie w ten sposób, co tak zwani ekolodzy – wyznał słuchaczom.

Naukowiec krytycznie wypowiadał się na temat aktywistów ekologicznych. – Pytam ornitologów, czy ktoś z was badał, ile gniazd ptasich z jajeczkami, których tak bronicie, spłynęło do Bałtyku. Nikt nie prowadzi takich badań! Nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, jakie ponosimy straty w ptakach wskutek dużego wezbrania wody. A ludzie się dla nich w ogóle nie liczą. Jak się człowiek utopi, to jest sprawa drugorzędna – mówił z przekąsem hydrolog i opowiedział pewną historię. Firma wydobywająca piasek rzeczny w okolicy Solca Kujawskiego usypała hałdę na brzegu, ale nie mogła wywieść piasku, bo ekolodzy znaleźli na hałdzie gniazdko z trzema jajkami i doprowadzili do wstrzymania wywozu piasku do czasu wyklucia się piskląt. – Uważam, że to zwykła złośliwość ? ocenił prof. Babiński.

- Wszyscy postawili na drogi wodne, tylko nie u nas – stwierdził ze smutkiem hydrolog i opowiedział, jak ta sprawa wygląda w innych krajach Europy: – W Antwerpii przeżyłem szok, bo okazało się, że aż 136 tys. mieszkańców pracuje w porcie przeładunkowym.

Jeszcze bardziej zaskoczyły naukowca proporcje. 15 proc. towarów, które dotarły do portu w Antwerpii drogą morską jest przeładowywana na wagony kolejowe, 39 proc. na samochody, a 46 proc. na statki rzeczne. – Im się to opłaca, a nam się nic nie opłaca – złościł się prof. Babiński i pokazał zdjęcia Renu, na którym roi się od statków. – Nad Wisłą trzeba by parę tygodni spędzić, żeby wypatrzeć jakiś statek.

Uczestnicy spotkania mogli też obejrzeć zdjęcia rzek uregulowanych w Niemczech, Francji, Szwajcarii i Austrii. Największe wrażenie robił kontrast między widokiem Dunaju w czasach Johanna Straussa i obecnych. Z fotografii wynikało, że rzeka nie straciła na urodzie. Obecnie przynosi zyski z transportu i turystyki. W obrębie stopni wodnych znalazły się elektrownie, a dla ryb zbudowano specjalne przepławki.

Zdaniem naukowca, jest już przesądzone, że wkrótce powstanie stopień wodny poniżej Włocławka. Inwestorem będzie Energa S.A., która zleciła holenderskiej firmie Ove Arup & Partners przygotowanie dokumentacji. – Stopień będzie kosztował minimum 1,8 mld zł, a na powódź 2010 roku wydaliśmy 18 mld zł. Przy czym razem z całą infrastrukturą koszt inwestycji wyniesie ok. 3 mld zł, ale jednoznacznie chcę stwierdzić, że poprzez energię energetyczną zwróci się w ciągu czterech lat – oświadczył prof. Babiński.

Drugi stopień na Dolnej Wiśle ma zostać zbudowany w Swarzewie koło Ciechocinka. Wymierne korzyści, według hydrologa, to właściwe nawodnienie Kujaw, rozwój turystyki, umożliwienie zrewitalizowania zdegradowanego dna rzeki.

To jednak tylko kropla w morzu potrzeb w związku z koniecznością realizacji dyrektyw unijnych. – W 2012 roku powinniśmy mieć 12 proc. energii ze źródeł odnawialnych, tymczasem mamy z wody 2,7 proc., a z innych razem 4,5%. Tusk to odroczył, ale przyjdzie nam płacić karę, to nie ulega najmniejszej wątpliwości ? stwierdził prof. Babiński.