Po operacji usunięcia nerki pani Janinie zaczęły się przytrafiać zawroty głowy. W zeszłym tygodniu przewróciła się i poturbowała, więc opiekująca się nią córka Irena na wszelki wypadek wezwała karetkę. Na oddziale ratunkowym Szpitala Wojskowego 86-letnią pacjentkę zbadał ortopeda, Andriy Rybka. Na szczęście, nie doszło podczas upadku do żadnych złamań, ale lekarz przekazał kilka zaleceń i wypisał receptę.

Po powrocie do domu pani Irena chciała jak najszybciej ją zrealizować i udała się do najbliższej apteki, mieszczącej się przy ul. Siedleckiej. Jednak leków nie wykupiła. Farmaceutka powiedziała jej, że pogrubiona jest cyfra 2, więc nie może zrealizować recepty. (Wkład długopisu najwyraźniej się kończył w czasie wypisywania. Ilość leku określił dr Rybka na 20 ampułek, a ponieważ cyfra 2 była słabo widoczna, wzmocnił kolor w miejscu, gdzie był bladawy.)

Na darmo pani Irena przekonywała, że dobrze widać, o jaką ilość ampułek chodziło lekarzowi. Dowiedziała się, że wypisujący receptę powinien przekreślić słabo widoczną cyfrę, napisać ją wyraźnie i postawić parafkę oraz pieczątkę przy poprawionym miejscu. Widząc, że tutaj potrzebnego mamie lekarstwa nie zakupi, poszła pani Irena do apteki koło przychodni przy ul. Grunwaldzkiej. – Miałam nadzieję, że może tam się nie przyczepią do tej ?dwójki? – wyjaśnia córka pani Janiny.

Nadzieja się ziściła. W drugiej aptece farmaceutka w ogóle nie zwróciła uwagi na tę nieszczęsną cyfrę. Natomiast stwierdziła, że recepta jest wypisana na niewłaściwym druku, dlatego może sprzedać leki, ale wyłącznie za 100 %.

- To była młoda osoba w tej aptece. Proszę pani, mówię, skąd mnie wiedzieć, na jakim druku powinna zostać wypisana recepta. Ja potrzebuję lekarstwa. Chorą osobę zostawiłam leżącą samą w domu. To jest recepta ze Szpitala Wojskowego. To co? To w Szpitalu Wojskowym są tacy idioci, że nie wiedzą, na jakim druku się recepty pisze? – relacjonuje pani Irena, która na darmo próbowała przekonać pracownicę apteki.

Cóż było robić? Mama potrzebowała tych lekarstw, a pani Irena nie chciała jej już dłużej zostawiać staruszki bez opieki. Przejazd z Czyżkówka do Szpitala Wojskowego na Leśnym, dostanie się do lekarza w celu uzyskania recepty na właściwym druku i droga powrotna do domu zajęłyby z pewnością kilka godzin. To nie wchodziło w grę. Z bólem serca wyłożyła pani Irena sporą sumę, chociaż jej się nie przelewa, a i emerytura jej mamy należy do niewysokich.

Obejrzeliśmy paragon z filii apteki ?Pod Lwem? przy ul. Grunwaldzkiej: Aescin 33 zł, Zaldiar 10,90, Clexane 228,90. Razem ponad 270 zł.

Pani Irena nie mogła się powstrzymać i po powrocie do domu zadzwoniła do Szpitala Wojskowego, żeby powiedzieć lekarzowi, który wystawił receptę, że przez niego zapłaciła 100% za lekarstwa. Doktor Andriy Rybka był zdziwiony: – Wystawiam recepty na drukach, które dostałem w szpitalu.

Do sprawy wrócimy.