Autor zdawał sobie sprawę, że pisanie sztuki o problemach jakiejś bardzo wąskiej grupy społecznej bez ewidentnego ich uogólnienia byłoby mało sensowne. Toteż starał się przeprowadzić paralelę między ich światem a współczesnym społeczeństwem w ogóle. Kult pieniądza, presja psychiczna, wywierana przez ogół na ludzi sukcesu, prowadząca często do ich zniszczenia; uprzedmiotowienie człowieka, uczynienie z niego nic nieznaczącego trybiku w działaniach jakiejś wielkiej machiny, tu – klubu, gdzie indziej – korporacji, to problemy najbardziej w tej analogii rzucające się w oczy. Choć i tu nie obeszło się bez potknięć. Jako że Pałyga chciał w swoim dramacie zmieścić też jak najwięcej wiadomości o samym żużlu. I to już niestety nie wyszło na dobre konstrukcji. Bo zarówno przypominający wykład monolog Prezesa, jak i naszpikowane informacjami niektóre wypowiedzi innych postaci brzmią chwilami sztucznie. Jest też trochę niepotrzebnych powtórzeń. Zbyt często np. pojawiający się komunikat o jeździe bez hamulców i tylko w lewo.
Ale samej inscenizacji ?Szwoleżerów? w reżyserii Jana Klaty porównywać nawet nie wypada z gorzowskim niewypałem. To bardzo dobre przedstawienie. Profesjonalnie skonstruowane. Jest w nim wiele scen, których widzowie nie zapomną prędko. Np. tragikomiczny monolog Sandry, skierowany do męża spoczywającego na katafalku przez Martę Ścisłowicz grany jest brawurowo; jak też w tym samym tonie przedstawiona scena powrotu do domu po zwycięskiej walce Macieja. Mateusz Łasowski i Marta Ścisłowicz budzą śmiech i wzruszają jednocześnie.
Rewelacyjne wręcz są sceny erotyczne. Bardzo dalekie od realizmu, ciekawie pomyślane i pokazane oryginalnymi środkami. Zwłaszcza Sindirelli i Prezesa. Dominika Biernat i Roland Nowak grają koncertowo! A także scena Sylwii i Krzysia, gdzie zwłaszcza Karolina Adamczyk prezentuje się znakomicie! Albo sceny Izabeli polującej na żużlowców własną poezją. Marta Nieradkiewicz z Michałem Czachorem zniewalają komizmem.
Bardzo zabawna jest też rozmowa zawodników z zatrudnioną przez klub Psycholożką, w której to postaci ciekawie prezentuje się Małgorzata Witkowska.
Świetnym pomysłem w tym widowisku, opowiadającym o ludziach każdego dnia ocierających się o śmierć, tak na torze, jak i poza nim – wszakże wielu polskich żużlowców, o czym mowa też w przedstawieniu, nie radząc sobie ze stresem, popełniało samobójstwa – jest cykliczne pojawianie się motywu ?Zegarmistrza Światła?.
Przedstawienie jest doskonale skomponowane. Sceny dramatyczne poprzeplatane baletem motocykli, występami czirliderek ubarwiają formę i przydają całości dynamizmu.
Podobnie jak efektowna oprawa plastyczna i kostiumy Mirka Kaczmarka oraz reżyseria światła Justyny Łagowskiej.
Cudowne tło dla tego przedstawienia stanowi grana na żywo za ogrodzeniem z siatki muzyka Macieja Szymborskiego i Sławka Szudrowicza. Nie tylko imituje odgłosy stadionu żużlowego, ale niemalże ilustruje zdarzenia sceniczne, opowiada napięcia i emocje bohaterów. A przy tym jest piękna sama w sobie. Stąd też muzyków właśnie przy ukłonach publiczność nagrodziła największymi brawami.
Szkoda, że na prapremierze ?Szwoleżerów? nie było ani żużlowców, ani kibiców, a na pękającej w szwach widowni obok tłumu krytyków i ludzi teatru z całej Polski zasiadała ta sama, co zwykle premierowa publiczność Bydgoszczy. A może to i lepiej? Bo wydźwięk tej komedii jest bardzo gorzki. Wychodzimy z przedstawienia przekonani, że życie bohaterów tego dramatu jest bezsensowne. Bo drogi mają dwie, albo zginą czy ulegną okaleczeniu na torze wyścigowym, albo, kiedy poczują się już zmęczeni czy nie wytrzymują napięcia – sami ze sobą skończą. No, ci bardzo odporni psychicznie ewentualnie mogą jeszcze zostać fryzjerami czeszącymi żony zawodników lub? prezesami klubów. Ale na to ostatnie szanse mają tylko ci najbardziej cwani i bezwzględni?
?Szwoleżerowie?, czyli żużel na scenie