Kilka dni temu miała miejsce ósma rocznica śmierci bydgoskiego lekarza i teologa, wieloletniego prezesa Klubu Inteligencji Katolickiej w Bydgoszczy.
Na gmachu przy Dworcowej 63 (dawna siedziba Dyrekcji Kolei) wiszą dwie tablice. Jedna upamiętnia 164 kolejarzy bydgoskich zamordowanych w trakcie okupacji niemieckiej.
Na drugiej tablicy znajduje się napis: „W tym budynku pracował w latach 1933-1939 dr med. Jan Aleksander Bermański. Naczelnik Służby Sanitarnej DOKP w Toruniu. Wybitny działacz Polonii w Wolnym Mieście Gdańsku oraz zasłużony społecznik bydgoski. Legionista, major Wojska Polskiego, żołnierz Armii Krajowej. Zginął w Powstaniu Warszawskim rozstrzelany przez Niemców 7 sierpnia 1944 roku.”
Jedynym synem Jana Bermańskiego i Heleny z domu Strebeyko był Tadeusz, który urodził się 1 marca 1935 roku. Do wybuchu wojny rodzina państwa Bermańskich zajmowała piętro w miłym dla oka budynku przy Królowej Jadwigi 16, gdzie obecnie mieści się przychodnia.
2 września 1939 roku nadeszło polecenie ewakuowania pracowników bydgoskiego Sanitariatu Kolejowego wraz z rodzinami. Pod Kutnem pociąg został ostrzelany i dalsza podróż nie była już możliwa. Mimo to udało się rodzinie Bermańskich dostać do stolicy. O powrocie do Bydgoszczy nie było mowy. Znanego lekarza i działacza, prezesa Związku Legionistów w Bydgoszczy, natychmiast by Niemcy aresztowali.
Helena Bermańska wraz z synem zamieszkała pod panieńskim nazwiskiem u matki, a jej mąż pod nazwiskiem Jan Bacewicz w innej kamienicy. Tak dotrwali do wybuchu powstania warszawskiego.
Jan Bermański zginął po kilku dniach (po ekshumacji został w kwietniu 1945 roku pochowany na Powązkach), a jego żona wraz z synem przeżyli straszliwe chwile (szczegółowa relacja znajduje się w czwartym tomie książki ks. Michała Damazyna „Bydgoszczan portret własny” w rozdziale zatytułowanym „Teresa Bermańska, Kontynuować dzieło męża”).
Po powrocie do Bydgoszczy Helena Bermańska dostała z kwaterunku mieszkanie w budynku przy Dworcowej 76 (30 m kw., bez kuchni, ubikacji i wody bieżącej). Pracowała jako pielęgniarka.
Tadeusz Bermański skończył z wyróżnieniem I LO, co umożliwiło mu dostanie się na studia bez egzaminu. Wybrał medycynę w Gdańsku. Po studiach nadal mieszkał z mamą przy Dworcowej, dopiero po jej śmierci w połowie lat 70. dostał przydział na mieszkanie w bloku przy Ludowego Wojska Polskiego. W uzyskaniu telefonu pomógł mu kolega klasowy – wojewoda Edmund Lehmann.
Zdobył pierwszy stopień specjalizacji z chorób wewnętrznych, potem drugi z kardiologii, a następnie poszedł w ślady ojca i rozpoczął pracę w przychodni PKP. Jeden z pacjentów powiedział mu, że pokój, w którym obecnie przyjmuje jako lekarz, był przed wojną jego pokojem dziecinnym.
Uchodził za znakomitego diagnostę, a pacjenci darzyli go wielkim szacunkiem. Kariery naukowej nie zrobił, gdyż nie pozwolono mu w roku 1981 bronić pracy doktorskiej, której promotorem był prof. Bogdan Romański. Jeden z recenzentów wydał negatywną opinię, a na odwołania przez kilka lat nie było reakcji. Dopiero po roku 1989 okazało się, że sprawę pilotowała SB.
W roku 1982 Tadeusz Bermański rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne w Prymasowskim Instytucie Kultury Chrześcijańskiej. Zakończył je pracą magisterską pt. „Zjawisko eutanazji w świetle Listu Apostolskiego Salvifici Doloris, o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia”. Przez wiele lat był prezesem bydgoskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. Uważał, że KIK ma ciągle dużą rolę do odegrania.
- Zadania stojące obecnie przed klubami nie są wcale mniejsze, niż były w czasach totalitaryzmu. Współczesne zagrożenia istnieją i są bardzo poważne. Mają jednak inny charakter niż w czasach niewoli. Są bardziej zakamuflowane, a przez to – bardziej niebezpieczne. Zmienił się rodzaj zniewolenia. W czasach totalitaryzmu zniewolenie było przede wszystkim zewnętrzne. Obecnie grozi nam zniewolenie wewnętrzne, zniewolenie ducha, które jest znacznie groźniejsze - stwierdził w roku 2006, podczas obchodów 25-lecia istnienia KIK.
Podczas spotkań w Klubie Inteligencji Katolickiej poznała go przyszła żona, informatyczka z wykształcenia, Teresa Bermańska (wówczas Bystryk). - Ujął mnie swoją łagodnością, elokwencją, sposobem wysławiania się - zdradza obecna prezes bydgoskiego KIK-u.
Tadeusz Bermański posługiwał się zawsze piękną polszczyzną. Panowało przekonanie, że to wyjątkowej dobroci człowiek.
W roku 2007 papież Benedykt XVI odznaczył go medalem Benemerenti, czyli „Dobrze zasłużony”.
Zmarł 29 października 2010 roku. Spoczywa na cmentarzu parafialnym przy ul. Kossaka.