Tadeusz Płużański zaskoczył zapewne przybyłych na spotkanie tym, że niewiele opowiadał o swojej książce ?Lista oprawców?. Była to promocja książki, o której autor właściwie nie mówił. A o czym mówił?

Snuł asocjacyjne, błyskotliwe rozważania na temat polskiej współczesności. Zaczął od tego, że polskie życie intelektualne jest podszyte fałszem i zbudowane w znacznej mierze na kłamstwie. W Polsce aż roi się od zakłamanych i fałszywych autorytetów. Jednym z takich autorytetów jest, zdaniem Tadeusza Płużańskiego, znany i fetowany w Polsce socjolog Zygmunt Bauman. Płużański przypomniał, że Bauman był oficerem Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego w latach czterdziestych i pięćdziesiątych. Ta wojskowa formacja wsławiła się krwawymi obławami na Żołnierzy Niezłomnych. Często wspólnie z jednostkami NKWD i innymi formacjami Armii Czerwonej KBW dopuszczała się zbrodni. Działała przeciwko żołnierzom podziemia walczącym o niepodległość. Płużański przypomniał, że Bauman został za swą służbę stalinowskiemu państwu odznaczony Krzyżem Walecznych. – Albo sam strzelał, albo wydawał rozkazy ? mówił Płużański i dodał: – Miejsce Baumana powinno być w więzieniu, a nie na uniwersytetach.

Za skandal uznał Płużański to, że Bauman jest fetowany przez władze Wrocławia i wspierany przez ministra Zdrojewskiego. To wsparcie byłego oficera KBW, jest, zdaniem autora ?Listy oprawców?, zdradą narodowych racji i powinności.

Suchej nitki nie zostawił Płużański na generale Wojciechu Jaruzelskim. – Miejscem tego architekta dzisiejszej Polski też powinno być więzienie ? powiedział Płużański. I dodał: – W dzisiejszej Polsce ja jestem faszystą. Państwo jesteście faszystami, a Jaruzelski bohaterem.

Płużański wywodził dalej, że dzisiejsza Polska jest własnością postkomunistów i ich sprzymierzeńców. Demokrację mamy fasadową. Tradycję narodową zdemontowaną. Prawo nie realizuje celów ogólnospołecznych, a jedynie zapotrzebowania uprzywilejowanych grup interesów.

Następnie Płużański mówił o niechęci i awersji współczesnych elit w sprawach rozliczenia komunistycznej przeszłości. Za fundamentalny błąd uznał to, że współczesna Polska uważa za uprawnione i legalne stosowanie prawa w latach komunizmu, szczególnie w latach stalinowskich. Nie sądzi się dziś oprawców za stosowanie drakońskiego prawa, lecz za jego naruszenia. A zatem całkiem prawomocne i legalne było ściganie, strzelanie do akowców i winowców, a jedynie odrobinę nieprawomocne było wyrywanie im paznokci podczas ubeckich śledztw. Takie podejście do stalinowskiej przeszłości powoduje, że w Polsce nie nastąpiła moralna odnowa, odżycie wartości narodowych. I jak wywodził dalej Płużański, w świetle dzisiejszego prawa i aktywności lobby broniącego oprawców z Informacji Wojskowej, Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, haniebny proces rotmistrza Witolda Pileckiego był całkiem praworządny. – Sądzili Pileckiego polscy oficerowie ? mówił Płużański. – Sądzili bandytę. Taka poszła informacja.

Płużański zaledwie wspomniał o przestępnej działalności UB po procesach politycznych w latach pięćdziesiątych. We wielu relacjach tych, którym udało się przeżyć powtarza się informacja o tym, że po zakończonym procesie, po wyroku, do więzień przybywali ubecy i zaczynało się, trwające czasami miesiącami śledztwo już nieoficjalne i nie podlegające jakiejkolwiek jurysdykcji. Często ludzie, wobec których orzeczono kary śmierci, byli jeszcze przez wiele miesięcy torturowani.

Za haniebne uważa Płużański sugestie niektórych mediów, jakoby Witold Pilecki poszedł na współpracę z oprawcami z UB. Pilecki był do końca niezłomny. Odmówił współpracy. Dziś wiadomo, że przywódcą WiN, który całkowicie załamał się podczas śledztwa był Jan Rzepecki. – Oni proponowali współpracę Żołnierzom Niezłomnym, ale ci zazwyczaj odmawiali ? mówił Płużański. Przypomniał przy tej okazji, że śmierci w Katyniu, Ostaszkowie i Kozielsku uniknęli jedynie ci polscy oficerowie, którzy poszli na współpracę z NKWD. Kadrę oficerską w powojennej Polsce stanowili zatem zdrajcy, którzy uniknęli śmierci sprzeniewierzając się przysiędze i powinnościom wobec ojczyzny.

Stalinowscy oprawcy, zdaniem Płużańskiego, byli często ludźmi inteligentnymi i wykształconymi, a jednocześnie kompletnie zdemolowanymi moralnie. Takim oprawcą był Józef Różański. To przedwojenny adwokat. Prowadzący popularną w Warszawie kancelarię adwokacką. Po wojnie to degenerat i sadysta. Helena Wolińska, odpowiedzialna między innymi za prześladowanie pisarzy i śmierć generała Fildorfa ? Nila, wspominana była przez osoby, które ją znały, jako bystra i inteligentna kobieta. O Wolińskiej zresztą opowiedział Płużański dość zabawną anegdotę związaną z znanym historykiem Normanem Davisem. Otóż po ucieczce z Polski Wolińska zamieszkała w Wielkiej Brytanii. Uciekła rzekomo, jak twierdziła, przed prześladowaniami antysemickimi. Zaprzyjaźniła się ze znanym filozofem postkomunistycznym Leszkiem Kołakowskim. Była osobą na tyle popularną i lubianą, że łączyły ją związki przyjaźni z historykiem Normanem Davisem. Płużański zadzwonił do Davisa i zapytał, czy on wie, że przyjaźni się ze stalinowską zbrodniarką. Davis odparł, że to niemożliwe, żeby ta starsza, miła pani była zbrodniarką!

Prowadzący spotkanie Maciej Różycki zapytał autora ?Listy oprawców? o działalność Teodora Duracza, który patronuje do dziś jednej z ulic w Bydgoszczy, a jest wymieniany wśród oprawców przez Płużańskiego. Autor książki powiedział, że oprawcami byli nie tylko ci, co bezpośrednio bili i torturowali. Ważną rolę w systemie represji stanowili także ci, którzy im w tym pomagali ? na przykład prawnicy. Takim prawnikiem był Teodor Duracz. Płużański nie opowiedział jednak o działalności Duracza po wojnie, a przypomniał, że był on znanym obrońcą komunistów przed wojną. Bronił także ojca Adama Michnika ? Ozjasza Szechtera. Nie obronił go skutecznie, bo Szechter został skazany… W tym miejscu swego wystąpienia Płużański zaczął żartować, że nie może powiedzieć za co skazano w II RP ojca Michnika, bo redaktor naczelny ?Gazety Wyborczej? popędzi zaraz do sądu. – Ale powiem. Szechter został skazany za działalność antypolską ? zamknął sprawę procesu Szechtera Płużański. Przypomniał też, że stalinowską przeszłość ma również matka Michnika ? Helena Michnik. Ta kobieta opracowywała podręczniki szkolne w czasach stalinowskich.

Przy okazji autor książki o stalinowskich oprawcach przypomniał także, że stalinizm poparł pierwszy premier III RP Tadeusz Mazowiecki. – On się cieszył, że torturowano biskupa Kaczmarka ? powiedział Płużański.
Najbardziej dramatyczną część swego wystąpienia, bo w znacznej mierze dotyczącą spraw osobistych, pozostawił Płużański na koniec. Opowiedział o niejakim Eugeniuszu Chimczaku oficerze UB, który torturował Witolda Pileckiego i ojca autora książki ? ojciec, również Tadeusz Płużański był więźniem Polski stalinowskiej. Autor ?Listy oprawców? chciał z nim porozmawiać. – Zawsze mam nadzieję, że może przeproszą ? powiedział i jednocześnie roześmiał się Płużański. Żona Chimczaka uniemożliwiła spotkanie Płużańskiego z ubekiem. Po pogrzebie Chimczaka Płużański nieopodal bramy cmentarnej podszedł do żony oprawcy swego ojca i zapytał o kryminalną przeszłość pochowanego właśnie ubeka. Co usłyszał? – Nie interesuje mnie kim pan jest i co pan tu robi. Musi być pan synem jakiegoś bandyty. Myśmy robili z takimi bandytami porządek!

I tyle. Żadnej skruchy. Powołując się na opinię wygłoszoną przez Roberta Radwańskiego, patriotycznie usposobionego ojca tenisistek, sióstr Agnieszki i Urszuli Radwańskich, Płużański mówił: – Polska jest krajem bardzo chorym. W tym kraju trwa walka. W Polsce trwa walka między trzecim pokoleniem AK i trzecim pokoleniem UB. Na razie wygrywa pokolenie UB, ale pokolenie AK musi wygrać i wygra.
Płużański dodał jeszcze: – Jeszcze trochę musimy się pobić o wolną Polskę.