W programie mieszkaniowym zwycięskiej w wyborach partii jest budowa mieszkań przy cenie nie przekraczającej 3 tys. zł za metr kwadratowy. Jasno na ten temat wypowiedział się lider ugrupowania, który stwierdził, że Polska potrzebuje takich tanich mieszkań. Nawet sprecyzował, ile będą kosztować: 2,5, może po 3, ale najlepiej po 2,5 tys. zł za m kw. Takich, które można spłacać przez 20-30 lat, żeby raty były niskie.
Obecnie, według firmy Home Broker, przeciętny koszt wybudowania w Bydgoszczy jednego metra kwadratowego mieszkania jest równy 4159 zł. Jednak planuje się, że budową “tanich mieszkań” miałyby zająć się państwowe i gminne mieszkaniowe spółki, które wspomagane byłyby z budżetu państwa, czyli z podatków. Odbywałoby się to za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego. Pomysł zakłada również, że domy powstawałyby na działkach przekazanych z publicznego zasobu, a w ich uzbrojeniu mogłaby partycypować nawet Unia Europejska.
Od razu trzeba zaznaczyć, że w Bydgoszczy taki program jest całkowicie zbędny. W naszym mieście wskazana przez lidera Prawa i Sprawiedliwości najbardziej optymalna cena 2,5 tys. zł za wybudowanie jednego metra kwadratowego mieszkania zrealizowana została już dawno i to z naddatkiem. Pomijam tutaj, rzecz jasna, mieszkania budowane na tak zwanym wolnym rynku, bo tam ceny stanęły teraz na ponad 4100 zł i kompletnie nikogo się nie słuchają.
W naszym mieście niskie ceny za metr kwadratowy mieszkań osiągnięte zostały właśnie dzięki miastu. Możemy się o tym przekonać, studiując opublikowany artykuł na stronie portalu miasta zatytułowany: “Miasto oferuje tanie mieszkania”. A w ofercie miasta znajdują się najróżniejsze mieszkania, najczęściej o dużym metrażu, niekiedy takim powyżej 100 m kw., czyli dla młodych rozwojowych małżeństw jak znalazł, a znaczna ich część usytuowana jest w centrum Bydgoszczy, przy tak reprezentacyjnych ulicach jak Dworcowa czy Gdańska. Wskazane przez miasto ceny tych mieszkań za metr kwadratowy nie przekraczają 2,5 tys. zł, a są i takie, których 1 m kw. wyliczony jest na dużo mniej niż 2 tys. Jest jednak jedna ich cecha wspólna, która zaważyła na tym, że cena jest niewygórowana. Mieszkania te zarządzane były przez miasto i to zarządzanie doprowadziło je do takiego stanu, że wymagają kapitalnego remontu. Nikt jednak nie może kwestionować faktu, że są i to do wzięcia od zaraz.
Z tego wniosek oczywisty nasuwa się jeden. Najlepiej, żeby mieszkania były budowane przez państwowe lub gminne mieszkaniowe spółki, potem były zarządzane przez miasto i to wystarczy do osiągnięcia pożądanego ekonomicznego skutku, czyli spadku ich ceny. Można wyrazić jedynie żal, że takich “tanich mieszkań” w ofercie jest ciągle liczba niezadowalająca. Można jednak mieć uzasadnioną nadzieję, że jeśli rozpoznany został mechanizm dochodzenia do “tanich mieszkań”, to już wkrótce oferta Referatu Lokali i Wspólnot Mieszkaniowych Wydziału Mienia i Geodezji UMB (ul. Grudziądzkiej 9-15, budynek A, II piętro) będzie dużo bogatsza niż jest. Optymizm taki podparty jest już empirycznie. “Rozwiązanie to znakomicie sprawdziło się przy sprzedanych w październiku dwóch lokalach mieszkalnych” – poinformowało miasto na swojej stronie internetowej.
Istnieje co prawda ryzyko, że sukces nowatorskiego pomysłu na “tanie mieszkania” mogą podważyć spekulanci, zważywszy że sprzedawane są one na licytacji i można sobie niestety wyobrazić, że taki spekulant jeden z drugim stawią się na przetargu i będą sztucznie podbijać ceny. Zważywszy jednak na to, że nasze władze mają w swych szeregach wielu doświadczonych specjalistów, którzy na poprzednich etapach oferowania ludności “tanich mieszkań” dawali takim spekulantom zdrowo popalić, to myślę, że nic już nie powinno zagrażać w pomyślnej kontynuacji oferowania takich “tanich mieszkań”.