No, to co się tak naprawdę na bydgoskiej scenie wczoraj działo podczas premiery C?apki? Otóż aktorzy zagrali mentalność ludzi uwikłanych w zbrodnię, uwikłanych w nowomowę prześladowania tak znakomicie prezentowaną przed laty przez René Girarda w opowieściach o tropach ofiarniczych w kulturze europejskiej, o tych żydowskich, chrześcijańskich ?kozłach ofiarnych?.
Znakomita w tym segmencie ?C?apki? była rola Michała Wanio, który zagrał wiejskiego prostaczka, oprowadzającego nas po sielankowym krajobrazie zbrodni… O, tu były krówki… O, tu rzeczka… O, a tu resztki chałup pomordowanych Polaków… Aktor zagrał prostactwo, niemożność intelektualnego i duchowego zmierzenia się ze zbrodnią. I zręcznie wydobył komiczność tej intelektualnej niemożności swego bohatera, bo ów bohater jest śmieszny, jak ktoś, kto nieporadnie uczy się, powiedzmy, obcego języka i stara się w tym nieznanym mu języku mówić o sprawach skomplikowanych.
Inne postacie w tym spektaklu też rozpaczliwie szukają języka, którym mogłyby opowiedzieć o zbrodni i o swoim do niej stosunku. I co niezwykle typowe dla sytuacji prześladowania ? skutecznego języka nie znajdują. Jest bowiem tak, że najwięksi nawet zbrodniarze w dziejach świata nigdy nie nazywają zbrodni zbrodnią, tortur torturami.
Ot, Niemcy mordowanie Żydów nazwali sobie ?ostatecznym rozwiązaniem?. Mao nazwał mordowanie elit kulturalnych ? rewolucją kulturalną. Itd.
Jedynie Grzegorz Artman mówi ze sceny wprost o metodach zbrodniarzy wołyńskich. Ale… On wykrzykuje prawdy o tych zbrodniach jakby skandował rozkazy wyższej instancji, czy też jakby wykrzykiwał nazwy najnowszych trendów mody.
Tematem sztuki jest też niewątpliwie ludzka pamięć i to na ile możemy ufać owej pamięci. Ludzie w tej sztuce rozmyślnie raczej nie kłamią, ale pamięć mają zaburzoną i doprawdy licho u nich z tą pamięcią. I tu udaje się twórcom spektaklu pokazać, jak ludzie chętnie ulegają mało wiarygodnym wersjom wydarzeń, ze względu na swoje przekonania czy narodowość. Perspektywa bezpośredniego świadka nie jest wielce wiarygodna. I nie ma też mocy historycznego uogólnienia.
Świadek widzi szczegół, ale nie może ogarnąć całości.
W tej perspektywie świadek ? prawda ? historia znakomitą scenę miał Mirosław Guzowski, który kłóci się namiętnie ze świadkiem, którego zwierzenia są właśnie emitowane na ekranie, nad głową aktora. Guzowski pokrzykuje, ironizuje, śmieje się. No, istna sytuacja widza wiadomości TVP! Scena doprawdy zagrana z humorem i wigorem.
Sztuka zawiera też ostrzeżenie kierowane do dziennikarzy i historyków. Otóż opowiada się tu dzieje sławnego zdjęcia dzieci Marianny Dolińskiej. Przypomnijmy. Zdjęcie czworga dzieci powieszonych na drzewie przez wiele lat było prezentowane jako dowód bestialstwa Ukraińców. Powieszone dzieci miały być rzekomo polskimi ofiarami UPA. Tymczasem były to dzieci zamordowane przez chorą psychicznie Cygankę Mariannę Wolińską w 1928 roku.
To, że zdjęcie było przez lata symbolem rzezi na Wołyniu, to raczej nie rezultat świadomej manipulacji, ale niechlujstwa.
Posługiwanie się chybionymi czy wręcz fałszywymi zdjęciami nie jest żadną nowością. Ot, w ostatnim czasie jako wesołych biesiadników, konsumentów wódeczki, że tak powiem, do upadłego, jedna z firm reklamowych zaprezentowała zdjęcie grupy demonstrantów niosących rannego kolegę. Ale się ubawili i napili z ZOMO, że kolega nieprzytomny…
Do udanych zaliczyłbym też scenę zbiorową w tym spektaklu. W pewnym momencie postacie, a bardziej precyzyjnie powiedzieć by trzeba, jaźnie i mentalności gromadzą się blisko siebie i przekrzykując się, nadmiernie gestykulując, przekonują o swoich racjach. To dobrze zagrany ?szum informacyjny?. Szczera chęć powiedzenia w jednym miejscu i w tym samym czasie wszystkiego przez wszystkich. Co oczywiście kończy się intelektualną i poznawczą klęską.
Spektakl bydgoski nie jest porywający, ale jest niewątpliwie udany. Jeden z bydgoskich dziennikarzy wychodząc z teatru powiedział do mnie: – Nic nowego…
To prawda. Niczego nowego o rzezi wołyńskiej, o reakcji ludzkiej na zbrodnię żeśmy się nie dowiedzieli, ale teatr to nie kreator mód czy intelektualnych ekscesów. Teatr bywa powtarzaniem prawd i kanonów. No, przez całą teatralną starożytność Grecy oglądali sztuki w jednej konwencji i właściwie zawsze o tym samym.
Lepiej, że w bydgoskim teatrze pokazuje się rzetelnie ludzką mentalność niż opowiada jak niegdyś rewelacje o tym, że prymas Glemp z esbekami zamordował ks. Jerzego Popiełuszkę, albo, że epidemii AIDS w Afryce winne są klechy. Tym razem nie mieliśmy do czynienia z ekscesami ekskluzywnie lewackiej umysłowości, ale z rzetelnym humanizmem i z zadumą nad człowiekiem uwikłanym w zbrodnie.
?C?apka? ma też sporą wartość przez to, że grana jest właśnie w Bydgoszczy, w mieście dotkniętym także epidemią sąsiedzkiego mordowania w 1939 roku.