Zapytaliśmy rzeczniczkę Teatru Polskiego, Paulinę Wenderlich, ile kosztować będzie bydgoszczan impreza organizowana przez teatr 27 lutego, a zwana debatą ?Historia jako pole bitwy?.

Do uczestnictwa w tej imprezie zaproszeni zostali aktywiści lewicowi związani z ?Krytyką Polityczną?, bo oni jak wiadomo najlepiej wiedzą co to jest historia. Ich dorobek to garść artykułów i felietonów w lewicowych pismach. Ma w imprezie uczestniczyć czworo prelegentów. Zaciekawiło nas, ile kosztować będzie bydgoszczan ta ekskluzywna impreza. Zapytaliśmy o to Paulinę Wenderlich 11 lutego bieżącego roku. I kobieta nam oniemiała. Kiedy już doszła do siebie, napisała w mailu, że ma 14 dni na odpowiedź, zgodnie z prawem, choć nie wiem czy zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, bo pytanie o koszty było proste, a odpowiedź należała się czytelnikom.

Zachęcałem Paulinę Wenderlich do udzielenia odpowiedzi mailami i wreszcie otrzymałem list polecony. Odpowiedź samego dyrektora teatru Pawła Wodzińskiego, że moje pytanie o wydawanie publicznych pieniędzy jest niegrzeczne i narusza prywatność osób, które kasę samorządową skubią.

Napisałem więc taki oto mail do Pauliny Wenderlich, która pośredniczy w naszych kontaktach z dyrekcją teatru:
?Ja jeszcze raz przypomnę, że na pewno nie naruszamy żadnych dóbr osobistych ludzi biorących samorządowe pieniądze, jeśli udzieli nam Pani sensownej odpowiedzi. Nie naruszamy prawa, pytając o koszty pobytu, przyjazdu itd.
Proponuję zatem, żeby Pani wypełniła taki nasz kwestionariusz:

  • Koszty:
  • Wynagrodzenia prelegentów i uczestników …………………………
  • Przyjazd prelegentów i uczestników …………………………
  • Pobyt w Bydgoszczy prelegentów i uczestników …………………………
  • Inne …………………………
  • Razem …………………………

Pani Paulino, w miejsce kropek proszę wstawić stosowne cyferki arabskie.?

Nie doczekałem się odpowiedzi. Okazuje się, że samorządowa instytucja w naszym mieście, w polskim państwie prawa może w mniemaniu dyrekcji Teatru Polskiego wydawać pieniądze bez społecznej kontroli. Będziemy o to jeszcze pytali prezydenta, radnych. Czy rzeczywiście mamy żyć w kraju, w którym finanse publiczne nie podlegają kontroli społecznej?