- Dzieci ze szkół nie zganiamy, dlatego bardzo się cieszę, że jest nas tylu. Tylu ludzi przyszło posłuchać człowieka, który od wielu lat mówi ciągle to samo, a przede wszystkim mówi zupełnie co innego niż ta banda złodziei i kłamców – powiedział na przywitanie kandydata na prezydenta RP Janusza Korwin-Mikkego Marcin Sypniewski, prezes partii KORWiN na Kujawach i Pomorzu.

Sala Adrii przy ul. Toruńskiej pękała w szwach i nie wszyscy chętni mogli z sali śledzić przebieg spotkania.
Na początek była krótka migawka z historii.
– Wiecie, czym się różni PRL od III RP? – zapytał Korwin-Mikke zgromadzonych głównie młodych ludzi.
– Tylko nazwą – ktoś zawołał.
– Niezupełnie. Choć to prawda, że pan generał Czesław Kiszczak zgodnie z tym co zalecił książę Salina w książce Giuseppe Tomasi di Lampedusy “Lampard”, że trzeba wiele zmienić, by wszystko pozostało po staremu, starał się jak mógł przy okrągłym stole, aby tak się stało. To jednak od 1960 roku partia odzyskała w PRL-u kontrolę nad służbami specjalnymi. Przedtem to służby kontrolowały partię. W tej chwili nikt nie kontroluje służb specjalnych. W sejmie jest co prawda komisja ds. służb specjalnych, ale żeby zostać jej członkiem trzeba uzyskać certyfikat tych służb – odpowiedział kandydat na prezydenta, po czym uzasadnił, dlaczego kandyduje na urząd prezydenta.

- Nie jest prawdą, że prezydent to tylko “strażnik żyrandola”. Czy byłoby wtedy tylu chętnych, gdyby tak było? – pytał Korwin-Mikke. I odpowiedział konkretnie: – Prezydent otrzymuje raporty od służb specjalnych i ma nad nimi kontrolę. A poza tym może wetować ustawy. Do ich odrzucenia potrzeba trzech piątych izby, a więc o jedną dziesiątą więcej niż przy uchwalaniu ustaw. Ma też inicjatywę ustawodawczą, prowadzi politykę zagraniczną i jest zwierzchnikiem sił zbrojnych. Więc pracy będzie dużo – argumentował.

Lider partii KORWiN zapowiedział, że gruntownych zmian wymaga polska armia. – Księstwo Warszawskie miało 4 mln ludności i 100-tysięczną armię. Teraz niby też, ale tylko 30 tys. nadaje się do walki. Nie może być tak, że do wojska idzie się dlatego, bo po 35. roku życia można przejść na emeryturę. W wojsku muszą być ludzie, którzy chcą zabijać, którzy chcą walczyć. Musimy mieć więcej żołnierzy – stwierdził. – Jeśli teraz zapowiadają, że podniosą budżet armii dwukrotnie, a zwalniają jednocześnie z wojska tysiące żołnierzy, to oznacza jedno – chcą kraść, bo korupcja w wojsku jest gigantyczna – dowodził.

Skrytykował Jarosława Kaczyńskiego i kontrkandydata Andrzeja Dudę za opowiadanie się za budową armii europejskiej, kwestionując bronienie suwerenności Polski przez Prawo i Sprawiedliwość. – Gdy Unia Europejska będzie miała armię, skończy się autonomia Polski w UE. Będę bronił niepodległości, a przynajmniej dążył do poszerzenia autonomii Polski w Unii – obiecywał.

Korwin-Mikke stwierdził również, że nie ma zagrożenia dla Polski w związku z konfliktem rosyjsko-ukraińskim. – Straszą, że grozi wojna. Żadnej groźby dla Polski nie ma. Ukraina ma problem. Najmniejszego powodu nie ma, żeby mieszać się w konflikt rosyjsko-ukraiński. Od razu jednak mówię, że w interesie Polski leży istnienie niepodległej Ukrainy. Ja bardzo kocham Rosję, ale im dalej jest ona od Polski tym bardziej ją kocham – zastrzegł. Powiedział również, że z punktu widzenia Rosjan, to NATO jest agresorem. Mówił, że przez ostatnie 25 lat do NATO przyłączono NRD, Polskę, Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię i państwa bałtyckie, a teraz Amerykanie za 5 mld dolarów zdestabilizowały Ukrainę. – Kto strzelał na Majdanie? – pytał. – Można się z tym nie zgadzać, co robi Rosja, ale trzeba to zrozumieć. Nie można budować polityki na nieprawdzie – dodał i uznał, że państwa nie mają przyjaciół, tylko interesy, a dla Polski najlepszym wyjściem w sporze miedzy Rosją a Ukrainą jest neutralność.

- Amerykanie nie lubią wojny, ale są w USA takie siły, które do niej dążą – dowodził i wskazał na silne lobby wojskowo-zbrojeniowe, a także na neokonserwatystów, którzy uważają, że Ameryka jest bardzo zadłużona, ale wybudowała za to najsilniejszą armię świata. Jeśli robić wojnę, to teraz, bo za 5-7 lat Chiny mogą stać się potężniejsze od Ameryki. Jeśli opanowaliby aparat partii republikańskiej i wygrali wybory to niebezpieczeństwo wojny wzrośnie, dowodził kandydat na prezydenta. – Ja się nie boję wojny. Ale nie widzę żadnego interesu, dlatego jestem zwolennikiem neutralności Polski – podsumował.

Na sam koniec Janusz Korwin-Mikke przypomniał o swoich sztandarowych postulatach, czyli podatkach. – Od razu skorzystam z inicjatywy ustawodawczej, by zlikwidować podatek dochodowy. Ten podatek pozostał w gestii państw. VAT i akcyza jest określona przez Unię, ale będzie na najniższym poziomie, czyli VAT na poziomie 15%. To spowoduje od razu likwidację bezrobocia – zakończył.

Więcej zdjęć: TUTAJ