Ewa Kopacz zrobiła krok we właściwą stronę, powierzając Teresie Piotrowskiej tekę ministra spraw wewnętrznych. Powstała dzięki tej decyzji nowa jakość w polskiej rzeczywistości politycznej, zdominowanej przez wyścigi szczurów, nagrywanie, przecieki kontrolowane. Minister Piotrowska chce matkować swoim mundurowym podwładnym. Nie robi jej różnicy: policjant, strażak czy celnik. Wszystkich przygarnie do swojego matczynego serca.
Pani premier, niestety, nie kontynuuje tej drogi. Aż się prosiło, żeby Elżbieta Rusielewicz trafiła do MON. Minister Siemoniak jest sprawnym urzędnikiem, ale brakuje mu ciepła. A była wiceprezydent Bydgoszczy jest chodzącym ciepłem. Ona nie ma matczynego stosunku do podwładnych. Ona traktuje wszystkich jak ukochane wnuczęta, z najwyższym trudem się powstrzymuje, żeby nie mówić na zakończenie przemówienia: papa papa! Można sobie wyobrazić, jakim byłaby znakomitym wiceministrem obrony narodowej, idealnym uzupełnieniem technokratycznego Siemoniaka.
Niestety, ten potencjał został zmarnowany. Elżbiecie Rusielewicz powierzono stanowisko wicewojewody. Polscy żołnierze na misjach zagranicznych nie doczekają się wizyty wiceminister Rusielewicz, która przywiozłaby zapach domu i obudziła wspomnienia z dzieciństwa.
Tego błędu nie da się naprawić, ale można zniwelować jego następstwa. Premier Ewa Kopacz musi się jednak dowiedzieć, że na Piotrowskiej i Rusielewicz potencjał Bydgoszczy się nie wyczerpuje. Gdyby chciała spuścić Bartosza Arłukowicza, to mamy odpowiedniego następcę. Idealnym ministrem zdrowia byłby Mirosław Kozłowicz. Nikt nie mógłby mu zarzucić, że na opiece zdrowotnej zna się gorzej niż na drogownictwie. Nie o wiedzę zresztą w tym przypadku chodzi.
Potencjalni pacjenci z przerażeniem oglądają na ekranie telewizora występy ministra Arłukowicza. One mogą zaskutkować zawałem albo wylewem. A nasz Mirosław Kozłowicz, z tą swoją niewinną buzią, skrywającą nieśmiałą chęć czynienia dobra, od razu poprawia samopoczucie. A w składaniu obietnic może próbować doścignąć samą panią premier. Wymarzony minister do tego rządu.
Nikt w Bydgoszczy nie walnie karpia, gdy Kozłowicz obejmie resort zdrowa. Zdziwko pojawiło się dwa lata temu, kiedy wygrał konkurs na dyrektora Zarządu Dróg i Komunikacji Publicznej. Temu, że został wiceprezydentem, nikt już w naszym mieście się nie dziwił. Oto zbawcze efekty terapii szokowej.