Lokalni politycy również chwalą Unię tak, jak gdyby pieniądze z podatków przez ostatnie 10 lat nie odgrywały żadnego znaczenia. Tymczasem pieniądze unijne stanowią ułamek budżetu Bydgoszczy i państwa. Mówiąc o jakichkolwiek inwestycjach kładzie się nacisk na dotacje, a niemalże ignoruje wkład własny. Ten z kolei często bywa większy od samego dofinansowania albo mu dorównuje. (Przykłady takich tablic na zdjęciach). Jednak nie każdy czyta, co jest na nich napisane, a nawet kątem oka widzi błękitną flagę z gwiazdkami. Przy chodniku wyremontowanym w 100% z polskich środków nie stawia się informującej o tym tablicy. “Chodnik został wyremontowany bez pomocy Unii.” Albo: “Inwestycja zrealizowana wyłącznie z polskich środków.” Gdyby tak się działo, Polacy wiedzieliby, jak wiele zawdzięczają własnej pracy. Może właśnie o to chodzi, by im o tym nie przypominać.
Na oficjalnej stronie miasta można przeczytać informację: “Dzięki unijnym funduszom, które pozwoliły zbudować Trasę Uniwersytecką, po Bydgoszczy jeździ się zdecydowanie wygodniej.” Dopiero w ostatnim zdaniu napisano, że polskie środki wynosiły 125 milionów, a Unia dołożyła tylko 93. Mówiąc obrazowo, bez dotacji moglibyśmy zbudować most z dwoma pasami i chodnikiem, zamiast czterech pasów, ale bez chodnika. Most powstał dzięki Polakom, a środki unijne pomogły przy jego budowie. Tymczasem wciąż akcentuje się Unię, a ignoruje środki rodzime.
Poza tym Polska płaci do Unii składkę członkowską. W przybliżeniu wynosi ona 1/4 wysokości dotacji. Mechanizm wygląda następująco. Polacy płacą podatki. Złotówki zamienia się na euro. Euro wysyła się do budżetu unijnego. Potem pieniądze te wracają do Polski. Euro zamienia się na złotówki i twierdzi, że to unijna dotacja. Tak więc każdą zasłyszaną unijną kwotę należy z marszu pomniejszyć o 25%. Jeśli damy komuś 25 złotych, a on nam 100, to znaczy, że dostaliśmy 75, a nie 100. To ignorowana kwestia.
Zatem do Trasy Uniwersyteckiej Unia dołożyła nam niecałe 70 milionów, a nie 93 (93 pomnożone przez 0,75). Weźmy pod uwagę jeszcze dwie duże inwestycje: tramwaj do Fordonu i tramwaj do dworca PKP. Po zsumowaniu wkładów pochodzących od polskiego podatnika należy stwierdzić, że wystarczyłoby na most i szynową podróż na dworzec. Gdyby zsumować wkład unijny z tych trzech inwestycji to starczyłoby na tramwaj do Fordonu.
Unijne środki – nawet bez poprawki 25% – stanowią zaledwie 5,84% budżetu Bydgoszczy. Tak wynika z dokumentów, które są powszechnie dostępne. Mało się też mówi o rzeczywistym bilansie przynależności do Unii Europejskiej. Bez analizy budżetu miasta czy państwa nie sposób przekonać się jak niewiele z tego, co zmieniło się na lepsze, zafundowała Bruksela. Kilka procent to wciąż sporo, ale nie można twierdzić, że bez tego Polska stałaby w miejscu.
Kamery robią zbliżenia każdego euro, a nie pokazują panoramy pieniędzy pochodzących z pracy Polaków. Powstaje wrażenie, że gdyby nie te parę procent w budżecie, to Polska ostatnie 10 lat spędziłaby w zastoju, a może nawet cofnęła się do roku 1991. Politycy zachowują się tak, jakby chcieli powiedzieć, że bez Unii nie zrobiliby nic. Nie zbudowaliby żadnej drogi, mostu, biblioteki i nie wykonaliby żadnego remontu.
Budżet Bydgoszczy w 2014 roku to 1 miliard 539 milionów, z czego z Unii pochodzi 90 milionów. To nie jest koło zamachowe rozwoju. Można to nazwać kółeczkiem.