Marek Kazimierz Siwiec pisze wiersze od ponad czterdziestu lat, opublikował jednak zaledwie pięć tomików poetyckich. Najnowszy nosi tytuł: ?Kto? i jest w moim przekonaniu obok ?Żyłki? najlepszym jego zbiorem wierszy. Mam nadzieje, że zostanie zgłoszony do konkursu na najlepszą bydgoską książkę roku 2013 o Nagrodę ?Łuczniczki? i w konkursie tym zwycięży.
Twórca ten nie jest młodzieniaszkiem. Pisze wiersze o drodze już przebytej, a nie, jak początkujący poeta, o drodze do przebycia. To jest poezja wielu lat doświadczeń, uważnego żywota w latach komunizmu, rewolty ?Solidarności?, kilkudziesięciu lat następnych. I ślady tych pokoleniowych, wręcz politycznych doświadczeń pojawiają się w kilku wierszach tomiku ?Kto?. I są to zapiski bardzo osobistego przeżywania wydarzeń historycznych czy wspólnych pokoleniowych doznań.
Siwiec wspomina na przykład pochody pierwszomajowe z lat pięćdziesiątych minionego wieku, kiedy to, mając zaledwie kilka lat, widział wielkie portrety Stalina i maszerował pod tymi portretami, i te doświadczenia wniósł w swoje rozumienie świata i innych ludzi. Historia w tych wierszach pojawia się także w opowieściach innych, czasem całkiem przygodnie spotykanych ludzi, jak choćby w niezwykle przejmującym wierszu ?Pan Stanisław?. To opowieść o zbrodniach sowieckich żołnierzy popełnianych w dawnych Prusach Wschodnich, z których Marek Kazimierz Siwiec pochodzi. To opowieść o bezsensie okrucieństwa oraz o tym, jak świadek okrucieństw żyje ze swoimi traumatycznymi przeżyciami i co z największym wysiłkiem z nich ocala.
W wierszach odnoszących się do wydarzeń politycznych i historycznych poeta cały czas, powtórzę, zachowuje osobistą perspektywę, swoją własną i ludzi, o których mówi. Nikt tu nie jest nosicielem czy wyrazicielem racji politycznych, narodowych czy społecznych. Nie ma w tych wierszach diagnoz politycznych, patriotycznych uniesień, nienawiści do politycznych przestępców, za to jest przeżywanie świata i życia na własny rachunek. Polityka i historia są w tu zawsze próbą ludzkiej wolności; pozwalają też na wgląd w siebie do granic własnych możliwości i oporu. Historia i polityka sprawdzają i ćwiczą nasze człowieczeństwo. Siwiec proponuje w swych wierszach swoistą egzystencjalną historiozofię, która nie jest opowieścią o globalnych procesach historycznych, królewską czy ekonomiczną sagą, lecz osobistym doświadczaniem historii w jej przejawach najbardziej pospolitych, w codzienności aż do bólu. I okazuje się, że takie przeżywanie polityki i historii wymusza przyjęcie moralności jako kryterium bycia w historii i polityce. Jeśli historia i polityka są sprawami, jak powiadam, osobistymi, to nie są tylko grą interesów, strategicznych kalkulacji czy możliwości, ale wymuszają osobisty wybór między dobrem i złem, a czasem między zwykłym świństwem a przyzwoitością.
Najbardziej jednak przejmujące w tomie ?Kto? są wiersze o śmierci i cierpieniu już niezwiązane z jakimikolwiek wydarzeniami historycznymi czy politycznymi, ale z przemijaniem i najzwyczajniej z tym, że jesteśmy przygodnymi i kruchymi ludźmi. Czytelnicy poezji nie przejdą zapewne obojętnie wobec wiersza, a właściwie małego poematu ?Eurydyka i Orfeusz? , opowieści o śmierci bliskiej kobiety. Opowieści niezwykłej i przejmującej. Zaczyna się nieomalże jak diagnoza medyczna poważnej choroby. Pierwsze wersy to jakby zapisy z karty choroby śmiertelnie chorej kobiety, które powoli przechodzą w opowieść metafizyczną. Karta choroby zmienia się w metafizyczny dziennik. Poemat rozwija się w intymne wspomnienia i zmartwychwstania dawane ludziom przez pamięć i troskę.
Nie znam wielu wierszy, zdarzają się takie u Rilkego i Różewicza, wierszy, w których poeta dotykałby samego procesu umierania słowami i osiągał efekt – jakby padające w wierszu słowa były nieomal biologiczną częścią cierpienia i umierania. Tu po prostu mówi się tak, jak się umiera i umiera się tak, jak się mówi. Pamięć przylega ściśle do umykającego jej przedmiotu. Pamięć przylepiona jest do przechodzących w nieistnienie detali wspólnego życia z kochaną kobietą. Klimat tego poematu stanowią pytania o to, co można ocalić z kruchości naszego życia, co można przekazać z własnej śmiertelności, czym się krzepić i jakie nadzieje z ulotnego życia ochronić.
Niezwykle przekonywające i poetycko ciekawe są wysiłki Marka Kazimierza Siwca zmierzające do tego, żeby jego ?brzemienne?, opowiadające o sprawach ostatecznych wiersze miały często lekką formę… Bo czy da się o śmierci, przemijaniu, cierpieniu opowiadać lekko, nie z zaciśniętymi zębami? Zadanie karkołomne. Czy możliwe są ważkie egzystencjalne rymowanki? Okazuje się, że tak, że Siwiec pisze czasem całkiem udane egzystencjalne rymowanki, czym dowodzi, że nawet o najstraszniejszych rzeczach, jeśli one nas ostatecznie nie niszczą, można próbować mówić, jeśli już nie lekko, to przynajmniej bez lęku i przerażenia. Ot, choćby wznosząc takie toasty:
Za życie
niesamowite
upadków i wzlotów
ciągle niesyte.
No, to może jeszcze jeden toast z Markiem Kazimierzem Siwcem na pożegnanie:
I za miłość niepojętą
choć jak z krzyża
zdjętą