PGE Skra była zdecydowanym faworytem pojedynku ze słabo spisującą się w tym sezonie Łuczniczką. I do niespodzianki nie doszło. Ale mecz bydgoszczan z utytułowanym rywalem mógł się podobać.

Mecz rozpoczął się od prowadzenia Skry. Stratę dwóch punktów (5:7) bydgoszczanie nie tylko odrobili, ale nawet wyszli na prowadzenie (12:9). Przerwa na żądanie trenera gości zmieniła przebieg meczu, bo stratę Skra odrobiła błyskawicznie i z nawiązką (14:17). Bydgoszczanie nie odpuszczali i od remisu 20:20 kibice mogli obserwować emocjonującą końcówkę. Ostatnią piłkę źle zaserwował Filipiak i goście zdobyli pierwszy punkt.

W drugim secie Łuczniczka jedynie na początku dotrzymywała kroku bełchatowianom (4:4). Potem goście wyszli na prowadzenie i do zdobycia 25. punktu systematycznie je powiększali, wygrywając do 19.

Po przerwie bydgoszczanie wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności i po kapitalnych zagraniach objęli wysokie prowadzenie (10:5). Jednak po rozmowie ze swoim trenerem bełchatowianie wzięli się mocno do pracy, a asy zespołu z Mariuszem Wlazłym na czele doprowadzili do remisu (17:17). Finisz był emocjonujący, bo remis utrzymywał się dość długo (23:23), ale wtedy punkt z ataku zdobył Lisinac, a Bednorz ostatni punkt dla gości zdobył, mistrzowsko serwując.

Łuczniczka Bydgoszcz – PGE Skra Bełchatów 0:3 (23:25, 19:25, 23:25)

Łuczniczka: Nowakowski, Rohnka, Filipiak, Szczurek, Sacharewicz, Yudin, Czunkiewiz (libero) oraz Katić, Sieńko, Gromadowski, Bobrowski.

PGE Skra: Lisinac, Wlazły, Kłos, Uriarte, Szapluk, Penchev, Milczarek (libero) oraz Kurek, Janusz, Bednorz.