We wtorek,  już po raz trzydziesty drugi, jak zawsze 24 października, Jacek Soliński otworzy kolejną ekspozycję w Galerii Autorskiej przy ul. Chocimskiej 5. - Z prawdziwą przyjemnością zapraszam na godz. 18:00 na wernisaż wystawy linorytów i obrazów pt. "TUŻ OBOK". Wydarzenie to będzie połączone z prezentacją wypowiedzi trojga moich przyjaciół: Wojciecha Banacha, Bartłomieja Siwca i Piotra Siemaszki. Teksty zaprezentują autorzy i Mieczysław Franaszek - zaprasza Jacek Soliński, który 24 października 1986 roku zorganizował po raz pierwszy swoją urodzinową wystawę w Galerii Autorskiej.

Codzienne przebudzenia, czyli sztuka przemijania

Z upływem lat coraz podejrzliwiej przyglądam się „duchowi postępu”. Przenikające do świata kultury współczesne idee często stają się dla mnie problematyczne. Staram się, by ewangeliczne „tak” i „nie” chroniło mnie od relatywistycznych pułapek.  Z pełną świadomością omijam to, co w epoce postmodernizmu, w imię rozwoju uzurpuje sobie prawo do „nowych racji”. Zasada obserwowania „owoców” konkretnych działań okazuje się niezawodna. W tej optyce cierpliwość wyostrza widzenie.

We współczesnym świecie wszystko pozostaje w ruchu, rzeczywistość ustawicznie się przeobraża. Podobnie jest z każdym z nas, w jakimś sensie codziennie po przebudzeniu „stajemy się” od nowa. Z pewnością, co jakiś czas wnikliwiej przyglądamy się sobie analizując czy coś jest ważne, czy nieistotne. Dlatego często wracam do pytania: jaki dziś ma sens zajmowania się czymś nieprzystającym do tej epoki, czyli grafiką warsztatową? Stało się to moim podstawowym zajęciem, więc kolejne wypowiedzi mobilizują mnie do konfrontacji z teraźniejszością. Niejako wybudzają z letargu przyzwyczajeń stając się obroną tego, co jest mi bliskie. Najprościej byłoby odpowiedzieć, że w ten sposób spisując raport o swoim przemijaniu szukam stałości. Ale to chyba wyjaśnienie zbyt ogólnikowe. Zawsze chodzi o to, co jest „teraz”, w tej chwili, o aktualne przeżycie, które się w tej figuracji nie powtórzy. Dlatego piszę przypisy do kolejnych wystaw, czyli „mosty ze słów”, by iść dalej.

Kto mówi „wszystko”, nie wyklucza niczego. To brzmiące dość zagadkowo zdanie karmelity bosego o. Otta od Aniołów stało się dla mnie cennym drogowskazem. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, czym dziś jest skupienie? Trzeba by stanąć na progu życia, które stanowi uwieńczenie „wszystkiego” i zatrzymać się w czasie. Oczywiście istnieją różne rodzaje skupienia, ale tu chodzi o kierunek podstawowy, o stan wnikliwej relacji siebie wobec świata. Aby tego doświadczyć potrzebny jest dobroczynny wpływ stanu zawieszenia. Bezczynność, bezruch, wycofanie, oddalenie. Chodzi o wyzwolenie od aktywności niepotrzebnej, hałaśliwej, w efekcie szkodliwej. Konieczny jest dystans do świata przeciążonego przekazem medialnym.  Bierność wobec czegoś, co nie zasługuje na odpowiedź staje się najlepszą odpowiedzią. Dzięki temu „bezczynność” i „milczenie” okazują się twórcze, w nich można dokonać odkrycia.

Mówiąc w najszerszym znaczeniu „wszystko”, otwieramy się na to, co niewyobrażalne. Może zawierać się w tym: Bóg i nicość, a może Tajemnica albo absurd. Każdy w tym rozeznaniu pozostaje sam. W ten sposób konfrontujemy siebie z otoczeniem – ogarniamy je w takim zakresie, na jaki nas stać.

 Uprawiam swoje rytownicze rzemiosło z niezłomną nadzieją, że ta podróż dokądś mnie doprowadzi. Dokąd?  Tu nie chodzi o miejsce, ale raczej o wnikliwe wpatrywanie się w świat, i rozpoznanie tego, co jest istotne. W tym poszukiwaniu ważna pozostaje duchowa otwartość, by w powszedniości nie zgubić znaczenia słów z Ewangelii św. Mateusza: a oto tu jest coś więcej.

Jacek Soliński