- Tytuł prezentacji jest kłamliwy – oświadczył na wstępie jego autor, ale nie poczuwa się do winy. Swoje propozycje na tegoroczne Bydgoskie Dni Nauki uczelnie musiały zgłosić na początku roku. Dr Jacek Lindner, który jest adiunktem w Instytucie Kulturoznawstwa i Filozofii Wyższej Szkoły Gospodarki, zbiera materiał do książki na temat mediów religijnych w Polsce. Do momentu zgłaszania tematu znalazł ich 6800, wśród tytułów prasowych, w obrębie czynnych w naszym kraju stacji radiowych i telewizyjnych oraz portali internetowych. – Dzisiaj ta liczba zwiększyła się do 9100 – poinformował dr Lindner.

Nie istnieje definicja medium religijnego. Autor przygotowywanej do druku książki do mediów religijnych zaliczył te stacje telewizyjne i radiowe, w których większość czasu antenowego, a w przypadku czasopism większość powierzchni drukowanej, zajmują treści religijne.

Nie byłby pracownikiem naukowym, gdyby nie przedstawił najpierw szkicu historycznego na temat, jak się media religijne na przestrzeni wieków rozwijały, poczynając od tabliczek glinianych i papirusu na Internecie kończąc.

- Jeśli media religijne w II RP postrzegamy przez pryzmat św. Maksymiliana Kolbego, to tak się złożyło, że media religijne III RP postrzegamy przez pryzmat ojca Tadeusza Rydzyka – stwierdził bydgoski naukowiec, przechodząc do teraźniejszości. – Obaj wyrastają znacznie zdolnościami organizacyjnym i trafiają do wiernych ponad przeciętność – scharakteryzował obydwu zakonników.

Z ustaleń dr. Lindnera wynika, że w czasach PRL ukazywało się na terenie naszego kraju ponad 400 tytułów prasy religijnej. Małopolska była prawdziwym zagłębiem gazet parafialnych.

Po 1989 roku zmieniło się prawo oraz możliwości techniczne drukowania, co sprawiło, że pojawiła się ogromna liczba wydawanych tytułów, ale nie są one zewidencjonowane. Istnieje wprawdzie obowiązek dokonania zgłoszenia do Biblioteki Narodowej i przesłanie okazowego egzemplarza do biblioteki wojewódzkiej, ale nie jest on przez wielu wydawców spełniany.

Jacek Lindner znalazł w Bibliotece Narodowej informację o istnieniu 470 gazet parafialnych, natomiast w Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Prasy Parafialnej o blisko 800. Zdaniem bydgoskiego badacza mediów, w Polsce jest wydawanych co najmniej dwa razy tyle gazetek parafialnych.

Zbierając materiał do książki, starał się bydgoski naukowiec dotrzeć do tytułów wydawanych przez różne kościoły i związki religijne. – Ze wszystkich konfesji, z którymi się spotkałam, jedno wspominam z czułością: prawosławnych – wyznał Jacek Lindner.

Prowadząc poszukiwania, dotarł do Centrum Kultury Prawosławnej w Białymstoku. Pracujące tam dziewczyny, gdy im powiedział, w jakiej sprawie przyjechał, wykonały telefon, a potem powiedziały mu, żeby przyszedł za pół godziny. Udał się więc do pobliskiej kawiarni (- Dziwna zasada obsługi klienta. Najpierw się płaci, a potem kawę dostaje – śmiał się bydgoski badacz). Kiedy pił opłaconą z góry kawę, otrzymał informację, że ksiądz mitrat przyjechał. Prawosławny duchowny był poza Białymstokiem, ale wrócił do miasta, gdy dowiedział się, że ma gościa.

Prelegent krytycznie wypowiedział się na temat parafialnych stron internetowych. Wiele z nich jest rzadko aktualizowanych, ostatnie wpisy pochodzą czasem sprzed kilku miesięcy.

Zdaniem dr. Lindnera, Polacy do religii podchodzą emocjonalnie, a nie intelektualnie. – Bo jeżeli zwyciężyła Telewizja Trwam, która jest bardzo emocjonalną telewizją, a przegrała bardziej intelektualna, ekumeniczna TVN Religia, to o czymś to świadczy – tłumaczył likwidację kanału kierowanego przez ks. Kazimierza Sowę.

Słuchacze spotkania, które odbyło się w sali wykładowej WSG w gmachu przy ul. Naruszewicza otrzymali dużo ciekawych informacji. Centrum polskiego islamu znajduje się we Wrocławiu. Wszystkie pisma Świadków Jehowy drukowane są w Stanach Zjednoczonych, potem przesyłane do Nadarzyna, a stamtąd kolportowane na cały kraj. Jeszcze rząd Rakowskiego podpisał z Kościołem umowę, że każda diecezja może mieć swoją radiostację. To tylko cząstka przekazanych przez dr. Lindnera wiadomości.

Jednym z celów Bydgoskich Dni Nauki jest zachęcenie młodych ludzi do studiowania i zaprezentowanie różnych sposobów zdobywania wiedzy. Z relacji dr. Jacka Lindnera wynika, że niektóre badania wymagają nie tylko spędzenia wielu godzin w różnych bibliotekach, ale także jeżdżenia po kraju. Jak wyjawił, jeszcze co najmniej rok będzie zbierał materiały do swojej książki.