Elektorat PSL mieszka przeważnie w małych miejscowościach, ale partia próbuje też zdobywać głosy w dużych miastach. Ma to sens w wyborach parlamentarnych, gdyż chodzi o osiągnięcie jak najlepszego wyniku wyborczego w skali kraju. Startowanie w wyborach samorządowych w takich miastach jak Bydgoszcz wydaje się sztuką dla sztuki. Tutaj Polskie Stronnictwo Ludowe nigdy nie osiągnęło progu wyborczego, choć rejestrowało listy kandydatów do rady miasta we wszystkich okręgach. Wyjątkowy był rok 2014. Ludowcy wprawdzie nie zdobyli żadnego mandatu, ale po raz pierwszy w historii wyborów komunalnych w Bydgoszczy przekroczyli próg wyborczy.

Taki cud mógł się dokonać wyłącznie za przyczyną kart do głosowania w formie książeczek. Z jakichś powodów pewna grupa mieszkańców postawiła krzyżyk przy nazwiskach na liście z numerem jeden, czyli na pierwszej, a w zasadzie okładkowej karcie książeczki. A przecież Polskie Stronnictwo Ludowe nie prowadziło kampanii wyborczej. Ugrupowanie to nie zgłosiło kandydata na prezydenta Bydgoszczy, nie przedstawiło programu dla miasta, nie uczestniczyło w debatach.

Mimo to dużo mieszkańców poparło właśnie tę partię w wyborach samorządowych. ?Jedynki? na listach PSL zdobyły w poszczególnych okręgach od 191 do 291 głosów. W moim okręgu listę PSL otwierał kompletnie nieznany osiemnastolatek. Zagłosowało na niego dwieście osób, chociaż nawet pół plakatu z jego podobizną nigdzie nie było.

W poprzednich wyborach tylko trójce okręgowych liderów list PSL udało się zdobyć ponad sto głosów. Można było odnieść wrażenie, że na większość kandydatów tej partii głosowała w Bydgoszczy tylko rodzina i grupka znajomych, nie więcej niż kilkadziesiąt osób. W roku 2014 nie robiąca niczego w celu pozyskania wyborców partia nagle stała się atrakcyjna dla bydgoszczan?

Przypomnijmy sobie rok 2007. Bardzo popularny w Bydgoszczy Roman Jasiakiewicz kandydował do sejmu z listy PSL. Spodziewano się, że osiągnie dobry wynik. Rok wcześniej Jasiakiewicz uzyskał blisko 30 tys. w pierwszej, a blisko 44 tys. głosów w drugiej turze wyborów prezydenckich. Niechby jedna trzecia ówczesnych zwolenników zagłosowała na niego w 2007 roku, a byłby posłem. Nie udało się. Startował pod szyldem PSL i uzyskał jedynie 2502 głosów. Wtedy mu się nie poszczęściło, bo komitet wyborczy Polskiego Stronnictwa Ludowego nie wylosował numeru jeden i nie było książeczki do głosowania.