Każde spotkanie w galerii przy ul. Chocimskiej 5 ma niepowtarzalny klimat, jest jedyne w swoim rodzaju. Wernisaż, który odbył się 26 czerwca, był wyjątkowo wyjątkowy, a to z tego powodu, że spotkanie miało wielu, bardzo różnych bohaterów. Mieliśmy więc do czynienia z kumulacją indywidualności i indywidualizmu, koincydencją odmiennych sposobów postrzegania rzeczywistości widzialnej i niewidzialnej. Powietrze wydawało się naelektryzowane od tłumionych i ujawnianych emocji, zmagających się ze sobą stylistyk, zaskoczeń z odkrywania inności bądź zbieżności.
Jest przyjętym w tej galerii zwyczajem, iż podczas jednego wieczoru odbywają się łącznie wernisaż i spotkanie autorskie. Wynika to z głębokiego przekonania Jacka Solińskiego, iż obraz i słowo łączy szczególny związek. Z tego właśnie powodu zwrócił się do zaprzyjaźnionych artystów z prośbą o napisanie utworów, które by partnerowały dedykowanym im obrazom. Tak to uzasadnił w słowie wstępnym do katalogu wystawy: ?Bogactwo odczuć pozwala uzmysłowić sobie, że każda wyobraźnia ?widzi? i kreuje inaczej, ale istnieje też pokrewieństwo intencji. Dzięki niemu się spotykamy?.
- Osiemnaście lat temu zacząłem realizację cyklu malarskiego ?Opiekunowie czasu?. Wszystkie dni roku miały zostać zaopatrzone w wizerunek-wyobrażenie swojego anioła – wspominał Jacek Soliński, otwierając czwartkowe spotkanie w galerii przy ul Chocimskiej. – Ten cykl udało mi się wreszcie zakończyć – oznajmił współgospodarz Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego i dodał, że kolejne obrazy są niejako przyporządkowane. – Dedykowałem je różnym osobom, bliskim, przyjaciołom, znajomym, osobom dla mnie ważnym, żyjącym i nieżyjącym.
Podczas czwartkowego wernisażu Jacek Soliński prezentował kolejno artystów, którym dedykował wystawione w galerii obrazy, a następnie były odczytywane utwory, które na prośbę malarza artyści ci napisali. Czynili to bądź sami autorzy, bądź Mieczysław Franaszek w zastępstwie osób nieobecnych. – Mieciu, ja nie dam rady, tak jak ty – uprzedził Krzysztof Derdowski, nim przystąpił do odczytania swojego tekstu. A nie był to tekst poetycki.
Krzysztof próbował prześwietlić postacie pojawiające się na obrazach Jacka Solińskiego. Dowodził: – Nie jest to na pewno Anioł obecny w sakralnie bezpiecznej przestrzeni świątyni. Nie, to jest Anioł z ulicy, wyłaniający się z tapety, objawiony na osypującym się tynku. To jest także Anioł, który wydobywany bywa w samym twórczym procesie. Jestem pewien, że Jacek Soliński, mierząc się ze swoimi przeczuciami i wizjami Aniołów, często nie wie stawiając pierwsze kreski czy plamy, jak ten Anioł w istocie będzie wyglądał, jak się objawi. To sam proces twórczy ujawnia owego Anioła.
Anioła całkiem inaczej przedstawił Zdzisław Pruss w wierszu ?Lampa Aladyna?, odczytanym przez Mieczysława Franaszka.
a ty
który naciskasz kolanami
na anioła stróża
dostaniesz w nagrodę ciężki młot
i niech ci się wydaje
że jesteś kowalem
własnego losu
Duże wrażenie zrobiły utwory ?Anioły Nie-Obecnej? Marka Siwca i ?Sen z aniołem? ks. Franciszka Kameckiego, które przeczytali ich autorzy. Zakończenie pierwszego z nich brzmi:
Nie-Obecna tańczy w pokoju pośród innych
jakże ożywionych
skrzydlatych
Wymienione już wiersze, a także utwory Wojciecha Banacha, Jarosława Jakubowskiego, Wiesława Trzeciakowskiego, Jana Wacha, Wojciecha Kudyby oraz teksty poetyckie nieobecnych artystów, które były lepiej słyszalne, gdyż odczytywał je Mieczysław Franaszek, świadczyły o tym, że miał rację Jacek Soliński, stwierdzając: ?Powtarzany temat przynosi wciąż nowe tchnienie, inne spojrzenie, pozwala wyobraźni być w stałym twórczym ruchu.?
W galerii, pomijając oklaski, którymi nagradzany był Mieczysław Franaszek i artyści czytający swoje utwory, panował anielski spokój, ale do czasu. Diabeł postanowić wreszcie sprawić psikusa. Właśnie Jan Wach miał zacząć czytanie swojego wiersza, gdy w rogu pomieszczenia przewróciły się jedna na drugą butelki, wydając głośny, jedyny w swoim rodzaju dźwięk. Wywołało to salwę śmiechu i przez dłuższy czas na twarzach uczestników wernisażu widoczne było rozbawienie. Chociaż ktoś musiał być zaniepokojony, bo rozległo się pytanie: – Czy butelki są całe, czy się potłukły?
Jako ostatni wystąpił Jerzy Zegarliński, który nie miał zamiaru czytać utworu swojego autorstwa, ale miał diabelskie błyski w oczach i sporo do powiedzenia. – W mediach znalazła się informacja, że wystąpię gościnnie na tym wernisażu, co bardzo zdziwiło moją żonę, gdyż sądziła, że gościnnie to ja bywam tylko w domu – żartował znany bydgoski fotografik. Nie wiadomo z czyich podszeptów, ale mimo korygowania go przez uczestników spotkania, stale mówił o Jacku Solińskim ?Janek?.
Dzięki Jerzemu Zegarlińskiemu autor obrazów nie wyszedł z wernisażu z pustą ręką. Otrzymał w prezencie album wybitnego historyka sztuki Edwarda Lucie-Smitha zatytułowany ?Anioły?. Ofiarodawca wyraził przekonanie, iż kiedy ukaże się na rynku następny album o tej tematyce, zostaną w nim również zaprezentowane obrazy Jacka Solińskiego.