Wprowadzenie do prezentacji obu wydarzeń wygłosił Jacek Soliński. Zapowiedział, że mowa będzie zarówno w aranżacji przestrzeni Roberta Kaji jak i w prelekcji Jacka Woźnego o początkach kultury, o wykluwaniu się myślenia magicznego, a następnie religijnego i wreszcie technologicznego; a zatem o początkach i meandrach człowieczeństwa. I o tym wreszcie co człowiek stracił, a co zyskał wychodząc z ostępów i lasów wprost do Tesco i zmieniając polowanie na mamuty na ?Taniec z gwiazdami? wieczorową porą.
Prezentację instalacji Roberta Kaji i wykład Jacka Woźnego poprzedziło odczytanie przez Mieczysława Franaszka, krótkiego fragmentu z Biblii, a konkretnie z Księgi Mądrości o konieczności nieulegania złudzeniom wiedzy, pozoru i zdawaniu się na wiarę.
Robert Kaja zaprezentował instalację składającą się z trzech wymownych, znacznie nasyconych symboliką elementów: na jednej ze ścian umieścił ?śnieżący?ekran, a zatem ekran odtwarzający promieniowanie reliktowe będące w kosmosie śladem Wielkiego Wybuchu; na przeciwległej ścianie zawisł ekran przedstawiający wnętrze krematorium; a między tymi ekranami znalazła się niziutka, wąska ławeczka, ewidentnie przypominająca owe ławeczki cmentarne, które są stawiane przy grobach przez rodziny zmarłych. Wydźwięk tej instalacji był oczywisty. Publiczność znalazła się pośrodku dwóch wydarzeń: Wielkiego Wybuchu, początku, Alfy i Omegi naszego istnienia oraz jego kresu w krematoryjnym piecu. Początek i kres tuż obok siebie i podlegające refleksji i zadumie. I można było przysiąść na owej ławeczce, między początkiem a kresem, między teraz i potem, i dopełnić własnymi rozważaniami tę przestrzeń stworzoną przez artystę. Przestrzeń niepokojącą, bo najzwyklejszą i powszednią, a jednak groźną w tak jawnej prezentacji ludzkiego przemijania i śmiertelności. Naoczność naszej śmiertelności była w tej prezentacji poruszająca.
Jacek Woźny w swym krótkim wykładzie mówił przede wszystkim o pierwocinach i zaczątkach ludzkiej kultury. Twierdził, że człowiek pierwotny i archaiczny, a wcześniej hominid, żyli w świecie poręcznym. Rzecz w tym, że ów człowiek pierwotny miał minimalną wiedzę o świecie; nie wiedział, dlaczego świeci słońce, pada deszcz, ani nawet (dowodzi tego Bronisław Malinowski w ?Życiu seksualnym dzikich?) nie miał pojęcia o mechanizmach biologicznych prokreacji ? czuł się jednak ze sobą samym i w świecie swojsko. Świat był dla tego człowieka poręczny. Nie wiedział dlaczego coś robi, ale robił to nieomylnie i pewnie. Był częścią przyrody, bez jakichkolwiek zapośredniczeń czy wyjaśnień. Poręczność, o której mówił Jacek Woźny, była oczywistością bycia, relacji intymnych i społecznych. Poręczność eliminowała konflikt z życia psychicznego człowieka i żył on w świecie bezalternatywnym.
Po czasie poręczności nastąpiły, zdaniem Woźnego, czasy mityczne. W tych czasach pojawiło się już sacrum, powoli rozróżniano dobro i zło, czyste i brudne, pożądane i odpychające ale nie było jeszcze linearnego czasu i zróżnicowanej przestrzeni. Ludy pierwotne, na co zwrócił uwagę już ponad pięćdziesiąt lat temu Lévi?Strauss nie mają świadomości własnej historii ? mają wyobrażenie cykli w których żyją, ale nie obejmują refleksją dłuższych ciągów wydarzeń. Świat dla tych ludzi jest w gruncie rzeczy niezmienny, zawsze taki sam, w powtarzających się cyklach. Ludzie mityczni żyją w wiecznym teraz i cała dostępna im przestrzeń jest nasycona treściami mitycznymi. Najkrócej mówiąc, powiedzmy, taki Syzyf wtacza swój kamień na górę zawsze, tu i teraz. Nie wczoraj, dziś czy jutro ? zawsze. I nigdy w micie wtaczać kamienia na górę nie przestanie.
W czasach mitycznych nasz przodek odkrył sacrum, które go jednocześnie fascynowało, ale i przerażało. Człowiek powoli zbliżał się do rozróżniania segmentów przestrzeni i jej wartościowania. Nieuchronnie też czas stawał się coraz bardziej linearny. Człowiek wstępował w świat technologiczny, poddany presji logiczności i skuteczności. Niegdysiejsza poręczność, czyli łatwość bycia w świecie znika, a zastępuje ją trudna obecność człowieka w rzeczywistości skomplikowanej i różnorodnej. Świat staje się problematyczny. Ludzkie czyny poprzedzane są ciągami rozumowań i często wątpliwości. Nic nie jest już oczywiste w tym świecie obecności, tak jak było oczywiste w świecie poręczności, czy jeszcze w znacznej mierze w świecie mitu. I człowiek musi uznać, że został raz na zawsze wygnany ze świata poręczności i mitu. Ów świat mitu i poręczności był dziecięctwem ludzkości i powrotu do tego świata nie ma. Pojawiła się moralność i przebiegłość. Człowiek został wygnany z łona wieczności, które to łono sobie chwalił w czasach poręczności.
Kończąc swoje wystąpienie Jacek Woźny zauważył, że resztki myślenia mitycznego zachowują i pielęgnują dziś jeszcze niektórzy artyści. To im, od czasu do czasu, udaje się przemycić w dziele, niczym kontrabandę, to co wieczne i niepodzielne. I zdaje się, że opis człowieka nie wyczerpuje się w racjonalnych pomiarach, logicznych konstatacjach, danych statystycznych czy ilości cukru we krwi. I jak sądzę właśnie dlatego i w związku z tym brakiem dookreśloności tego kim jest człowiek, Galeria Autorska działać będzie dalej.