W czwartek, 25 kwietnia, o godz. 18 w Galerii Autorskiej przy ul. Chocimskiej 5 nastąpi otwarcie wystawy obrazów i grafik Jana Kaji i Jacka Solińskiego pt. „Wybór w cieniu”. Podczas wernisażu odbędzie się również spotkanie poetyckie z ks. Janem Sochoniem pt. „Modlitwa do ciszy” i promocja książki. Wprowadzenie - Jarosław Jakubowski. Czytanie tekstów – autor, Roma Warmus i Mieczysław Franaszek.
O malarstwie Jana Kaji
(…) Kaja nie jest buntownikiem, destruktorem tradycyjnych kanonów estetycznych; w jego twórczej naturze nie odnajdziemy ponowoczesnych wezwań do tego, żeby obwieścić, iż tzw. sztuka obecności, czyli odnosząca się do realnej rzeczywistości umiera, a sztuka odrodzenia (l’art de différer) rozwija się.
Malarstwo zanurzone w tradycji, jego zdaniem, wcale nie kona, lecz przetwarza się w ożywcze konfiguracje estetyczne, nadal stanowiąc ważny punkt odniesienia, bo przecież obecność wciąż pozostaje obecna. Ostatecznie to ona stanowi punkt wyjścia doświadczenia malarskiego, w konsekwencji którego artysta jest w stanie namalować obraz. Impulsy twórcze nie pojawiają się tylko w wyniku kreacyjnego nacisku wyobraźni czy sile tworzywa malarskiego (choć mają one pewne znaczenie), ale głównie dzięki zmysłowemu kontaktowi z dookolnym światem, także tym wewnętrznym. Człowiek jest psychofizyczną jednością. Stykając się z powierzchnią rzeczywistości potrafi wznosić się ponad nią, chociaż jego duchowe ekspresje nie mogą ujawniać się bez pośrednictwa tego, co dosiężne za pomocą zmysłów. Dlatego malarstwo nie istnieje bez więzi z faktycznością, z cielesnością. (…) Nic więc dziwnego, że Kaja wpisuje samego siebie w poczet artystów zafascynowanych człowiekiem, tworzących sztukę homocentryczną. A w człowieku najbardziej widowiskowe i dramatyczne jest ciało, poprzez które uobecniają się wszelkie egzystencjalne drgania ducha, niezgłębiona ludzka esencja. Kaja wypełnia nim niemal całą przestrzeń swoich płócien. W cyklu Większa część dnia (z lat 1997-2000) przedstawia nagich mężczyzn i nagie kobiety, zawsze jednakowoż oddzielnie, chcąc zapewne podkreślić ich biologiczną oraz psychiczną indywidualność, jak również i to, że człowieka będącego obrazem Boga w widzialnej rzeczywistości jesteśmy w stanie zidentyfikować tylko w postaci męskiej i kobiecej.
(…) Jego realizm pozostaje realizmem uwznioślonym, realizmem poetyckiego niedopowiedzenia. Nie chce on bowiem zatrzymywać się tylko na powierzchni kolorów, linii, kształtów. Pragnie wyjawiać własne doświadczenie więzi z Bogiem, by – już artystycznie przetworzone – mogło pobudzać i ożywiać kontemplatywne postawy u innych ludzi, aktywizować ich duchowe praktyki. Jest przekonany, że malarstwo tylko wtedy wywołuje religijnie uniesienia, kiedy ma u swych źródeł określone przeżycie powiązane z wiarą, a oddziałuje tym powszechniej i intensywniej, im jest doskonalsze artystycznie.
(…) Naturalnie, Kaja rozumie, że warunkami koniecznymi i wystarczającymi, by określony przedmiot stanowił dzieło sztuki są wartości estetyczne; niemniej jednak akcentuje jeszcze wyższy wymiar dzieła, ten mianowicie, który odsyła twórcę i odbiorcę w sfery wartości zasadniczych, zwłaszcza moralnych oraz religijnych. Z tej racji jego malarstwo – mimo łatwej do rozpoznania tematyki – nie przedstawia jednoznacznych treści, odsłania natomiast różne warianty ludzkiej rzeczywistości, jej złożoną prawdę. Odsłania jednakowoż tylko temu, kto już sam poszukuje. (…)
ks. Jan Sochoń
---
Poeta linorytu
(…) Jacek Soliński jest świadom sytuacji, w jakiej przyszło mu tworzyć. Nie obraża się, przypuszczam, na to wszystko, z czym mamy do czynienia w ponowoczesnej kulturze, choć nie jest jej bezkrytycznym admiratorem. Podąża ewidentnie wbrew postmodernistycznym tendencjom, opowiadając się za ukształtowanymi w tradycji wzorcami artystycznej aktywności. Wybiera wyrafinowany czarno-biały, niebywale szlachetny ton linorytu, aby dzięki jego gatunkowej specyficzności osiągać swe artystyczne zamysły. Ma do dyspozycji, wydawałoby się, dosyć skromne możliwości, mianowicie płaszczyznę zadrukowaną – czarną lub pustą – białą. Bardziej wyraziste kolory, szerzej: technikę mieszaną stosuje rzadko, zdając się najczęściej na grę światła i cienia, szarości i bieli. Ten formalny rygor przynosi jednak zachwycające owoce, nie pozwala przy tym na jakikolwiek fałszywy ruch dłuta; wymaga pewności, przemyślanej wizji, konkretu. (…)
Jacek Soliński. Wśniony w ziemię
Topos drogi, wędrowania, przestrzeni wyznacza antropologiczne ramy, w jakich działa wyobraźnia Solińskiego. Najczęściej ów archetyp wyraża on pod postacią łodzi, łódki czy innego typu poruszającej się deski. Droga jest bowiem modelem życia. Żeby cokolwiek zrozumieć z egzystencjalnego doświadczenia, jakim z dnia na dzień obarcza się człowiek, trzeba po prostu wyruszyć w drogę, podjąć poznawczy i moralny wysiłek. To ważne, ponieważ droga (gr. hodos) oznacza także „sposób”, „metodę”, „system”. Może odbywać się w wymiarze fizycznym, albo duchowym, wewnętrznym. Już w samym myśleniu dostrzegamy ruch między „tu” i „tam”, między skończonością a nieskończonością, między marzeniem a jego realizacją, rozumem a zmysłami. Samo wędrowanie (tudzież wędrowanie myśli i w myśli) pociąga za sobą możliwość dostąpienia prawdy, wolnej od treści doraźnych i przemijających. Bezruch to przecież nieprzejednany wróg ludzkiej duszy. Bezczynność zabija, odbiera radość istnienia, wprawia w stany depresyjne, będące skutkiem oddziaływania „demona pory południowej”, według określenia popularnego w epoce Ojców Pustyni. (…)
Solińskiemu chyba zbytnio nie zależy na tym, abyśmy w jego pracach rozpoznawali te treści, o których sam rozmyślał podczas długiego i mozolnego procesu twórczego, podczas pracochłonnych godzin skupienia, chociaż nadając literackie tytuły poszczególnym linorytom chciał widocznie nakierowywać uwagę oglądających na określone, w miarę uchwytne plany semantyczne. Mimo to jego zasadniczym celem było i jest nade wszystko pobudzanie wyobraźni, zachęta, aby odbiorca zechciał uruchomić swe możliwości hermeneutyczne. Powinien on uzupełniać wszelkie miejsca niedomknięte przez artystę, pozostawione przez niego po to, aby mogła rozpocząć się inwencja odbiorca W jaki sposób? Poprzez odwołanie się do osobistych doświadczeń, wspomnień, wrażeń czy emocji. Jeżeli to następuje, wówczas kontakt z dziełem sztuki staje się przeżyciem osobistym; połączeniem tego, co daje malarski plan, i czym dysponuje sam odbiorca. Ogląda coś, co go przerasta, choć częściowo z niego samego pochodzi: stąd fascynacja, podziw i wzruszenie.
ks. Jan Sochoń