- Jerzy obchodzi dzisiaj 25. rocznicę współpracy z naszą skromną piwniczną instytucją, ale jest jednocześnie debiutantem, bo pojawia się po raz pierwszy z Edwardem – poinformował na wstępie Jacek Soliński. Jak się okazało, Jerzy Zegarliński nie mógł się wcześniej pojawić w Galerii Autorskiej razem z rzeźbiarzem o tym samym nazwisku, z tego prostego powodu, że 1 kwietnia 2017 roku Edward Zegarliński gościł tutaj po raz pierwszy. Ale jako bracia obydwaj twórcy spotykali się nieskończoną ilość razy w innych miejscach.

Edward Zegarliński chciał studiować architekturę, ale skończył budownictwo i przez dziesięć lat pracował w branży budowlanej. Jednak ciągle chodziły za nim rysunki i rzeźby. W końcu pożegnał się z budowami i otworzył pracownię snycerstwa. W czasie pobytu w Stanach Zjednoczonych, gdzie pojechał za chlebem, nauczył się rzeźbić w drzewie i zobaczył, jakie możliwości stwarza szkło. Po powrocie do kraju zaczął wykonywać witraże. Jego prace można zobaczyć m.in. w bydgoskich kościołach Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny i Bożego Ciała.

Wczoraj w Galerii Autorskiej zaprezentował swoje rzeźby. – Zawierają one opowieści o osobach, z którymi łatwo nam się utożsamić – uznał Jacek Soliński. – Może przez śmieszność i groteskę dane nam jest nam zrozumieć coś głębiej – zastanawiał się współgalernik, który pełni rolę moderatora spotkań w skromnej piwnicznej instytucji.

Nawiązując do tytułu wystawy („Jesteśmy”), powiedział, że za swoistą przewrotnością artystyczną, kryje się bardzo proste stwierdzenie, a brzmi ono: jesteśmy małymi osobami, które starają się wnieść do życia coś dobrego, interesującego, a nawet pięknego. – Autorowi tych rzeźb to się udaje, mówię to z całkowitą odpowiedzialnością – komplementował artystę gospodarz spotkania.

Drugi bohater wieczoru zapewnił sobie prawo do organizowania w Galerii Autorskiej wystaw swoich prac w prima aprilis i od lat z tego prawa, ku radości galerników, korzysta. Pierwsze fotografie zaprezentował ćwierć wieku temu, po powrocie z Nowego Jorku.

Jacek Soliński wspomniał, że Jerzy czasami nadprogramowo organizuje wernisaże w GA w dniu 1 maja. – Ale trudno było wyjść po zakończeniu – zdradził, skrywając uśmiech.

Jakby nawiązując do jego słów, Mieczysław Franaszek zrobił uczestnikom wczorajszego spotkania niespodziankę i zadedykował im dwa wiersze Jana Kochanowskiego, a następnie je odczytał. Pierwszy utwór nosił tytuł „Za pijanicami”, drugi – „Na fraszki” – zaczyna się słowami: „A cóż czynić? Pijaństwo zbytnie zdrowiu szkodzi”.

W trakcie podwójnego wernisażu aktor odczytał także miniatury prozatorskie na temat Jerzego Zegarlińskiego i jego brata Edwarda pióra Grzegorza J. Grzmot-Bilskiego.